☆ Rozdział 28 ☆

210 20 20
                                    

Narracja pierwszoosobowa

POV Jude:

Podejrzenia Victor'a, co do miejsca pobytu Sherwind'a są kluczowe w tej sprawie. On wie więcej o Piątym Sektorze niż ktokolwiek, ponieważ tam był, więc nawet jeśli sam bym się zainteresował zniknięciem Arion'a z drużyny prawdopodobnie poprosiłbym go o pomoc w dochodzeniu. Jednak cieszę się, że Victor osobiście zgłosił do mnie wcześniej jego zaginięcie. Możemy w porę zacząć działać i liczę na to, że zdążymy przed meczem, inaczej nasza strategia na półfinał się posypie, a morale drużyny mogą podupadać z każdym dniem, w którym nie ma tego chłopaka.

Siedziałem teraz w mieszkaniu Evans'ów i popijałem zaparzoną przez Nelly kawę. Przynajmniej tego nie zepsuła... Napój był nawet dobry, ale wiem, że nie jest wybitną kucharką.

- Upiekłam ciasto, może się skusisz się na kawałek, Jude? - zapytała żona Mark'a - Ciebie Mark nawet nie pytam, bo wiem, że zawsze jesteś chętny do jedzenia - powiedziała Nelly z uśmiechem

- Nie, dzięki akurat jestem na diecie - odmówiłem, starając uniknąć rewolucji żołądkowych. Jedyną rewolucją, jaką jestem w stanie strawić, to nasza walka w celu odzyskania prawdziwej piłki Do tej pory pamiętam smak ryżowych kulek, które ona pomagała przyrządzać...

Nelly dłużej nie nalegała na ciastko, więc poszła do kuchni tylko po porcję dla swojego męża. W czasie, kiedy żona przyjaciela poszła do kuchni Mark spojrzał na mnie z wyrzutem, dlaczego mu to robię, zostawiając go samego z tym ciastem. Nie moja wina, że jego żona nie umie gotować, a jak istnieje możliwość odmowy, to chętnie z niej skorzystam.

- Gdyby to były ciasteczka Sylwii albo Celii, to byś prosił jeszcze o dokładki - szepnął Mark złośliwie - Wtedy diety by nie było - dodał również szeptem, na co odpowiedziałem mu, że pewnie by tak było.

Skończyliśmy tę wymianę zdań, gdy Nelly przyniosła ciasto i trzy talerzyki, oznajmiając, że może jednak się skuszę i nie będzie biegać dwa razy po talerzyki. No tak przezorny zawsze ubezpieczony. Wróciliśmy do głównego tematu, jakim była rozmowa w domu Romy, która odbyła się wczorajszego dnia. Z racji, że była wolna sobota, to spędzaliśmy popołudnie przy kawie i omawialiśmy sprawę odzyskania naszego zawodnika.

- Więc mówisz, że Victor podejrzewa ośrodek w Boskim Edenie? - zapytał Evans, na co oznajmiłem, że takie są przypuszczenia - To mamy ciężki orzech do zgryzienia. Z tego, co udało się ustalić w ruchu oporu, to akurat tamten ośrodek jest kluczowym punktem szkoleniowym Piątego Sektora. Musimy poznać zabezpieczenia oraz jakieś miejsce ewakuacji, w którym będziemy mogli się schować, jakby plany odbicia Sherwind'a spełzły na niczym - zastanowił się nad jakimś rozwiązaniem Evans

Musimy brać pod uwagę każdą ewentualność. Jednak jakby nie patrzeć, próbując ratować Arion'a wstępujemy na terytorium wroga od momentu postawienia stopy na wyspie. Nie wiemy nic o tej wyspie szczególnego, dlatego w celu zbadania wyspy zamierzam wysłać Evans'a. Będzie miał za zadanie sporządzenie mapki terenu oraz zaznaczenie na niej punków rozpoznawczych. Na pomoc zgłosili się również nasi starzy przyjaciele z drużyny Nathan, Caleb, Shawn i Jack, którzy na wieści, że Piąty Sektor za dużo sobie pozwala obiecali, że pomogą nam odzyskać porwanego zawodnika. Zapoznałem dwójkę przyjaciół z tym, co udało się do tej pory ustalić oraz moim planem. Mark popatrzył na mnie badającym spojrzeniem próbując mnie rozgryźć.

- Chcesz, abym popłynął na tę wyspę w celu jej zbadania? - zapytał, na co oznajmiłem mu, że taki właśnie jest plan oraz, aby się nie martwił o drużynę, ponieważ zostanie w dobrych rękach - Skoro tak się sprawy mają, to muszę się na to zgodzić. Swoją drogą to mam do ciebie jedną małą prośbę. Chcę, abyś zajął się słabymi stronami drużyny. Wiesz, jaki jestem, widzę w ludziach tylko co dobre, ale mam świadomość, że muszą popracować nad innymi ważnymi elementami - wyjaśnił mi, na czym jemu zależy, podczas gdy on będzie z dala od drużyny.

The Dark True - KyouTenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz