3

307 18 0
                                    

Trzy dni pozniej nie wiele posuneli się ze sprawą, ale taka już była praca w wydziale antynarkotykowym. Spraw nie rozwiązywało się w ciągu tygodnia a żeby rozbić jakąś grupę trzeba było mieć niezbite dowody, nie do podwarzenia przez adwokatów a zdobycie ich zajmowało czasem i kilka miesięcy.
- Zdążyliśmy się zorientować, że dilerzy mają coś w rodzaju grafiku każdy z nich jest innego dnia w innym miejscu a na jego miejscu jest inny diler, dzięki temu osoby które przechodzą każdego dnia tą samą drogą widzą za każdym razem kogoś innego i niezapamietuja twarzy - powiedział Marczak siedząc w gabinecie Komendanta.
- Jak zatem kupcy wiedzą do kogo podejść?- spytał prokurator.
- Dobre pytanie, ale nie znam na nie odpowiedzi. Obserwujemy ich od dłuższego czasu i nie potrafimy tego rozgryźć. Coraz częściej myślę o tym czy ich nie zgarnąć, boję się że będą kolejne zgony.
-  Wiem, ale jeszcze nie.- odpowiedział komendant-  Nie jednokrotnie już to przerabialiśmy że będą woleli iść siedzieć niż sypać. Musimy złowić grubą rybę.
- Tylko pytanie kto jest tą grubą rybą ? -
Zastanawial się Andrzej Wrzosek kierując swój wzrok na Szymona- Kociak?
- Jak często moja intuicja zawodzi ? - zadał pytanie nie zamierzając odpowiadać na to które zadał prokurator.
- Nigdy. - Kamil wiedział, że jego przyjaciel jest świetnym gliną z wrodzoną intuicją.
- To jeśli intuicja mnie nie myli Kotkieiwcz nie zają miejsca Dziadka. Nie wiem jeszcze czy wrócił do dilowania, może handluje w barze ? Ale kogoś się dzieciak boi.  Jedno wiem napewno, że musimy go obserwować. - Jaskólski przemilczał sprawę znalezionej broni, intuicja podpowiadała mu że prokurator wystawiłby natymiastowo nakaz aresztowania i z obserwacji baru byłyby nici. Po zakończonej rozmowie jak zawsze podkomisarze wyszli z gabinetu zostawiając szefa z prokuratorem samych.
- Za dobrze Cię znam, coś ukrywasz - pierwszy odezwał się Marczak.
- Być może, ale chwilowo nie chce o tym trąbić głośno.
- Wpadnij do mnie na piwo po skończonej robocie . Anka zabrała dziewczynki na wekend do swojej matki.-
Szymon pokiwał głową na znak zgody.

Jaskólski wychodząc z firmy narzucił na siebie czarną, skurzaną kurtkę. Mimo że była już stara bardzo ją lubił i nie zamierzał się z nią rozstawać. Spojrzał w stronę zachodzącego majowego słońca. Po drodze wstąpił do sklepu gdzie kupił czteropak piwa. Wjechał na obwodnicę  i ruszył prosto do małej miejscowości Liski pod Warszawą gdzie mieszkał Marczak. Zaparkował przed małym, zgrabnym parterowym domem. Przyjrzał się budynkowi, sam niejednokrotnie też chciał taki kupić ale głos w głowie podpowiadał mu, że on w porównaniu do przyjaciela nie ma rodziny z którą mógłby mieszkać w ładnym domu z ogrodkiem. Co prawda w mieszkaniu, które posiadał w centrum Warszawy też mieszkał sam ale prawda jest taka że traktował je bardziej jak hotel. Większość czasu spędzał na komendzie robiąc nadgodziny by tylko za wcześnie nie wracać do pustych czterech kontów. Wysiadł z auta które zamknął naciskając guzik w pilocie. Wcisnął dzwonek znajdujący się na domofonie a po chwili usłyszał charakterystyczne brzęczenie sygnalizujące otwierany zamek przez gospodarza. Popchnął metalową furtkę a po kilku krokach po szarej kostce brukowej witał się poraz drugi tego dnia z przyjacielem, w drzwiach jego domu. Usiedli w salonie a na 35 calowym telewizorze Kamil włączył TVN sport.
- No dobra gadaj o co chodzi - powiedział gospodarz upijając łyk piwa.
- Jak pojechałem do Kociaka nikogo nie było więc.. - urwał wypowiedz.
- Postanowiłeś przeszukać budynek bez nakazu- dokończył przyjaciel.
- Znalazłem broń bez numerów seryjnych. - Kamil pokiwał głową przetrawiając słowa gościa.
- Czyli jednak powrót do starych nawyków?
- Nie wiem. Jak pokazałem mu zdjęcie które zrobiliście w barze wydawał się przerażony i autentycznie zdziwiony. - Szymon wzruszył ramionami.
- Nie powinieneś jeździć do niego sam.
- Nic mi nie grozi. Jeśli chce się bawić w gangsterkę musi się jeszcze sporo nauczyć.
- Nie chodzi mi o to ze gówniarz miałby zrobić tobie krzywdę, a o to że w dziwny sposób się o niego martwisz.
- Martwię? O przestepce? - Szymon rozesmiał się gardłowo.
- Pięć lat temu, kiedy został zatrzymany i dostał cegłą w twarz gdy dowiedział się ze jesteś gliną, po zamkniętej sprawie wziąłeś dwa tygodnie urlopu z powodu wyrzutów sumienia.
- Nie miałem wyrzutów sumienia. Wykonałem swoje zadanie a urlop wziąłem bo mi się należał.
- Skoro tak mówisz- powiedział biorąc kolejny łyk.

Kociak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz