Z Leśniczówki udali się z powrotem na komendę. Całą drogę jadąc w milczeniu. Tylko Marczak co chwilę zerkał na wściekłego Szymona, mimo że swój wzrok powinien skupiać na drodze.
Jaskólski patrzył przez okno na mijane drzewa, zastanawiając się nad słowami Kociaka gdy ten nazwał go dupkiem. Czy nim był ? Pewnie tak, ale w jakiś nieznany Szymonowi sposób słowa go dotknęły. Sam nie wiedział czy spowodowały to słowa czy spojrzenie jakim obdarował go Adrian. Wściekłe i zranione.
Gdy tylko zaparkowali policyjny radiowóz na przeznaczonym do tego parkingu, obaj wyskoczyli z auta ekspresowo. Wchodząc głównym wejściem udali się prosto do gabinetu komendanta gdzie Zdali relację z przebiegu całej akcji.
- Teraz pozostaje nam czekać aż ktoś z wysoko postawionych osób się do nas odezwie - odezwał się Witold Puszczyński bujając się na czarnym skurzanym fotelu. Podrapał się po policzku z delikatnym kilkudniowym zarostem. Wierzył w swoich ludzi, bardzo często dawał im wolną rękę w kwestii prowadzonego śledztwa ale teraz miał głowę pełną obaw. Jeden zły ruch mógł ich kosztować utratę pracy.
- Oscar jest z nim. Rano zmieni go ktoś inny. Miejmy nadzieję że uda mu się też coś znaleźć- westchnął Marczak, któremu coraz mniej podobało się dokąd zmierza to śledztwo. Potencjalnie sprawa miała być jak każda inna. Spotkani na mieście dilerzy mieli zaprowadzić policjantów do szefa a on do źródła pozyskiwania narkotyków. A tym czasem sprawa była bardziej zagmatwana niż nici w tureckim dywanie.
- Jeszcze jedno. - odezwał się po chwili ciszy Jaskólski który do tej pory nie wiele mówił. Głównie wtrącał swoje uwagi w wypowiedz Kamila, przerywając mu tym samym. - pracownicy Kociaka potrzebują zajęcia. My codziennie coś zamawiamy z okolicznych barów, zaproponujmy im żeby codziennie gotowali nam obiady do czasu aż nie rozwiążemy tej popieprzonej sprawy. - westchną przeciągle. Obaj mężczyźni popatrzyli na niego uważnie.
- No co - wzruszył ramionami - chcecie żeby taki Marcel zwinął nam kilka radiowozów z policyjnego parkingu z nudów? - Marczak prychnął, doskonale wiedział że nie chodzi o to by pracownik Kociaka miał zajęcie a o to że Jaskólski próbuje naprawić to co zepsół. Tak naprawdę przez te wszystkie lata nie rozmawiali z Szymonem otwarcie o jego orientacji seksualnej. Mimo że Kamil próbował nie raz , za każdym razem przyjaciel albo zmieniał temat albo się wypierał. Ale przecież Marczak nie był głupi, przez piętnaście lat znajomości nie widział żadnej kobiety u boku Jaskóły, za to widział jak ten całuję Kociaka.
- Zgoda, zgoda. Niech będzie, nie będziecie musieli przynajmniej latać po żarcie, tylko skupicie się na robocie. - machną ręką komendant, odginając się na fotelu jeszcze bardziej- a teraz do domu wyspać się i to porządnie !Następnego dnia już od świtu siedzieli w autach przed blokami wszystkich zatrzymanych dilerów w oczekiwaniu na przyjazd kurierów.
- Ciężka noc? - spytał Kostrzewa patrząc czujnym okiem w stronę Jaskóły. Upił z papierowego kubka łyk czarnej kawy którą kupił po drodze na stacji.
- Nie mogłem spać- odpowiedział upijając ze swojego kubka gorącą kawę. Doskonale wiedział że nie postawi go na nogi tak jakby chciał ale i tak zamierzał wypić ją całą.
Podkomisarz nie znosił obserwacji i tego bezczynnego siedzenia, zdecydowanie wolał pracę pod przykrywką. Lubił jak się coś działo.
- Patrz jest kurier Dpd - Piotr wskazał podjeżdżającego busa.
Obaj mężczyźni wyszli z auta. Przechodząc na drugą stronę ulicy zaczepili wysiadającego kierowcę.
- Dzień dobry możemy zająć chwilę? - spytał Jaskólski unosząc odznakę. Kurier był zdziwiony, młody chłopak napewno nie pracował długo. Wyglądał jakby dopiero co zrobił prawo jazdy.
- Yyy źle stanąłem? - spytał przypatrując się policjantom.
- My nie w tej sprawie. Chcemy się dowiedzieć czy dostarczał Pan jakieś paczki pod siódemkę ?- Jaskólski wskazał na blok przed którym się znajdowali, żeby nie byli żadnych wątpliwości o które mieszkanie nr siedem w którym budynku chodzi.
- Codziennie dostarczam jakieś paczki do różnych mieszkań, jeśli mam być szczery to nie wiem - kurier przerzucał wzrok z jednego policjanta na drugiego- nie prowadzę żadnego rejestru ile kto paczek w danym tygodniu zamówił.
- Skup się i pomyśł czy w ostatnim miesiącu była jakaś paczka pod ten adres ? - Jaskólski był coraz bardziej zirytowany i nie zamierzał tego ukrywać.
- Niee..- powiedział chłopak intensywnie myśląc- chociaż była jedna, adres był pomylony. Była do jakiegoś chłopaka, nawet mi dowód pokazywał że faktycznie paczka była zaadresowana do niego ale numer mieszkania był jakiś inny. Zaczepił mnie jak wchodziłem po schodach.
- A On wysyłał jakieś paczki ? - spytał młodszy funkcjonariusz.
- A tego to nie wiem, ja tylko rozworze paczki. Musiałbym spytać kolegi czy jakieś zabierał paczki z tego adresu.
- Dobrze, dziękujemy- obaj policjanci odwrócili się i ruszyli z powrotem by zająć swoje miejsce w aucie i czekać na przyjazd kolejnego kuriera z innej firmy.
Obserwacje potrwały do późnego popołudnia. Każdemu kurierowi zadawali te same pytania. Najdłużej czekali na kurierów odbierających paczki. Jedni mówili że były paczki, drudzy że nie pamiętają i że trzeba się kontaktować z dyspozytornią.
Pod wieczór standardowo spotkali się w większości grupą, w pokoju na trzecim piętrze wymieniając informacjami.
- Oskar zadzwoń do wszystkich firm kurierskich i poproś o adresy - Marczak zwrócił się do policyjnego informatyka - ja już uprzedziłem Wrzoska że potrzebne będą nakazy do udostępnionych danych.- Oskar pokiwał głową.
- Jak minęła nocka z Kociakiem ? - spytał Przemek.
- Dobrze, nie chrypie- wszyscy zebrani wybuchnęli śmiechem - podsunął mi jedną myśl dzięki której mam nadzieję zlokalizuje ten dziwny klub. - Pomachał zebranym i uciekł do swojej jaskini by móc pracować w ciszy.Nazajutrz, z samego rana prokurat Andrzej Wrzosek wystawił nakaz aresztowania Moniki Janik . Ekipa na czele z dwójką podkomisarzy Szymonem Jaskólskim oraz Kamilem Marczakiem w pełnym umundurowaniu z bronią w rękach zrobiła nalot pod wskazany przez Oskara adres pod ktorym zarejestrowana była działalność firmy sprzątającej. Jedyne co udało im się znaleźć to zaniedbaną działkę na której stał stary barak a w środku nic co było nielegalnego.
Jaskóła kopną w starą zardzewiałą puszkę znajdującą się na terenie i przeklą siarczyście.
- Przepytajcie sąsiadów na całej ulicy - krzykną Marczak do swoich ludzi wyciagajac telefon. Policyjny informatyk odebrał odrazu
- Oskar, czy mamy jakiś inny adres, cokolwiek ?
- Niestety nie. Dzieci od momentu przysposobienia są w edukacji domowej w takzwanej chmurze. Równie dobrze mogą być zagranicą - Kamil czuł że Oskar chciałby zdobyć więcej informacji ale obaj dobrze wiedzieli że mają doczynienia z bardzo przebiegłą kobietą. - Wygrzeb wszystko o adopcji, dokumenty z sądu. Dane adwokata wszystko. Gdzieś musieli mieszkać.
- Już się robi - odpowiedział Oskar a Marczak rozłączył się.
Jaskólski spojrzał na przyjaciela - Jedziemy do akademików, przepytamy pracowników. - Kamil przytakną kiwnieciem głowy i obaj ruszyli do auta zaparkowanego na chodniku przed posesją.
Rozmowy z kilkorgiem pracowników firmy niewiele wniosły nowego. Każdy zeznał to samo, przelewy wpływały co miesiąc ale od niecałego roku się to zmieniło. Monika zapłaciła za pierwsze pół roku z góry a później za drugie pół roku pracy. I tyle ją widzieli. Od kierowniczki, która była odpowiedzialna za pracowników i wykonaną prace dostali numer telefonu przez który się kontaktowały. Ale to również był niezarejestrowany czeski numer na kartę.
- Proszę do niej zadzwonić i powiedzieć że jest jakiś problem, nie wiem co kolwiek, na przykład że chce Pani złożyć wypowiedzenie byleby chciała się z Panią spotkać- nakazał twardo Jaskólski. Kobieta była mocno zdenerowana
- Czy mogę wiedzieć o co chodzi ? Pani Moniką to taka dobra kobieta, sporo mi płaci i nie chce się zwalniać- powiedziała drżącym głosem.
- Proszę się postarać uspokoić- powiedział Marczak piorunując Szymona wzrokiem. Jego postawa i wkurzony wyraz twarzy nie pomagały- czy wie Pani coś o handlujących dilerach pod akademikiem ?
- O dilerach ? Ja nic nie wiem - powiedziała odrazu.
- Proszę nie kłamać- Jaskólski był pewny że kobieta musiała coś wiedzieć- skoro nie Monika to kto informował studentów ? - Kobieta nie wiedziała co odpowiedzieć zamiast tego zaczęła cicho szlochać. Dla Szymona trochę zbyt sztucznie.
- No więc jak będzie? Porozmawiamy tu czy na komendzie ? - spytał zakładając ręce na piersi i przyjmując groźna postawę mimo spojrzeń jakie rzucał mu Marczak. Kobieta otarła łzy i powiedziała
- Ja naprawdę nic nie wiem o żadnych dilerach, Pani Monika powierzyła mi firmę. Ja nawet nie rozmawiałam w ogóle z mieszkańcami. Teraz ta młodzież nie wychowana jest że nawet dzień dobry nie powie. - całą trójką spojrzeli na mężczyznę który pojawił się na schodach z zamiarem zejścia z nich. Ubrany był w strój roboczy, sugerujący że był zatrudniony jako złota rączka. Jak tylko zobaczył dwóch umundurowanych policjantów zawrócił i zaczął uciekać. Jaskólski niewiele myśląc ruszył w pościg za nim. Mężczyzna wyglądał na takiego koło pięćdziesiątki ale był szybki i znał budynek bardzo dobrze. Za to Szymon był zdeterminowany i nie dał uciekinierowi zbyt daleko uciec. Powalił go na ziemię i skuł ręce kajdankami.
- Przejedziemy się na komendę- powiedział odrazu i pociągnął mężczyznę za sobą. Ten próbował się szarpać mimo że doskonale wiedział że nie ma szans z wysokim i umięśnionym podkomisarzem.
- Ja nic nie wiem - powiedział gdy zdał sobie sprawę z tego że nie ma szans by wyrwać się z uścisku Szymona.
- Bierz Panią-Jaskólski zwrócił się do przyjaciela gdy tylko podszedł z zatrzymanym- przesłuchamy państwa na komendzie.

CZYTASZ
Kociak
AksiAdrian Kotkiewicz po ponad czterech latach spędzonych w więzieniu za handel narkotykami i udział w grupie przestępczej wychodzi na wolność. Ze wszystkich sił stara się nie pakować w kłopoty i być przykładnym obywatelem. Przeszłość jednak nie daje o...