10

229 17 0
                                    

Pracowali od kilku godzin, na przmian odkładając jedne dokumenty a biorąc drugie i z powrotem.
Agata podniosła z ziemi jedną fotografie a później drugą. Przyglądała im się uważnie
- Wszyscy dilerzy mieszkają w blokach w różnych częściach Warszawy  ? - spytała.
- Tak- odpowiedziała jej Aleksandra.
- Może będę teraz trochę teoryzować,  ale ja chyba wiem jak wymieniali gotówkę na towar.
- Jak ? - spytał jednocześnie Jaskólski z Marczakiem. Agata podniosła ze sterty kilka zdjęć które przypięła na tablicy
- Wysyłali paczkami, zobaczcie- wskazała ręką na kilka fotografi na których widoczni byli kurierzy
- Różne firmy, różni ludzie ale przez to nie braliśmy tego pod uwagę.
Na większości zdjęć widać było kilku kurierów, którzy wnosili paczki dla mieszkańców poszczególnego bloku.
- Musimy ich przesłuchać- powiedział Marczak.
- Jutro jak codzień napewno przywiozą paczki - skomentował Jaskóła.
- Nawet jeśli by jakąś paczka zaginęła to wielkiej straty by niebyłoo a tak przywódca grupy nie ryzykował ujawnienia - powiedział Bartek.
Wszyscy pokiwali głowami. Marczak miał ochotę uderzyć się z otwartej dłoni w twarz, przecież to logiczne że w obecnych czasach zamawiamy i wysyłamy paczki których nikt nie sprawdza ani nie kontroluje. A mieszkając w bloku kurier ma do rozniesienia kilka lub kilkanaście paczek do różnych mieszkan, nikt nie zwrócił nawet uwagi na niego.
- Musimy się dowiedzieć z jakiego adresu przychodziły i do jakiego były dostarczane - powiedział Marczak.
- Ja też coś mam, powiedziała Aleksandra ale też będę tylko teoretyzować. Przez cały czas zastanawiam się czemu nie zabili Kociaka tylko mu grożą to działa na jego nie korzyść bo sugeruje ze żadnych gróźb nie ma i sam je wymyslił . Przecież napewno mieli mnóstwo okazji żeby się go pozbyć. No i właśnie odsłuchałam nagranie z procesu Dziadka, jego ostatnie wypowiedziane zdanie brzmiało- znajdę sposób by zabić go osobiście. I pomyślałam że to właśnie o to chodzi żeby wrobić Kotkiewicza żeby spowrotem trafił do więzienia najlepiej tego w którym siedzi Dziadek.
- Każdy z zebranych popatrzył na nią uważnie. Teoria była mocno naciągana ale układała się poniekąd w całość.
- Myślisz że Dziadek ma takie znajomości i kontakty żeby mieć pewność że Adrian trafiłby akurat do tego samego więzienia? - Jaskóła uniósł brwi spogladajac na swojego wieloletniego przyjaciela. Marczak wzruszył ramionami. Nie chciał wyciągać zbyt daleko idących wniosków.
Do pomieszczenia wszedł Oskar - mam kontakt do matki tej zmarłej prostytutki co zgłosiła pobicie. Pogrzebałem też w przeszłości nowego przyjaciela Dziadka ale nieznalazłem nic co przekazałem wam już wczesniej. Facet siedzi od dziesięciu lat. Przed zabujstwem nie jednokrotnie wzywał policję do awanturującej się żony. Ma dwójkę dzieci, które zostały umieszczone w rodzinie zastępczej. Nie znalazłem żadnych powiązań by znali się z Dziadkiem wcześniej więc zakładam że musieli poznać się w więzieniu. Jeśli chodzi o wykaz widzeń naczelnik skontaktuje się z nami dziś po południu.
- Po co takiemu człowiekowi znajomosc z Dziadkiem? - głośno spytał Marczak. - Oskar sprawdź jeszcze proszę wszystko to co dotyczy jego dzieci dobrze ? Informatyk policyjny kiwnął głową i ponownie wyszedł z pomieszczenia udajac się do własnego.
Zbliżał się już ranek a policjanci jedyne co mieli to mnóstwo teorii.
- Choćmy obudzić śpiących chłoptasiów, może po nocy spędzonej na dołku powiedząc coś jeszcze - szepnął Szymon do Kamila a do grupy zwrócił się słowami
- A wy do domu porządnie się wyspać i dopilnujcie by Oskar też wrócił do domu.
Ponowne przesłuchania nie wniosły nic nowego a każdy z dilerów podtrzymywał swoje zeznania z dnia wcześniejszego.
Obaj podkomisarze zmęczeni całonocna pracą zgodnie z umową udali się do gabinetu komendanta.
- Udało się Wam coś ustalić? - spytał prokurator.
- Nie wiele same teorie i poszlaki, zero jakichkolwiek twardych dowodów- odpowiedział Jaskólski z goryczą w głosie.
- Zatem wystawiam nakaz aresztowania Adriana Kotkiewicza. Jeszcze dziś ma znaleźć się w areszcie. - powiedział stanowczym głosem Wrzosek. Policjanci pokiwali głowami na znak zgody. Musieli zatrzymać podejrzanego.
- A teraz do domu panowie. Zatrzymacie go wieczorem - nikt z zebranych nie bał się że Kotkiewicz ucieknie, znajdował sie cały czas pod obserwacją policjantów niższego szczebla a podkomisarze byli na nogach od przeszło 24 godzin a samo zatrzymanie mogło pojsc różnie zwłaszcza że wszyscy zgromadzeni w pokoju wiedzieli o broni jaką posiadał podejrzany. Musieli wrócić do domu i choć na kilka godzin położyć się we własnych łóżkach

Kociak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz