14

112 12 0
                                    

Minąło kilka długich dni odkąd Adrian został ponownie uwięziony. Z każdym dniem czuł się gorzej niż w więzieniu, a z braku zajęcia robił się coraz bardziej drażliwy. Z nudów gotował, czytał książki ktore znalazł czy chodził bez celu w kółko.
Każdego dnia przychodził ktoś inny. Raz była to Aleksandra z którą cały dzień grał w scrabble, raz Marczak który opowiadał o swojej żonie i córkach, raz Przemek którego bardzo interesowała historia jak to się stało że się wplatał w to bagno ale też pozostali, którzy albo pracowali na swoich laptopach albo jak byli po służbie to ją odsypiali. Później znowu wrócił Oskar przy którym jako jedynym nie czół się jak małpa w klatce.
- Zrobiłem spaghetti chcesz ? - spytał Kotkiewicz.
- Nie dzięki. Marek zrobił dziś przepyszne wrapy - powiedział i momentalnie zorientował się co powiedział.
- co ? Jaki Marek? Mój kucharz ? - Adrian był szczerze zddziwiony.
- eh ja się totalnie nie nadaje do pracy w terenie- Oskar uderzył otwarta dłonią w czoło- Jaskóła kazał ci nie mówić ale skoro już i tak wygadałem to On chyba za mocno wziął sobie do serca to co powiedziałeś o współpracownikach. Więc żeby się za natto nie nudzili wydział zaproponował im że do czasu ponownego otwarcia baru będą gotować nam obiady, oczywiście odpłatnie. Dostają kasę i się nie nudzą my nie zastanawiamy się co mamy zamówić- wzruszył ramionami. Adrian nie wiedział co ma powiedzieć. Nie oczekiwał od policjantów że zainteresują się losem byłych więźniów.
- Pozatym - kontynuował Oskar - Marek gotuje zajebiście.
- To prawda. - potwierdził Kotkiewicz. - ale nie musieliście tego robić.
- Wiemy, ale chcieliśmy no i chyba korzystamy na tym bardziej. -Oskar wyciągnął dzwoniący telefon z kieszeni, odebrał odrazu.
- Mam wracać ? Dopiero co przyjechałem. Okej- mówił do słuchawki- Marczak pyta o zakupy. Czegoś potrzebujesz ?
Adrian pokręcił przecząco głową dając do zrozumienia że ma wszystko.
Informatyk gdy tylko się rozłączył powiedział - Zaraz ktoś mnie zmieni, muszę wracać na komendę.
- Szkoda, Ty jeden nie przyglądasz mi się jakbym był niebezpiecznym przestępcą.
- Wiesz oni są policjantami tak długo że czasem chyba myślą że każdy na tym świecie jest przestępcą.
Po około trzydziestu minutach usłyszeli nadjeżdżające auto.
- Przyjechał mój zmiennik.- Oskar podniósł swoją torbę do której zapakował laptopa i czekał aż zmiennik wejdzie do chatki.
Adrian potrzedł do okna by zobaczyć z kim spędzi następne godziny. ,,Świetnie " pomyślał Kotkiewcz obserwując wychodzącego z czarnego auta Jaskółe. Nie widział go od czasu zatrzymania i niejednokrotnie zastanawiał się czy Jaskóła celowo go nie unika.
Szymon wszedł do środka i odrazu zwrócił się do Oskara - masz jechać na komendę, Kamil na Ciebie czeka wszystko Ci wyjaśni- informatyk kiwnął głową, zasalutował pozostałym mężczyznom i wyszedł zostawiając ich samych. Atmosfera momentalnie zgęstniała. Adrian nie zamierzał ani dopytywać czemu Oskar musiał wracać ani czemu Jaskólski postanowił go zastąpić. Żadnego z pilnujących go funkcjonariuszy nie pytal jak idą postepy w sledztwie bo doskonale wiedzial że i tak sie nie dowie.
Odwrócił się w stronę kuchenki na której stało przygotowane dopiero co spaghetti i biorąc talerz do ręki zaczął nakładać.
- Mi nie zaproponujesz ?- odezwał się Jaskólski za plecami Kociaka.
- A co wrapów dla Ciebie nie starczyło ? - spytał Kotkiewicz nie odwracając się.
- Starczyło, były pyszne. - odpowiedział wyższy i dodał - Oskar zdecydowanie musi się podszkolić w pracy.
- Za to On jedyny nie musi się doszkalać z uczciwości.
- My też jesteśmy uczciwi- Kociak prychnął ale nie skomentował. Zamiast tego wziął drugi talerz na który nałożył ciepłe danie i oba talerze postawił na stole. Mężczyźni usiedli i jedli w milczeniu. Szyman widział to jak nie pewnie przy nim czuje się młodszy i bardzo chciał to zmienić.  Każdy z funkcjonariuszy zdawał relacje po pobycie z Kociakiem i każdy mówił to samo ,, fajny chłopak wyszedł na prostą, nie nudziliśmy się " a jego samego trafiał szlak. I moze miał ochotę ganiać za przestępcami bo lubił swoją prace ale wcale nie mniej  wolał siedzieć tu z Kociakiem. Nie chciał żeby coś mu się stało a swoim umiejętnościom ufał najbardziej.
- Kamil mówił, że poprosił Cię byś zrobił mu tatuaż- spróbował zagadać gdy kończyli posiłek.
- Tak. - Odpowiedział krótko Adrian nie patrząc na Szymona.
- Ale wiesz o tym że facet boi się igieł? I będzie to jego pierwszy tatuaż?
- Wspominał. - Jaskólski znów usłyszał zdawkowął odpowiedź. Adrian wstał i sprzątną dwa puste talerze, wstawiając je do zlewu z zamiarem umycia.
- Ja zmyje - powiedział pospiesznie Szymon wstając od stołu.
- Daruj sobie - powiedział chłodno Kotkiewicz.
- Adrian posłuchaj - westchnął Szymon - długo tak nie wytrzymamy. Albo musimy porozmawiać albo zapomnieć o tym co było.
- A co nie zapomniałeś jeszcze?
- Ja tak, ale Ty nie - Kociak znowu prychnął, odkładając mokre talerze i sztućce na suszarkę.
- Wyobraź sobie że to Twoi podwładni powiedzieli , że po zamknięciu mnie wziąłeś dwa tygodnie wolnego, żeby cytuje ,,to odchorować" - uniósł dłonie by ostatnie słowa wziąć w cudzysłów.
- Raz człowiek bierze wolne i każdy się czepia- zmarszczył nos - możemy usiąść i na spokojnie porozmawiać?- gestem ręki wskazał kanapę. Adrian odetchnął i skinął głową. Obaj usiedli zachowując możliwie jak najdłuższy dystans.
- Trochę zaczyna mnie to wkurzać, że dla wszystkich jesteś miły a mnie traktujesz jak wroga - powiedział otwarcie i szczerze. Adrian zastanowił się, Szymon po części miał rację. Prawda jest taka że cały wydział zamieszany był w przekręt zwany ,,uwieść Kociaka".
- Mogę o coś spytać? - patrzył uważnie na bruneta.
- Tak.
- Czy na prawdę wszystko było ściemął?
- Nie. - odpowiedział odrazu-  w przekręcie chodzi o to by się udał. A żeby się udał musiałem Ci oprócz kłamstwa powiedzieć sporo prawdy. Wyobraź sobie że np mówię Ci ze moi rodzice nie żyją a teraz siedzimy i dzwoni telefon a na wyświetlaczu wyświetla się kontakt mama. Tak więc wszystkie te żeczy że mój brat mieszka w Niemczech a rodzice w Kanadzie są prawdą. Prawdopodobnie gdyby mieszkali w Polsce musiałbym skłamać ale musiałbym to zastąpić inną prawdą.
Adrian pokiwał głową.
- Jeśli chodzi o moich współpracowników to nie musiałeś naganiać im roboty - powiedział.
- Tu akurat miałeś rację, o nich nie pomyślałem zamykając bar - przyznał.
Kotkiewicz nic nie odpowiedział tylko przyglądał się uważnie Szymonowi, mimowolnie zmniejszając dystans.
- Jak było w więzieniu? - spytał od niechcenia funkcjonariusz.
Adrian wzruszył ramionami - Jak w więzieniu, początek był trudny. Z czasem było lepiej, po od byciu kursu resocjalizacyjnego dostałem możliwość skończenia szkoły oraz podjęcia pracy. Na kursie poznałem Marcela.
- Przejrzałem jego akta, niezły z niego cwaniaczek.
- Ja myślę że byście się dogadali, oboje lubicie się z wytrychami.
Jaskólski roześmiał się głośno.
- Wybacz włamanie, ale mówiłem poważnie mogłeś złożyć skargę.
- Wiem, ale i tak nie mam nic do ukrycia. Bez różnicy czy przeszukałbyś bar z nakazem czy bez.
- Jak to się stało, że w ogóle otworzyłeś bar ? Studio tatuażu jest oczywiste, ale bar ?
- Bo lokal był  barem. Kiedyś prowadzili go Ciotka z Wójkiem. Gdy wyszedłem z więzienia wystarczył drobny remont. Nie musiałem mieć dużego wkładu finansowego w rozpoczęcie działalności.
- I pomyślałeś że zatrudnisz byłych więźniów?
- Prawdę powiedziawszy nie planowałem tego na początku, sami się napatoczyli. Gdy spotkałem ponownie Marcela narzekał na brak pracy więc oczywiście mu ja zaproponowałem a gdy okazało się że zna dziewczynę w takiej samej sytuacji zatrudniłem też ją i tak wyszło - Adrian sam się zaśmiał i wzruszył ramionami.
- Gdy Cię aresztowaliśmy bronili Cię jak lwy, myślałem że Marcel wydłubie mi oczy. Głosem rozsądku okazał się Marek.
- Taki już jest, no i ma talent kucharski. Powinien pracować w restauracji, nie u mnie w barze.
- To prawda gotuje wyśmienicie. Nie będę ukrywał, na początku miałem do nich dystans ale okazali się być bardzo w pożądku.
- To prawda. Szkoda tylko że ludzie z góry Cię skreślają jak dowiadują się że jesteś byłym więźniem.
- Przykro mi że tak się stało. Gdybyś zeznawał te pięć lat temu i powiedział wszystko to co powiedziałeś nam na przesłuchaniu wyrok prawdopodobnie byłby łagodniejszy.
- Wiem,  ale wtedy zeznawanie wydało mi się nie na miejscu. Wiesz czułem się trochę zdradzony. - Szymon bacznie obserwował młodszego.
- Wiem i bardzo przepraszam. Nie zdawałem sobie sprawy z Twoich uczuć i nie miałem zamiaru Cię zranić tylko chciałem dobrać się do Dziadka.
Kotkiewicz chwilę milczał przyglądając się uważnie starszemu mężczyźnie, analizując jego słowa.
- Ja też powinienem przeprosić-  odezwał się cicho  przysuwając się jeszcze bliżej.
- Za co ? - Jaskólski uniósł brwi. Po chwili po czuł na swoich ustach oddech Kociaka gdy ten przysunął się bardzo blisko. Adrian całował powoli, muskając wargami usta Szymona. Opierając swoje czoło o czoło drugiego mężczyzny szepną- za to. Powiedziałeś że zakochałem się w Adamie nie w Tobie więc przynajmniej raz musiałem pocałować Ciebie. - Zamierzał się odsunąć ale odrazu został zatrzymany przez silne ramię, które go oplotło w pasie i przyciągnęło jeszcze bliżej. Tym razem to Szymon przycisnął swoje usta do ust młodszego. Między pocałunkami Jaskólski jednym zwinnym ruchem podniósł chudego Adriana by posadzić go wygodnie na swoich kolanach. Kociak jęknął, spojrzał w oczy starszego mężczyzny a gdy zobaczył w nich porządnie, coś co chciał zobaczyć zawsze jękną ponownie. Całowali się rozbierając się wzajemnie. A gdy byli już całkowicie nadzy Adrian szepnął - Poczekaj ja..ja dawno tego nie robiłem.
- Możemy w tym momencie przerwać.
- Nie, nie chce przerywać- zapewnił blondyn. Szymon przyglądał się uważnie ciału Kociaka. Chciał zapamiętać każdy centymentr nagiej bladej skóry. Pocałował delikatnie zgjęcie szyi a Adrian jękną. Nie pierwszy i nie ostatni raz tej nocy.

Kociak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz