- o nie, nie przepraszam bardzo, ale ze mnie gapa
- kurwa jakie gorące – wydarł się mężczyzna
Poznałam ten głos, czy ja muszę zawsze na niego wpadać można by pomyśleć, że mnie śledzi. Mężczyzna szybko ściągnął koszulkę by gorzej się nie poparzyć ... O matko boska ja pierdole sześciopak ... Mam ochotę zlizać z jego gorącej piersi kofeinę, która niezdarnie na niego wylałam ... Skup się ślinka ci cieknie ... Utrzymaj rezon i nie zjeb tego bardziej
- przepraszam naprawdę nie widziałam cię – kajałam się przed mężczyzną
- Co ty nie powiesz jesteś chodząca katastrofą ludzie w twoim otoczeniu są podwójnie zagrożeni – darł się mężczyzna na całą restauracje ... Teraz był jeszcze bardziej apetyczny pokazując swoją drugą stronę ... Skup się on cię opierdala a ty ślinisz się na jego widok
- przeprosiłam i nie jestem chodząca katastrofą – naburmuszyłam się zakładając ręce na pierś
- tak, ciekawe jak tylko cię spotykam huragan Anka atakuje nie wiadomo z której strony
- taka już jestem – odpowiedziałam hardo, bo ludzie już się bardziej gapili
Mężczyzna pokręcił głową i wyszedł z restauracji pobiegłam za nim, ale on ma długie nogi ledwie go dogoniłam a wyszedł chwilę przede mną
- słuchaj Robert kiepsko wyszło może dasz się przeprosić i zaprosić na kawę
Mężczyzna popatrzał na mnie już nie miał takiej gniewnej miny nawet jego kąciki idealnych ust lekko drgnęły do góry
- sorry Ania, ale mam inną plany
- ok spoko – uśmiech z mojej twarzy znikł
- może innym razem – zaproponował
- jasne spoko to yyyyy miłego dnia
- pa Ania ... Idź już do domu, bo następna twoja ofiara nie będzie taka pobłażliwa
Powiedział do mnie Ania zamiast Anka ... Czy coś to znaczy. Zastanawiałam się kierując się do domu, rzuciłam klucze na szafkę i oparłam na sofę. Na stole leżała sterta poczty a w nich te nieszczęsne zaproszenie, zabrałam się do przeglądania poczty i znalazłam tego czego szukałam. Otworzyłam zaproszenie i zobaczyłam wielkie wykaligrafowane imiona i nazwiska młodej pary ... A pod nimi data 31 sierpnia ... Co im się tak spieszy ... Zapraszają mnie z osobą towarzyszącą może i ktoś by się znalazł, ale ten co by się do tego najbardziej nadawał ma mnie w nosie. W kopercie była jeszcze jedna kartka czerwoną z czarnymi literami, zaproszenie na przyjęcie zaręczynowe które odbędzie się 1 lipca w posiadłości Patrycji, aż mnie mdli. Ten jej wielki dom na przedmieściach Trójmiasta, pełno służby na każde skinienie ... Kto by chciał żyć w takim luksusie oczywiście nasza droga koleżanka za każdym razem wypominała nam jaka ona jest bogata i robi nam przysługę, że się z nami zadaje. Tak kto komu robił przysługę, rzuciłam zaproszenie w stertę śmieci przebrałam się w strój do ćwiczeń i poszłam biegać minęłam park, w którym dziś było pełno ludzi dzieci biegały, rodzice się śmiali i plotkowali idealny dzień. Pobiegłam kawałek dalej i zmieniłam bieg w trucht, ściągając słuchawki z uszu ... Coś usłyszałam, stanęłam i nasłuchiwałam to były jęki ze strony lasu ... Nie powinnam, ale ciekawość zwyciężyła ... Cichutko podeszłam i aż mnie zamurowało o drzewo była oparta blondynka a przed nie mężczyzna z szerokimi barami ... Ale zaraz, zaraz znam tą kurtkę ... To nie możliwe to dlatego nie poszedł ze mną na kawę, bo umówił się na małe rżnięcie w lasku za parkiem. A to męska dziwka ... Chciałam się wycofać, ale depnełam na gałązkę, która usłyszał i się odwrócił ... Jego wzrok mówił wszystko szok, niedowierzanie i ostatnie choć sekundowe, wstyd. Szybkim krokiem się odwróciłam i sprintem pobiegłam przed siebie nie wiem, czy mnie wołał, bo z powrotem włożyłam słuchawki do uszu ... Po co głupia tam poszłaś ... I dlaczego jesteś zła nie jesteście razem kretynko, ale czuję narastającą złość i zazdrość, że ona może go mieć a ja nie, dla niego zawsze będę zwariowaną sąsiadką niech to szlak ... Zjebany dzień muszę się napić.
CZYTASZ
Nieczyste Zagrywki
RomanceAnka po tragicznych wydarzeniach przeprowadza się do Warszawy gdzie próbuje sobie posklejać swoje życie na nowo. W walce z codziennością wspierają ją jej najlepsze przyjaciółki przebojowa i głośna Wiktoria oraz cicha i spokojna Sandry. Dotąd monoton...