8

243 14 0
                                    

Szli ulicą Tuwima próbując nie rzucać się w oczy. Obserwowali otoczenie oraz budynki w których potencjalnie mogłaby znajdować się melina z uzależnionymi dziewczynami. Szymon nawet nie chciał myśleć co się z nimi działo za zamkniętymi drzwiami. Przełknął gule w gardle i postanowił skupić się na zadaniu.
- Wątpię że nielegalny klub działa tu nadal. Napewno za pieniądze z napadu otworzyli coś bardziej luksusowego pod przykrywką czegoś legalnego. - odezwał się Marczak.
- Oskar już przygotowuje listę klubów otwartych w ciągu ostatnich pięciu lat. - odpowiedział Jaskólski.
- Patrz - Kamil wskazał ręką na kobietę ubraną w charakterystyczną krótką sukienkę koloru jaskraworóżowego z odkrytymi plecami. Stała na skrzyżowaniu dwóch ulic w oczekiwaniu na klienta. - może porozmawiamy z Panią.
- Możemy.  - obaj podeszli do kobiety z dwóch stron tak by uniemożliwić jej ewentualną ucieczkę. Za każdym razem działo się to tak samo, jak tylko unosili do góry odznaki kobiety zaczynały uciekać. Jaskóła złapał wychudzoną kobietę za łokieć. Jej skóra była wyniszczona i w opłakanym stanie nie tylko przez zbyt częste korzystanie z solarium ale również przez używki alkohol, papierosy, narkotyki. Jej wlosy koloru blond byly suche i wyniszczone przez tonę lakieru jaki na nie nakładała - Nie chcemy cię zatrzymać, tylko pogadać- Szymon był stanowczy cały czas trzymając kobietę. Kamil wyciągnął z kieszeni banknot 100zl którym zamachał przed oczami kobiety a gdy ta chciała go chwycić zabrał go i schował za siebie - dostaniesz jak odpowiesz na nasze pytanie.
- Czego chcecie ? - wychrypiała wyszarpując się z uścisku Jaskólskiego.
- 5 może 6 lat temu był tu nielegalny klub , w którym pracowały kobiety mocno uzależnione.
- Nic na ten temat nie wiem.
- To może sobie przypomnisz - Kamil podniósł banknot do góry i nim zaszeleścił.
Kobieta przez chwilę milczała, walcząc sama ze sobą aż w końcu powiedziała
- Och dobra. Stoję tu od roku ale pamiętam jak kilka lat temu  na mieście gadali żeby omijać ten rewir. Jeśli któraś chciała tu pracować znikała- zatoczyła koło rękami dodając - puff.
- Coś więcej?
- Na mieście gadali że źli ludzie trzymali dziewczyny w klatkach cały czas podając narkotyki żeby nie krzyczały, nic więcej nie wiem. Nawet nie wiem czy to prawda od lat nikt nic nie słyszał. Tak sobie myślę że to plotki by żadna z nas się tu nie pojawiała- dodała wyciągając rękę po pieniądze. Kamil podał jej banknot i wizytówkę- jak dowiesz się czegoś więcej skontaktuj się z nami.
Kobieta pochwyciła banknot z wizytówka i szybkim krokiem odeszła chowając zaplatę w czarnej nerce przypiętej na biodrach.
Obaj mężczyźni popatrzyli na siebie
- Coraz częściej myślę o tym że daliśmy ciała - szepnął Szymon w przestrzeń.
- Ja też. Mam ochotę rwać sobie włosy z głowy i czuje jak mnie coś rozssadza od środka. Jakim cudem żyliśmy tyle lat w nieświadomości co się wyrabia w tym mieście. - Marczak odetchnął głęboko.

Przez kilka dni nie wiele posuneli się ze sprawą. Nie wydarzyło się nic co naprowadziłoby funkcjonariuszy na nowy trop. Żadnego zarejestrowanego przedawkowania, żadnych dilerów w barze Kociaka czy wiadomości z groźbą. Późnym wieczorem Jaskólski zaparkował auto niedaleko baru. Przez chwilę obserwował wchodzących i wychodzących ludzi. Przez te całe pięć lat ani razu nie pomyślał o tym że Kotkiewicz będzie przedsiębiorcą a patrząc po ilości osób jaką przyciągał bar musiał całkiem dobrze prosperować. 
Wysiadł z auta i szybkim krokiem mijając przechodniów ruszył w stronę baru.  Otworzył dzwi przepuszczając w nich wychodząca grupkę kobiet. Wchodzac do środka został odrazu zauważony przez właściciela. Podszedł w stronę długiego drewnianego blatu przy którym siedzieli klienci popijając alkoholowe napoje.  Kotkiewicz omijał go obsługując innych klientów. Gdy tylko zwolniło się miejsce usiadł na wysokim drewnianym krześle patrząc wymownie na obsługujących ludzi Adriana.
- Co tu robisz ? - spytał z niezadowoleniem w głosie.
- Przyszedłem po pracy do baru, chyba mi wolno - odpowiedział z przekąsem Jaskólski
- Bliżej Komendy nie ma innego baru ? - Kotkiewicz spytał zbyt głośno przez co zwrócił uwagę ludzi siedzących wokół baru. - co podać ?
- Piwo, ciemne.
Blondyn wziął szklankę i zaczął nalewac piwo z nalewaka pod czujnym okiem Szymona. Postawił przed brunetem a gdy ten podsunął mu  banknot powiedział
- Na koszt firmy - i odszedł w stronę innych klientów.
Było dobrze po północy a w barze nadal kręciło się sporo osób, niektórzy z nich już całkiem mocno wstawieni. Jaskóła przyglądał się przez cały czas Adrianowi i był w niemałym szoku. Obsługiwał klientów za barem, jak trzeba było podawał jedzenie z kuchni gdy kelnerki się nie wyrabiały. Rozmawiał z ludźmi i to wieloma. Zauważył kilkoro klientów, moglby się założyć że stałych bywalców, którzy zapraszali go do wspólnego stolika by chwilę z nimi pogadał. Gdy się poznali był dzieckiem teraz miał przed sobą mężczyznę. ,,sporo młodszego mężczyznę " - pomyślał. Sam niewiedział po co tu dziś przyszedł. To zawieszenie związane ze sprawą dobijało go.
- Idę do domu - usłyszał Jaskóła głos Adriana zwracający się do barmana.
- Już dawno powinieneś w nim być- mężczyźni przybili sobie piątki. Kotkiewicz wszedł jeszcze na chwilę na kuchnie z której zabrał plecak i porzegnał się z obsługą lokalu.
Wyszedł na zewnątrz oddychając świerzym powietrzem. Mieszkał bardzo blisko, droga do mieszkania zajmowała mu średnio 15 minut wolnym spacerkiem. Nie odwracał się za siebie a i tak słyszał kroki idące za nim. Nie musiał sprawdzać do kogo należą bo wiedział to doskonale. Gdy znalazł się w bezpiecznej odległości od baru niespodziewanie odwrócił się i spytał
- Czemu za mną idziesz ? Jeśli chcesz mnie przesłuchać to masz kontakt do mojego adwokata, możesz mnie wezwać na komendę w celu przesłuchania.
- Nie chce cię wzywać na komendę ale myślałem że porozmawiamy - Jaskólski spojrzał na blondyna. W jego oczach dostrzegł coś czego się nie spodziewał żal.
- Nie mamy o czym. - Kociak odwrócił się ponownie obierając sobie dobrze znaną drogę na osiedle.
- Poczekaj, porozmawiajmy.
- O czym chcesz rozmawiać? - Adrian cały czas szedł na przód a Szymon za nim.
- O naszym związku.
Kotkiewicz przystaną i ponownie odwrócił się w stronę bruneta
- Nasz związek to była fikcja którą stworzyłeś żeby dobrać się do Dziadka. Gratuluję udało Ci się.
- Właśnie to chce wyjaśnić. Naszego związku w ogóle nie było bo nie byłeś ze mną tylko z Adamem a on nie istnieje.
- Nie istnieje. - powtórzył jak echo Adrian . - To po co chcesz wogole o tym rozmawiać?
- Bo odbieram wrażenie jakbyś tego nie przepracował - blondyn zaśmiał się w głos.
- Ooo wiesz mi przepracowałem to. Miałem dużo wolnego czasu by to przepracować ale to nie znaczy że mam być teraz Ci w jakikolwiek sposób wdzięczny albo udawać że się świetnie bawiłem z kawału- spojrzenie Adriana było tak intensywne że przeszywało Szymona na wylot.
- To nie był kawał tylko praca, takie dostałem zadanie i je wykonałem. - powiedział z żalem w głosie Szymon.
Kotkiewicz chciał spytać o to czy do jego zadań należało to żeby zabrał go autem do lasu, gdzie mógł mu obciągnąć ale zamiast tego powiedział
- Wykonałeś zadanie z sukcesem, jak na policjanta przystało. A  jeśli się martwisz o moje serduszko to nie musisz jest całe i ma się dobrze.  Teraz proszę jeśli coś odemnie chcesz to wezwij mnie na przesłuchanie, ale mnie nie nachodz i nie przysyłaj swoich ludzi - to powiedziawszy ruszył prosto do mieszkania nie słysząc już idących za nim kroków.
Gdy tylko wrócił do domu dostał SMS
,, Staramy się ciebie chronić bo mamy słuszność podejrzewać że grozi Ci niebezpieczeństwo więc chcąc nie chcąc będziemy się obok ciebie kręcić ".
,, nie potrzebuje ochrony a tym bardziej Twojej ".
Nie dostał już żadnej odpowiedzi.

Kociak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz