Rozdział 1

40 4 7
                                    

Biegłam, ile sił w nogach jeszcze ostatnia prosta, muzyka dudniła mi w uszach a puls przyspieszał razem z wysiłkiem, mięśnie przyjemnie paliły pod skórą, gdy dobiegłam do centrum Warszawy, gdzie mieściło się moje malutkie mieszkanko. O tak nie ma to jak poranne bieganie od razu się lepiej myśli, weszłam z uśmiechem do klatki schodowej i ruszyłam po schodach, była wczesna godzina więc nie spodziewam się spotkać kogo kolwiek, a na pewno nie tego mega przystojniaka spod trójki przed którym zawsze robię z siebie kretynkę. Przystanęłam przy moich drzwiach i szybkim ruchem wyjęłam kluczę po czym weszłam, mieszkanie było nieduże kuchnia połączona z salonem, mała sypialnia i przytulna łazienka. Ruszyłam wziąć szybki prysznic, makijaż i jestem gotowa po drodze skoczę do maka po śniadanie. Zgarnęłam torebkę i wyszłam z mieszkanie, gdy nagle zderzyłam się z czyjąś twardą klatą cała zawartość torebki wypadła na korytarz w tym pudełko tamponów które teraz leżały rozsypane koło jego nóg. Podniosłam głowę i zobaczyłam najsłodszy uśmiech i najbardziej seksownego mężczyznę chodzący po tej kuli ziemskiej, gdy na niego patrzałam już robiłam się mokra i to dosłownie. Mój sąsiad był jak chodzący bóg ... czekoladowe oczy, dwu dniowy zarost, gęste czarne włosy i bosko umięśnione ciało, które aż chciałoby się dotykać

- wszystko w porządku sąsiadko? – zapytał mężczyzna

- yyyyy tak ... jasne – jąkałam się próbując zapanować nad ślinką, która napłynęła mi do ust na jego widok

Schyliłam się w popłochu i zaczęłam w panice zbierać wszystko do torebki, mężczyzna również się schylił i tu nagle łup, centralnie przywaliłam w jego nos czołem.

- o mój boże przepraszam!

- nic się nie stało – odparł uroczo mężczyzna

- na pewno ostro cię walnęłam – odparłam, bo mój słowotok właśnie się włączył

- naprawdę nic się nie stało – odparł uśmiechając się

O matko i ten jego zabójczy uśmiech i urocze dołeczki w policzkach rozpływam się na jego widok, odkąd pierwszy raz go zobaczyłam, przez chwilę stoimy w milczeniu wpatrując się w siebie powiedz coś idiotko besztam się w myślach

- to ... yyyy .... Miłego dnia Robert – dukam znowu się jąkając

- miłego ... Anka nie wpadaj już na nikogo

- obiecuje już wykorzystałam na dziś limit – odparłam i szybko ruszyłam do pracy

Wybiegam na zatłoczoną ulicę Warszawy i kieruje się na przystanek moje policzki płoną, dlaczego zawsze musze zrobić z siebie kretynkę. Do firmy docieram parę minut po 9 co nie umknęło uwadze mojej przełożonej która już stała przy moim biurku z zegarkiem

- wiesz która jest godzina?

- wiem przepraszam korek był

- to najwyższy czas wychodzić wcześniej mieszkasz w Warszawie nie od dziś i wiesz, jak jest o tej godzinie na drodze

- to się więcej nie powtórzy – zniżam głowę i pragnę tylko tego, żeby w tej chwil się ode mnie odwaliła wszyscy się nam przyglądają

- obserwuje cię – powiedziała ostrym tonem i ku mojej uciesze ruszyła do swojego biura

Usiadłam przy swoim biurku i wypuściłam głośno powietrze kiedyś się doigram, ruszyłam w wir pracy ... robota była do dupy, ale dobrze płacili a to jest najważniejsze. Nadszedł czas przerwy z błogością na twarzy zeszłam do kawiarni znajdującej się na dole biura

- cześć daj mi Latte Machiato

- cześć Anka już podaje

- dzięki mam dziś kiepski dzień

Nieczyste ZagrywkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz