20

105 10 1
                                    

Następnego dnia z samego rana policjanci przesłuchiwali każdego z zatrzymanych mężczyzn. Każdy z nich albo wydzierał się że zniszczy policjantów albo odmawiał składania zeznań. Niestety to co na własne oczy widział Wrzosek było niedopodwarzenia.
Jaskólski po ciężkim dniu wyszedł z komendy. Już wcześniej napisał wiadomość do Adriana z pytaniem o spotkanie. Blondyn odpisał praktycznie odrazu że przyjedzie o 20.
Gdy tylko dotarł pod swoje dzwi Adrian już czekał
- Przepraszam za spóźnienie- powiedział odrazu widząc czekającego Kociaka
- Nic nie szkodzi. Przywiozłem chińczyka ale pewnie już wystygł- odpowiedział unosząc torbę z jedzeniem na wynos. - Ciężki dzień?
- Nawet nie wiesz jak bardzo - Jaskólski otworzył dzwi by mogli wejść do środka.
Obaj zdjęli buty i przeszli prosto do salonu gdzie usiedli na kanapie. Adrian rozwiązał torbę i podał jedno z pudełek Szymonowi.
- Ja wiem że nie możesz bardzo mówić o pracy ale złapaliście go już? - spytał Kotkiewicz.
- Nie. I nie mamy bladego pojęcia gdzie jest. Zamknęliśmy ten cały jego klub a on sam zniknął- odpowiedział Jaskólski z goryczą w głosie.
- Szymon uważaj na siebie dobrze ?
- A co martwisz się?
- A jeśli się martwię to co ?
- Miło. Ale jak to mówią złego diabli nie biorą. Nie musisz się o mnie martwić- zapewnił Jaskólski.
Rozmawiali długo, popijali piwo które Jaskólski wyciągnął z lodówki. A Dzień zakończyli przytulając się nago na łóżku w sypialni.

Obudził go dźwięk dzwoniącego telefonu . Wyciągnął rękę po komórkę znajdującą się na stoliku nocnym
- Halo - powiedział zaspanym głosem do słuchawki, nie sprawdzając kto wogole dzwoni.
- Jest z Tobą Kociak ? - usłyszał zmartwiony głos Marczaka.
- C-co ? - spytał ponownie i podniósł sie do siadu.
- Adrian, jest z Tobą ? - Szymon rozejrzał się po pomieszczeniu. Druga część łóżka była całkowicie pusta.
- Czekaj - powiedział do rozmówcy. Szybko podniósł się z łóżka by sprawdzić pozostałe czesci mieszkania.
- Musiał wyjść.  Coś się stało? - spytał Kamila.
- Wczoraj wieczorem zabito policjantów którzy pilnowali jego siostrę. Ją i jej córkę porwano.
- Co kurwa ?! Marczak powiedz mi że żartujesz? - Szymon zaciskał mocno rękę na telefonie.
- Szymon uspokój się i przyjerzdzaj na komendę. - Kamil zakończył połączenie.
Szymon pospiesznie zaczął wciągać na siebie porozucane po całej sypialni ubrania. Wykręcił numer do Adriana ale  jedyne co usłyszał w słuchawce to poczte. Przeszedł do kuchni gdzie wczorajszego wieczoru zostawił kluczyki do auta. Na kuchennym blacie obok kluczy leżał szkicownik, który policjanci przywieźli Kociakowi z jego mieszkania gdy umieścili go w Leśniczówce. Szymon przekartkował kilka stron na większości z nich były jakieś zwierzęta oraz kwiaty które pewnie miały być wzorem tatuarzy, ale jeden rysunek przedstawiał miejsce chatkę wsrodku pola ze stodołą a w oddali było widać las. Jaskólski zgarnął szkicownik oraz klucze i biegiem wybiegł z mieszkania. Drogę na komendę pokonał w ekspresowym tempie. Był pewny że nie jeden kierowca wykręcił numer na 112 zgłaszając idiote na drodze stwarzającego zagrożenie. Chwilowo miał to gdzieś. Drogę z policyjnego parkingu do budynku pokonał biegiem. Wpadł do gabinetu komendanta nie siląc się na jakiekolwiek uprzejmości
- Czy ktoś mi kurwa wyjaśni o co chodzi ?! - spytał przerzucając spojrzenie z Marczaka na Puszczyńskiego.
- W nocy znaleźli zastrzelonych w radiowozie policjantów pod blokiem siostry Kociaka, odrazu policja sprawdziła mieszkanie. Było puste.
- Kiedy widziałeś Kociaka ostatni raz ? Próbujemy się do niego dodzwonić ale ma wyłączony telefon.
- Nie wiem. W nocy, był u mnie. Szczegóły spotkania też mam podać?
- Gdzie może być?
- Nie wiem, kurwa. - Szymon schował twarz w dłoniach. Drzwi do gabinetu otworzyły się, stanął w nich Oskar z laptopem który postawił na biurku by każdy z mężczyzn mógł widzieć to co znajduje się na ekranie.
- Chyba Wiem co się stało. Adrian dostał to na komórkę o 3 w nocy - mężczyźni patrzyli na związana młoda kobietę i jej na oko trzy letnią córeczkę. - Piętnaście minut później odebrał telefon rozmowa trwała niecałą minute. Po tej rozmowie musiał zniszczyć kartę i wyrzucić telefon.
- Zabije skurwysyna jak go dorwe- Jaskólski miał minę jakby zaraz miał wszystkich tu zgromadzonych rozszarpać. - wiem gdzie są.
- Gdzie ? - spytał zaciekawiony komendant.
- Pamiętacie zeznania Adriana ? Droga w kierunku Białegostoku? - Mężczyzna otworzył szkicownik by pokazać pozostałym rysunek.- tam są.
- Wysłali Kociakowi zdjęcie o 3 w nocy nie możliwe żeby dojechali tam ze Szczecina. - Marczak starał się być głosem rozsądku ale również był zdenerwowany.
- Zdjęcie mogli zrobić jeszcze w Szczecinie, ale ja wiem że to jest ich miejsce docelowe. Monte nie pojechałbym by do Szczecina, ukrył się tam gdzie myśli że nikt go nieznajdzie. Jedyną osobą która mogłaby nas na to miejsce doprowadzić jest Adrian - Jaskóła starał się przekonać do swojej teorii pozostałych. Popatrzył w twarz przyjacielowi - Kamil, jeśli on straci siostrę to jemu będzie już wszystko jedno czy Monte zabije go odrazu czy zrobi to Dziadek w więzieniu.
Marczak przyglądał się uważnie brunetowi.
- Ale jak mamy znaleźć to miejsce ? To jak szukanie igły w stogu siana- Kamil wzruszył ramionami. Bardzo chciał móc zrobić więcej.
- Znamy przybliżony czas, godzina jazdy w kierunku Białegostoku,  później półgodziny z zawiązanymi oczami pewnie musieli zjechać z trasy. Oskar możesz jakoś zawęzić ten obszar. Załóżmy że jechali przepisową prędkością.
- Już się robi. - na ekranie laptopa wyświetliła się mapa. Policyjny informatyk wpisywał dane jakie posiadali i po chwili na mapie pojawiło się czerwone koło.
- Potrzebujemy helikoptera - powiedział całkowicie poważnie Szymon.
- Jaskóła ją cię powinienem zatrzymać na komendzie.
- Jutro wystawi mi Pan naganę a teraz błagam możemy się ruszyć? Oni nie mają dużo czasu. - Szymon był policjantem od 15 lat i nigdy nie był tak zdesperowany jak teraz. - Komendant chwycił za słuchawkę telefonu stojącego na biurku - Odlot za 10minut, dwójka pasarzerów.
Dwójka podkomisarzy wyszła z gabinetu . Zanim udali się na dach gdzie znajdowało się lądowisko, pobrali z magazynu dodatkową broń oraz amunicję.
Biegiem wsiedli do helikoptera. Pilotowi pokazali obszar jaki muszą przeszukać oraz rysunek autorstwa Kociaka.
Helikopter wystartował kierując się na obszar poszukiwań. Latali wzdłuż zaplanowanego schematu. Obaj podkomisarze używali lornetek by bacznie obserwować teren.
- Spojrzcie tam - Marczak wskazał kierunek.
- Zniżam się- zakomunikował pilot.
- Ląduj. Posesja wygląda podobnie jak ta z rysynku - Pilot wylądowała na polu około 400 metrów od miejca które wypatrzył Kamil.
Wyskoczyli z maszyny i biegiem pobiegli w stronę stodoły, założyli że to właśnie tam przebywali zakładnicy. Normalnie weszli by do środka wrzucając granat chukowy ale jedną z zakładniczek jest mała dziewczynka. Ostatnie czego chcieli to uszkodzić jej słuch.
Skradali się po cichu, by ktoś o ile wogole ktoś był w środku nie usłyszał ich zawczesnie. Niestety z zewnątrz nie słyszeli jakichkolwiek głosów. Jedyną zecza jakamogla sugerować obecność kogoś na tej posesji był samochód ale i on nie dowodził tego że Adrian bądź jego rodzina są w środku.
- Co robimy ? - spytał Marczak wyższego.
- Wejdę sam- odpowiedział ciężko oddychając.
- Mowy nie ma - zaprzeczył odrazu Kamil.
- Nie, posłuchaj. Wejdę sam, podłożysz nogę między dzwi żeby zostały uchylone może dzięki temu będziesz słyszał co się dzieje w środku. Nie zajdziemy ich od żadnego tyłu, jedyne wejscie jest przez te dzwi - Szymon wskazał palcem - myśląc że jestem sam, będziemy mieć choć cień przewagi nad Monte.
- Dobra niech tak bedzie- Marczak niechętnie zgodził się na plan przyjaciela.
- Idę- Jaskólski wziął dwa głębsze wdechy i już otwierał dzwi. Wszedł do środka, od wejścia uderzył go zapach stechlizny. Cała stodoła zagracona była drewnianymi klatkami po warzywach.
- Ucisz bachora !!!- usłyszał krzyk. Po cichu zaczął się skradac do miejsca z kąd dochodziły głosy. Słyszał przerywany płacz dziecka, dość cichy. Zdawał sobie sprawę że mała musiała płakać już od kilku godzin.
- Wypuść je - usłyszał Adriana - zrobię co zechcesz. Tylko proszę wypuść je.
- Są moim zabezpieczeniem żebyś zrobił wszystko co powiem - Jaskólski usłyszał pewnego rodzaju dzikość w wypowiadanych przez porywacza słowach.
- No proszę imprezka, a ja nie dostałem zaproszenia - powiedział na głos, ukazując swoją obecność. Przemysław Montowski stał trzymając broń. Na krześle przed nim siedział przywiazany Kociak. Pod ścianą siedziały przywiązane dziewczyny. Monte odwrócił się w stronę z którego padły słowa.
- No proszę proszę- uśmiechną się szyderczo - Twój piesek przyleciał.
- A gdzie są Twoje pieski ? Ty sam jeden na tróje zakładników?- Jaskólski wypowiadał słowa głośno tak by Marczak mógł usłyszeć choć część rozmowy. - odłóż broń i na kolana. Usłyszał śmiech, głośny i przyprawiający o ciarki.
- Broń na ziemię i na kolana ! - Szymon zaczą tracić cierpliwość. Zrobił dwa kroki do przodu. A w tedy Monte przestał się śmiać i z furią w oczach wycelował broń w policjanta. Strzelił. Szymon też strzelił ale odrazu poczuł ból. Zgiął się w pół. Kula ugodziła go w brzuch, momentalnie zaczęło dzwonić mu w uszach. Słyszał krzyki ale tak jakby znajdował się pod wodą. Opadl na kolana. Usłyszał kolejne dwa strzały a zaraz potem poczuł czyjeś ręce na sobie. Czuł że go potrząsają, klepią po policzkach. Dłoń przycisnął do rany by spróbować zatamowac krwawienie.
- Nie, nie, nie - usłyszał głos Adriana - proszę nie. - Widział jego załzawione oczy gdy pochylał się na dnim. Wolną ręką dotkną policzka blondyna I cicho wyszeptał
- Masz piegi. Lubię piegi.- jego powieki opadły i widział już tylko ciemność.

Kociak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz