Dzięki starej, dobrej zdradzie utknęli w Stanach biorąc udział w polowaniu na człowieka. Soap miał nadzieję, że uda im się to szybko załatwić, aby mogli wrócić do domu i zapomnieć o tym, co się wydarzyło – ale oto są, zaszyci w jakimś mieście duchów, strzelając do gnoi, dopóki gnoje nie odpowiedzą ogniem.
„Jest gorąco jak diabli” – mamrocze Soap. Znalazł stare drewniane krzesło i przysunął je do rozwalonego okna, przez które strzelał. Palące słońce sprawia, że trudno jest zbyt długo wpatrywać się w opustoszałą główną ulicę. Ręką ociera pot z czoła, odsuwając dłuższe kosmyki irokeza z twarzy.
„Wolisz las deszczowy?”
Soap na chwilę zamyka oczy, gdy ponownie słyszy w uchu głos Ghosta.
Naprawdę muszą z tym skończyć. W tym tygodniu najwyraźniej przekroczono pewną granicę, a żaden z nich nie wydaje się tym przejmować.
„Wolę ciepłe łóżko, sir.”
„Lepiej znajdź kogoś, kto będzie je grzał”.
„A skąd wiesz, że kogoś nie mam? Pyta Soap, bo nie potrafi trzymać gęby na kłódkę.
Na linii zapada cisza. Soap słyszy, jak serce wali mu w uszach. Po minucie Ghost się odzywa.
„A masz?”
Soap uśmiecha się.
„Nie”.
Zostają przekierowani do Laswell w celu uzyskania informacji. Ciężarówki nie będą przejeżdżać przez miasto przez kolejną godzinę. Ghost potwierdza, po czym łączność przekierowuje ich ponownie na ich własną linię. Soap jest całkiem niezły w siedzeniu nieruchomo, gdy zachodzi taka potrzeba, ale kręci się na krześle, reguluje zegarek na nadgarstku, wierci się, myśląc o tym, kto mógłby ogrzać mu łóżko.
„Jesteś spięty” – mówi znikąd Ghost.
Soap nieruchomieje. Spogląda ponownie przez lunetę, ale nie widzi Ghosta nigdzie na dachach budynków.
„Obserwujesz mnie?”
„Widzę cię, jeśli o to pytasz.
Soap zaciąga się. To niezwykłe, jak taki wielki i barczysty mężczyzna jak Ghost może pozornie wtopić się w każdy krajobraz.
„Dobre słowa na pierwszą randkę.
„Śnij dalej, sierżancie.
Soap ponownie zmienia pozycję na krześle. Rozmowa ma teraz zupełnie inną formę. Wspomnienie, które wydaje się ciężkie, przytłaczające. Reguluje pasek na udzie, by znów zająć czymś ręce. Rozładowuje magazynek w broni, tylko po to, by włożyć go z powrotem.
„Znowu robisz to samo. Masz węża w dupie?”
„Ha, wiedziałbyś, gdyby był”.
„Podzielisz się tym z klasą?”
Soap ociera oczy. Wzdycha, przygryzając wargę, póki nie odważy się odpowiedzieć.
„Naprawdę chcesz wiedzieć?”
„Jeśli cię to uspokoi.”
Zdając sobie sprawę, że Ghost go widzi, Soap osuwa się nieco na rozklekotanym krześle. Drewno skrzypi. Kopie palcem w brudzie, rozmazując go butem wzdłuż listwy przypodłogowej.
„Prawda jest taka, że od dwóch tygodni śpimy jak sardynki, a ja dostaję pieprzpnego szału”.
Tak. Znowu jest twardy i przykleja mu się do nogi, a upał wcale tego nie poprawia. Przynajmniej gdyby byli w Rosji, jego sprzęt byłby zbyt zmarznięty, by się nim przejmować.
Martwa cisza. Soap przeżywa trzy czwarte kryzysu egzystencjalnego, zanim Ghost odpowiada.
„Nie zwaliłeś konia po nalocie na PI?”
„Nie – jęczy Soap. Opiera głowę o oparcie krzesła i przyciska dłoń do ust. „Kiedy do cholery miałem to zrobić?”
„ Hmm. Prysznice?”
„O tak, pod rozwijanym szlauchem na środku pustyni. Bądź poważny.”
Ghost chichocze. To głównie dyszenie, ale mimo wszystko to prawdziwy śmiech.
„ Wy dzieciaki. Jak psy w rui”.
„Przynajmniej mój wciąż działa.
„To prawda.” Przez chwilę siedzą w ciszy. Soap podnosi głowę i obserwuje stado wron lecących nad ulicami miasta. Kusi go, by poprawić spodnie, ale tego nie robi. Ghost ponownie wybiera przemoc. „W porządku, w takim razie zajmij się tym”.
Soap wstaje, w pełni rozbudzony.
„Co?”
„Masz pięćdziesiąt pięć minut spokoju. Brzmi jak niezła okazja.
Jego kutas pulsuje. Soap opuszcza rękę w dół i opiera piętę o podłogę, aby nie spaść na ziemię.
„ Z tobą jako obserwatorem?”
„Zawsze mam cię na oku, Johnny.
Widzi rozwidlenie dróg. Ścieżkę, na której kończy to wszystko właśnie tutaj, i drogę, którą podąża aż do klifu i skacze.
Soap przygryza kciuk rękawiczki. Ściąga ją zębami, a świat wydaje się chłodny na jego nagiej dłoni.
„Chcesz, żebym wyłączył dźwięk?”
„Nie.
Nie oferuje dalszych wyjaśnień. Najwyraźniej Ghost zamierza go słuchać.
Soap pociera dłonią krocze i wbija piętę w zakurzoną podłogę, odsuwając nieco krzesło. Jest w kompletnym umundurowaniu, więc musi wyciągnąć siebie przez rozporek. Jego penis stał się z irytująco twardego do twardego jak skała, przez same okoliczności. Soap jest trochę roztrzęsiony, gdy pluje w dłoń. Jego kutas jest skierowany prosto w górę i pulsuje gniewnie. Szorstki ton Ghosta rozpala jego skórę.
„Auć.
„Opowiedz mi o tym – mruczy Soap. Jego twarz jest lekko zaczerwieniona – ale pieprzyć to, jest tak daleko, więc zróbmy to. Zaczyna powoli, aby zobaczyć, jak długo to potrwa, a sądząc po reakcji jego ciała, wcale nie potrwa to długo.
Wie, że robi widowisko. To jest tak popieprzone i tak gorące, że przenika przez każdy element jego mózgu, który uwielbia wysadzać wszystko w powietrze, ostro się pieprzyć i nie szanować autorytetów. Chciałby zobaczyć Ghosta, ale tak jest prawie lepiej. Nieczysto, szybko, desperacko.
Soap obciąga sobie od nasady aż po czubek, oddychając głęboko. Rozmowa cichnie na tyle, że Soap myśli, że to już koniec, ale Ghost nie przestaje go zaskakiwać.
„Zawsze robisz się taki twardy w obliczu niebezpieczeństwa?”
„Tylko wtedy, gdy jesteś w pobliżu” – mruczy Soap, po czym mówi kuurwa, bo znowu wepchnął sobie stopę do ust.
„ Mmm. To jest nudne. Myślałem, że wolisz na ostro”.
Soap kręci głową. Zacieśnia uścisk na członku, opuszcza się nieco niżej i wzdycha: „Nie ma nic złego w odrobinie jednego i drugiego”.
Spluwa na główkę swojego penisa. Ghost mówi do niego przez komunikator. Brzmi spokojnie.
Soap masturbuje się myśląc o Ghostu. Wyobraża sobie celownik jego broni wycelowany w jego kutasa. Jak mógłby go odstrzelić, gdyby pociągnął za spust. Jęczy cicho, a jego penis kapie mu na knykcie. Jego dłoń staje się coraz bardziej mokra. Boże, ale jest pojebany.
„Dobrze, kochanie – mówi Ghost. „Wszystko w porządku. Musisz to wszystko z siebie wyrzucić, tak? Przestań sprawdzać ulicę, mam cię”.
Soap wciąga powietrze tak głośno, że nie ma mowy, by Ghost go nie usłyszał. Jego ręka się trzęsie, a całe ciało pulsuje z podniecenia. Odchyla głowę do tyłu, lekko się wyginając. Jego głos brzmi jak sam jebany grzech.
„Kurwa, Simon.”
„Czy ten mały występ jest dla mnie?”
Przejeżdża dłonią w dół, ściska swoje jaja, a potem znów przesuwa w górę. Jest coraz bliżej.
„Tak długo, jak patrzysz.
„Patrzę.”
Jego głos brzmi głębiej. A może to przesiąknięty podnieceniem mózg Soapa wymyśla jakieś bzdury. I tak go to kręci, więc co go to obchodzi.
Zrobił wiele głupich rzeczy w swoim życiu, ale to nie ma sobie równych. Są na służbie, on jest bezbronny, a w dodatku rozmawia ze swoim przełożonym. L.T, który obserwuje go przez lunetę swojej broni. Zimny zabójca, który ciężko oddycha do mikrofonu. Jego jaja robią się ciasne. Główka jego kutasa jest błyszcząca i czerwona.
„Kurwa – syczy Soap. „Simon, ja...
„Blisko?”
„Tak.
„ Śmiało, kochanie. Bądź dla mnie głośny.
To pieszczotliwe imię wyprowadza go z równowagi. Jego żołądek skręca się w supeł, a potem puszcza. Soap jęczy słabo, jego pięta szoruje o podłogę, gdy spuszcza się na zakurzoną sklejkę jak zwierzę. Drży gwałtownie, długo oczekiwany orgazm rozdziera go, a zdławiony dźwięk, który wydaje, staje się dla jego uszu papką.
Opada bezwładnie. Soap wyciera dłoń o swoje spodnie, a następnie zakrywa twarz obiema rękami, aby ochłonąć.
„Grzeczny chłopiec – mówi Ghost. Soap wzdryga się fizycznie i nic nie mówi.
O Boże. O cholerny Jezu.
Nie ma czasu, by dojść do siebie. Dźwięk wystrzału gwałtownie go budzi. Soap próbuje wepchnąć się z powrotem w spodnie, plując: „Ghost! Co –„
„ Towarzystwo przyjechało. Uspokój się, już się tym zajmuję. Zobaczmy, ile czasu potrzeba zanim dojdziesz do siebie, sierżancie.
Soap zapina spodnie, podchodzi do okna i celuje w ciężarówkę zbliżającą się do miasta. Z głębokim wdechem i przypływem adrenaliny zmusza swoje ręce, by przestały się trząść. Wystrzeliwuje przez oba okna jeepa, a ciężarówka zaczyna skręcać.
„Myślę, że będziesz zadowolony, sir.”
CZYTASZ
ZATRUTE JABŁKO (Simon"Ghost"Riley i Johnny"Soap"McTavish)
FanficPrzyjacielski flirt wymyka się spod kontroli