☆ Rozdział 23 ☆

247 20 33
                                    

Narracja pierwszoosobowa

POV Victor:

Po tym feralnym dniu w szkole jeszcze mi spotkania z Bailong'iem brakowało. Pięknie się dzień mi po prostu układał tylko pozazdrościć sobie. Kłótnia z kapitanem potem wymiana informacji z Romą, aby potem trener Sharp mnie trochę postraszył, a jako wisienka na torcie Bailong robiący mi wodę z mózgu. Biedny Arion... Zaczynam mu coraz bardziej współczuć, że jakby mało mu było pranie mózgu i zamazanie czy inne wymazanie wspomnień, to jeszcze musi spędzać czas z tym idiotą. W dodatku biedny pewnie musi się go słuchać, ponieważ zakładam, że Bailong jest tam kapitanem albo ten cały Tezcat. W sumie trudno mi powiedzieć, czy nie mają jakiejś nowej przybłędy. Stojąc tak w osłupieniu obserwowałem jak mój dawny kolega znika mi z pola widzenia. Rany Victor weź się w garść. Bądź silny, jak nie dla siebie, to chociaż dla Arion'a. On teraz mnie potrzebuje... Kocham go i nie chcę, aby o mnie zapomniał. Nie mógłbym z tym żyć, jeśli nie będzie pamiętał drużyny i mnie... Bez niego nawet drużyna, jakby kompletna nie była. Brak Arion'a jest coraz bardziej odczuwalny. Ciocia Arion'a wmówiła innym, że jest strasznie chory i nie dopuściła nikogo do jego pokoju, aby nikt się od niego nie zaraził. Chciałbym jej przynieść dobre wieści, ponieważ wiem jak bardzo się o niego martwi. Pewnie, podobnie jak ja nie może spać po nocach, myśląc, co może się z nim dziać. Nie mogłem jej przecież powiedzieć, że Arion został poddany praniu mózgu i nie pamięta wszystkiego, co jest związane z piłką oraz, że prawdopodobnie jej też może nie pamiętać. To by ją załamało. Mnie załamuje ta wizja, ale muszę walczyć, aby go odnaleźć i przypomnieć mu, kim jest. Skierowałem się w stronę szpitala w celu odwiedzenia brata. On mi na pewno coś poradzi. Przynajmniej liczę na to, że da mi jakąś mądrą radę, co mam dalej działać. Nie byłem już w stanie myśleć. Trener chyba spał zamiast szukać. A było mi bardziej pilnować Sherwind'a. Gdybym wtedy go zatrzymał, gdy odtrąciłem jego uczucia, to wszystko nie miało by miejsca. Pewnie byłby na mnie jakiś czas zły, co zresztą trudno mu się dziwić, aż pewnie zastanawiałbym się jak naprawić naszą relację i odkryłbym co do niego czuję. No łatwo by chyba mi nie było po czymś takim wyznać, że go kocham. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk windy oznajmiający, że udałem się na piętro, na którym znajdował się mój brat. Minąłem pielęgniarki i innych lekarzy z krótkim dzień dobry i stanąłem przed drzwiami mojego brata następnie w nie pukając. Gdy usłyszałem pozwolenie na wejście uchyliłem drzwi i wszedłem do środka zamykając je za sobą. Vlad ucieszył się z mojej wizyty i z entuzjazmem mnie przywitał. Czemu akurat teraz zaczęło brakować mi Arion'a. Akurat wtedy, kiedy go porwał Piąty Sektor zaczynam bardzo tęsknić za jego szczerym i życzliwym uśmiechem oraz za tym, jak na mnie wskakiwał z zaskoczenia. Przywitałem się z bratem trochę nie w humorze, na co brat zapytał, czemu jestem dziś taki ponury i czy udało mi się coś ustalić.

- Taa, dzień marzenie... Dostałem kolejną złą ocenę z japońskiego i tak łatwo się z tego nie wywinę, pokłóciłem się z kapitanem, po czym gadałem z Romą na temat tego, co się dowiedział. Po treningu zostałem zawołany do trenera Sharp'a, po czym jak wyszedłem ze szkoły trafiłem na tego kundla Bailong'a. Przyznaj tylko pozazdrościć takiego cudnego dnia - streściłem mu, jak minął mi dzień - A no byłbym zapomniał po kłótni z kapitanem spóźniłem się na matematykę z Romą, no i wzięła nas do tablicy

Brat słuchał cierpliwie mojej krótkiej opowieści, jak mijał mi dzień. Zmartwił się najbardziej, jak mu wspomniałem o kłótni z Ricardo. Ale jak wspomniałem, że Roma coś ustalił to widziałem u niego błysk zainteresowania nowymi odkryciami, no i potem rozmowa z trenerem. Gdy dodałem, co wydarzyło się na matematyce, to brat mnie upomniał, że nie wolno się spóźniać na lekcję, jeśli nie chcę mieć większych problemów.

- Vlad po pierwsze nie miała się do czego mnie przyczepić, skoro zadanie zrobiłem dobrze jeszcze chyba nawet plusa zarobiłem. Roma też większych konsekwencji nie wyciągnął, bo mu trochę podpowiedziałem. No w sumie najgorzej przewalone na tej lekcji miał Ricardo... Ten to dopiero piekło przeżył. To, jakie błędy robił na tablicy to koń by się uśmiał - zdawałem relację z tego, jak potoczyła się matematyka - potem mu wypomniałem, że coś mu nie idzie to przykładanie się do nauki - powiedziałem z lekką satysfakcją

The Dark True - KyouTenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz