Jeżeli jest jakiś problem z tym pieprzonym rodzajem koleżeństwa, to polega on na tym, że kiedy tylko postawią stopę w bazie, przestają się przekomarzać.
Wszystko jest proste, podbródek do góry, tak jest. Wszystko dobre, poprawne i zimne, jak powinien być żołnierz, i słodki Jezu, Soap tego nienawidzi.
Składają broń, przechodzą odprawę, podpisują wszystkie dokumenty, stawiają kropkę nad i, a trzy godziny później Soap w końcu zmywa z włosów brud rzeki.
Soap zakłada czystą koszulę, a Ghost przechodzi obok niego, nie zaszczycając go nawet jebanym spojrzeniem. Jasne, jest profesjonalizm, a potem jest ten grzeczny chłopiec, który mruczał mu do ucha. Jest kompletnie załamany.
Gaz klepie go po ramieniu, co porządnie go wystrasza.
„Hej, dobrze widzieć, że piranie nie odgryzły ci palców. Nie możesz sobie pozwolić na utratę kolejnych centymetrów, mam rację?”.
„Spierdalaj, bo skopię ci dupę”.
Gaz się śmieje. Wygląda na zadowolonego, pewnie dlatego, że mógł siedzieć w bazie, podczas gdy reszta musiała się ubrudzić.
„No dalej. Price właśnie otwiera butelki, to cię rozweseli”.
Soap zerka w stronę prywatnych pryszniców, skąd Ghost patrzy na niego chłodno. Gaz wyprowadza go, zakładając mu ramię wokół szyi, więc idzie.
CZYTASZ
ZATRUTE JABŁKO (Simon"Ghost"Riley i Johnny"Soap"McTavish)
FanfictionPrzyjacielski flirt wymyka się spod kontroli