Rozdział 24

10 1 0
                                    

Stałam przed biurem wpatrując się w budynek...No już tchórzu rusz się, weszłam i skierowałam się od razu do gabinetu szefowej lekko pukając

- wejść

Powoli uchyliłam drzwi a wściekła kobieta łupiła na mnie

- mogę wyjaśnić – odparłam

- To nie będzie konieczne

Wyjęła z teczki dokument i przesunęła w moją stronę nawet nie musiałam patrzeć co to jest

- zmusiłaś mnie do tego

- to się nie powtórzy błagam potrzebuje tej pracy

- decyzja zapadła zabierz swoje rzeczy już nie jesteś pracownikiem naszej firmy

Siedziałam wpatrując się w swoje paznokcie skubiąc je

- a wiesz co pierdol się ty i ta twoja jebana firma

- słucham

- to co słyszałaś

- wynoś się

- z największą przyjemnością

Wyszłam skierowałam się do swojego biurka zabrałam kilka rzeczy i wyszłam z dumnie uniesiona głową...poszukam czegoś innego. Wyszłam z budynku i wciągnęłam głęboko powietrze po czym ruszyłam do Sandry musiałam wreszcie z nią pogadać. Pukałam, ale nikt nie otwierał ... dziwne ... O tej porze zawsze jest w domu, pociągnęłam klamkę i drzwi ustąpiły w mieszkaniu był bałagan

- Sandra jesteś tam

Zero odpowiedzi ... Coś tu nie gra

- nie wygłupiaj się

Wtedy ją zobaczyłam była nieprzytomna leżała na podłodze

- kurwa Sandra co się stało – spanikowana zadzwoniłam do Roberta

- i jak poszło – zapytał

- Wylali mnie, ale to potem jestem u San jest nieprzytomna

- już wzywam karetkę zostań tam zaraz będę

- kochanie trzymaj się zaraz będzie pomoc – tuliłam przyjaciółkę

- Anka – wymamrotała

- co się stało

- musiałam stracić przytomność

- a ten bałagan

Uciekła wzrokiem ... Coś ukrywała przede mną

Usłyszałam dźwięk syreny i wbiegającego Roberta

- co z nią – zapytał klucząc obok niej

- nie wiem

- muszę zawiadomić Marka

- proszę nie mów mu – zwróciła się słabym głosem moja przyjaciółka

***

Siedziałam na korytarzu czekając aż lekarz skończy badać Sandrę obok mnie siedziała Wiktoria ze swoim chłopakiem nerwowo podrygując nogą

- Wiki uspokój się – powiedziałam do przyjaciółki

- jak mam się uspokoić – warknęła chowając twarz w dłoniach

- spokojnie kochanie wyjdzie z tego – odezwał się mężczyzna obok

Po chwili lekarz wyszedł z gabinetu z poważną miną

- co z nią – zerwałam się z siedzenia

- jej stan jest stabilny ani jej ani dziecku nic nie grozi – odparł spokojnie lekarz wpatrując się w nas

Nieczyste ZagrywkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz