Rozdział 37

157 9 0
                                    

Po skończonych śniadaniu wraz z Dylanem wyszliśmy na zewnątrz. Pogoda dopisywała. Było przepiękne słońce, które dawało niesamowite ciepło. Nie musiałem brać nawet ze sobą bluzy. W końcu poczułem prawdziwe lato.

Przedtem upewniłem się, czy u moich przyjaciół jest wszystko w porządku. Mieli się dobrze. Nikt im nie robił żadnej krzywdy, przez co mi ulżyło.

Dylan zdecydował, żebyśmy jak najwięcej czasu spędzali w swoich parach. Miało nam to ułatwić pogodzenie się ze swoim losem i przygotować nas do pełni.

W dalszym ciągu mi się to nie podobało.

- Niedaleko stąd jest ładna polana.- Zagadnął brunet.

- A więc chodźmy.

Chciałem iść do przodu, lecz zatrzymała mnie ręka Dylana. Spojrzałem na niego pytająco, nie wiedząc, o co mu chodzi.

Mężczyzna puścił mnie, po czym przemienił się w czarnego wilka. W dalszym ciągu było to dla mnie dziwne doznanie. Ciężko było mi to pojąć.

Wilk spojrzał na mnie, a potem na swój grzbiet. Powtórzył tę czynność z dwa razy, zanim zrozumiałem, o co mu chodziło.

- Mam na Ciebie wejść? - Zapytałem zdziwiony. Ten w odpowiedzi machnął swoim łbem, co zapewne oznaczało potwierdzenie.- Ty chyba sobie żartujesz...

Dylan położył się na ziemi i patrzył na mnie z oczekiwaniem. Przez chwilę mnie wmurowało. On naprawdę chce mnie wziąć na swój grzbiet? Ale po co?

- No dobra.

Mruknąłem niewyraźnie, po czym na nim usiadłem. Ten natychmiast poderwał się do góry, przez co musiałem złapać jego sierść na karku, by nie spaść.

Wilk zaczął gnać przed siebie, a ja kurczowo się na nim trzymałem. Z początku odczuwałem jedynie strach, że mogę spaść. Później jednak czułem frajdę. To było niesamowite. Lepsze niż jazda konna, którą kiedyś uprawiałem. Uczucie wolności ogarnęło całe moje ciało. Jeszcze nigdy nie doznałem czegoś takiego.

Po kilku minutach znaleźliśmy się na małej polanie. Dylan stanął nieruchomo, pozwalając mi bezpiecznie zejść. Gdy to zrobiłem, mężczyzna z powrotem przemienił się w człowieka.

- Podobało Ci się? - Zapytał.

- Tak! To było niesamowite.- Odparłem z entuzjazmem.

Na twarzy bruneta ponownie zakwitł uśmiech. Podszedł on do mnie i złożył pocałunek na moim czole, ręką czochrając mi włosy, przez co się zaśmiałem lekko.

- Lubię patrzeć, gdy jesteś szczęśliwy. Oczy Ci się wtedy tak pięknie błyszczą. -Zarumieniłem się na ten komentarz. Nie spuściłem jednak wzroku z mężczyzny. Nie potrafiłem. - Może usiądziemy?

- Chętnie.

Kim jesteś? /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz