Siedział na krześle Szpitalnego korytarza i Przyglądał się błękitnym ścianom. Co chwila ktoś przechodził obok, pytając czy wszystko w pożądku. Raz były to pielęgniarki, raz policjanci których poznał przez te kilka tygodni. Czuł na sobie wszystkie te zmartwione spojrzenia i szepty. Wzrok skierował na swój tishert na którym krew Szymona zdążyła już zaschnąć.
Na krześle obok usiadł Marczak, który wyglądał nie lepiej od niego.
- Czysta koszulka, musisz iść się przebrać. - zdołał jedynie pokiwać głową i wziąć czyste ubranie w ręce. Wstał i skierował swoje kroki do łazienki gdzie kilka chwil temu szorował ręce ubrudzone krwią.
Wszedł do jednej z kabin i przekręcił zamek. Od momentu gdy kula zetknęła się z ciałem Jaskólskiego czas dla Adriana zatrzymał się w miejscu. Od tego czasu czuł się jakby by był pod wpływem narkotyków. Usłyszał otwieranie dzwi I kroki. Dwie osoby weszły do środka łazienki
- Myślisz że Jaskólski naprawdę się zakochał czy znowu urabiał Kociaka ? - spytał jeden z mężczyzn. Odpowiedział mu smiech - Nie wiem ale Kotkiewicz wygląda jakby mu żonka umierała.
Adrian rozpoznał głosy należały do dwójki funkcjonariuszy którzy przewieźli go z baru do Leśniczówki. Miał ochotę wyjść z kabiny, krzyczeć na nich żeby się zamknęli ale nie mógł się ruszyć. Poczekał aż mężczyźni wyjdą a gdy to zrobili przebrał się w czyste ubranie. Swój zabrudzony tishert wyrzucił odrazu do kosza na śmieci.
Wyszedł z łazienki i spostrzegł że obok Marczaka znajdują się Oskar Agata oraz Piotr. Każdy z nich wyglądał jak zdjęty z krzyża. Podszedł do nich i usiadł na jednym z wolnych miejsc. Wiedział że chcieli coś do niego powiedzieć ale chyba sami nie wiedzieli co. Przez te dni gdzie był zamknięty w Leśniczówce miał okazję poznać każdego z nich i prawdę powiedziawszy polubił ich bardzo.
Przed Marczakiem stanął komendant z nietęgą minął
- Przemysław Montowski zmarł właśnie na stole operacyjnym - powiedział. Kamil odrazu wyciągnął broń z futerału którą podał Pruszczyńskiemu. - Musisz jechać na komendę złożyć zeznania.
- Pojadę jak skończął operować Szymona- powiedział.
Adrian podejrzewał że tak właśnie wyglądają procedury gdy ktoś zostanie postrzelony. Zastanawiał się czy to pierwsze zabójstwo Kamila i czy Szymon też ma na swoim koncie kilka trupów. Myślał o tym że wybierając taki zawód trzeba liczyć się z tym że będzie kiedyś trzeba pozbawić kogoś życia. Tak jak w tym przypadku. Gdyby nie Marczak mógł zginąć on jego siostra z córką a i Monte nie darowałby Szymonowi. Wpakowałby w niego jeszcze kilka pocisków.
Siedzieli kilka godzin. Głównie w milczeniu. Czasem ktoś wstawał i robił kilka kroków po korytarzu by rozprostować mięśnie i kości.
- Operacja się udała. Wyjeliśmy kule która naszczescie nie uszkodziła żadnych ważnych organów. Za kilka godzin powinien się wybudzić- powiedział lekarz który przystaną przy siedzących policjantach i Kociaku. - jego stan jest stabilny. Powinni Państwo jechać do domu. Myślę że rano będziecie mogli do niego zajrzeć- dodał.
Każdy z zebranych odetchnął z niebywałą ulgą. Po czasie każdy z funkcjonariuszy opuszczał szpitalny korytarz. Marczak pojechał prosto na komendę by złożyć zeznania a pozostali do domu by się przespać. Tylko Adrian został całą noc spacerując między oddziałami od Siostry i jej córki, gdzie zostały przyjęte na noc na obserwacje mimo że ich stan biorąc pod uwagę to co przeszły był w porządku, do nieprzytomnego Szymona leżącego pod aparaturą.Nie czół bulu ale czuł że coś jest nie tak. Gdy tylko zaczynał odzyskiwać świadomość wiedział że nie znajduje się w swoim łóżku ani też nawet w swoim mieszkaniu. Do jego muzgu dolatywały obrazy ostatnich wydarzeń które pamiętał. Lot helikopterem, stodołe, chwilę odczuwanej ulgi gdy okazało się że Kociak i jego rodzina są cali a później ciemność.
Otworzył oczy i energicznie zamrugał powiekami. Gdy wzrok przyzwyczaił do światła spostrzegł ze nie jest w sali sam. Zauważył komendanta oraz swojego najlepszego przyjaciela Kamila, razem z nimi nad jego łóżkiem stała dwójka mężczyzn w białych kitlach. Odbyli standardową rozmowę, kilka pytań do Szymona o tym czy wie gdzie się znajduje i co się stało. Gdy lekarze wyszli Jaskólski spojrzał odrazu na przyjaciela.
- Czeka na korytarzu - odpowiedział od razu Marczak mimo że brunet nie zdążył zadać żadnego pytania- nic mu ani dziewczynom nie jest.
- To dobrze - odetchnął głęboko czując ulgę. - A Monte ?
- Nie żyje - odezwał się Witold Puszczyński.
- Też dobrze - Szymon skrzywił się próbując zmienić pozycje.
- Cieszymy się że Ty żyjesz ale czeka cię trochę urlopu.
- I tak po zakończeniu tej sprawy miałem wziąć wolne.
Po opowiedzeniu przez Kamila wszystkich wydarzeń jakie miały miejsce po tym jak Jaskólski stracił przytomność mężczyźni wyszli.
Do sali wszedł Adrian z drżącymi rękoma, nie podszedł odrazu do Szymona a przestaną na środku pomieszczenia.
- Muszę o coś spytać. - powiedział oddychając głęboko- słyszałem rozmowę dwójki policjantów którzy sugerowali że znowu próbowałeś mnie podejść. Muszę wiedzieć czy to prawda. Jeśli tak było zniknę z Twojego życia raz na zawsze. - Jaskólski odchrząknął , palcem ręki wskazał torbę która leżała na krześle stojącym pod oknem z żeczami które lekarze znaleźli przy nim
- Klucze.- powiedział zachrypnietym głosem. Adrian potrzedł do torby w której znajdowały się takie zeczy jak portfel telefon i klucze.
- Które? - spytał trzymając dwa.
- Obojętnie oba są takie same - Kotkiewicz wziął jedne i podszedł do łóżka które zajmował Jaskólski.
- Wprowadź się- powiedział patrząc w bladą twarz i podkrazone ze zmęczenia oczy.
- C-co ? - spytał blondyn nie rozumiejąc.
- Twoje mieszkanie jest paskudne, wprowadź się do mnie. Tylko mi nie mów że nie chcesz albo ze to za szybko za stary już jestem na jakieś marne randki. - Adrian przełknął głośno ślinę. Wchodząc do sali spodziewał się raczej przeprosin i durnego tłumaczenia że taka praca.
- Tylko stawiam warunek. Wszystkie twoje biznesy mają być w pełni legalne a o Dziadku czy kimkolwiek podobnym do niego zapominamy że wogole istnieje. A jeśli ktokolwiek z twojej przeszłości się odezwie mam wiedzieć o tym pierwszy.
- Mówisz poważnie? - spytał Adrian cały czas niedowierzając.
- Czy ja sie komunikuje nie wyraźnie?
- W zasadzie to zastanawiam się czy nie majaczysz po morfinie.
- Mówię poważnie, masz się do mnie przeprowadzić zanim wyjdę ze szpitala.Jaskólski spędził w szpitalu dwa tygodnie. Przez kilka pierwszych dni jadał tylko płyny przez co był nieco drażliwy. Jak na prawdziwego faceta przystało marzył o porządnym domowym objedzie. Odliczał dni aż w końcu będzie mógł opuścić to miejsce. Adrian spędzał z nim większość czasu wychodząc tylko na kilka godzin by doglądać baru który w końcu wznowił swoją działalność. Mimo to codziennie miewał gości którzy po pracy przyjeżdżali by sprawdzać jak idzie rekonwalescencja.
Kotkiewicz przekręcił klucz w zamku.
- Witaj w domu - powiedział uśmiechając się zalotnie do właściciela mieszkania. Szymon przeszedł przez próg i poczłapał prosto do salonu. Choć chodził już znacznie dłużej niż na początku to i tak większy wysiłek sprawiał że odczuwał ból.
- Grzebałeś w szafkach - powiedział siadając na kanapie. Ręką wskazał ramkę ustawioną pod telewizorem.
- Szukałem taśmy.
- Nie mam taśmy.
- Już masz - Adrian usiadł obok - nie wiedziałem że je wywołałeś.
- A ty uznałeś że oprawisz je w ramkę i postawisz na szafce pod telewizorem.
- Możemy je schować jeśli chcesz.
- Nie chce - obaj patrzyli na zdjecie które zrobili sobie na jednej z kilku randek które zaliczyli pięć lat temu.
- Dobra idziemy do sypialni - zażądził Jaskólski.
- Zostałeś postrzelony, amory powinny być ostatnim o czym pomyślisz.
- Widocznie pomyliła mi się kolejność bo jedyne o czym myślę to to że chce cie mieć zaraz całego nagiego pod sobą. - Adrian nie mógł się nie zaśmiać na słowa starszego. Idąc do sypialni Jaskólski powiedział
- Są plusy tego wszystkiego. Po postrzale będzie blizna która będę musiał zakryć tatuarzem. Dobrze że znam takiego jednego uzdolnionego artystę- przyciągnął do siebie blondyna składając na jego ustach pocałunek.K O N I E C
Jeśli dotarłeś/aś do tego momentu, proszę podziel się ze mną swoją opinią. Będzie mi niezmiernie miło gdy zostawisz jakiś komentarz bądź napiszesz krótką wiadomość.
Dziękuję!

CZYTASZ
Kociak
AcciónAdrian Kotkiewicz po ponad czterech latach spędzonych w więzieniu za handel narkotykami i udział w grupie przestępczej wychodzi na wolność. Ze wszystkich sił stara się nie pakować w kłopoty i być przykładnym obywatelem. Przeszłość jednak nie daje o...