18

209 13 0
                                    

Gdy tylko wrócili na komendę odrazu złapał ich Kazimierski
- Przesłuchałem podejrzanego. Na początku wypierał się wszystkiego ale później pękł. Przyznał się do tego że wisiał niejakiemu Monte sporo gotówki. Najpierw za narkotyki, później za zakład leczenia uzależnień. Powiedział że od dwóch lat jest czysty i od tego czasu odpracowywuje swój dług. Przyznał się że na polecenie tego Monte nafaszerował tą młodą kobietę narkotykami i porzucił w parku. Na koniec płakał że nie chciał tego zrobić- starszy mężczyzna westchnął - Technicy sprawdzają auto ale jest to już tylko czysta formalność i zamknięcie sprawy. Dziękuję Panowie teraz mogę już spokojnie iść na emeryturę.
- Nie ma za co. Czy przyznał się również do wysyłania paczek ?
- Tak to było głównie jego zadanie. Gdy Monte kazał mu zabić tą kobietę powiedział że na początku odmówił ale ten cały Monte zastrzelił mu psa i powiedział że jak tego nie zrobi to zabije i jego. - podkomisarze pokiwali głowami ze zrozumieniem. Porzegnali się uściskiem dłoni ze starszym mężczyzną I ruszyli prosto do gabinetu komendanta a tam zastali niecodzienny widok. Agata z Bartkiem siedzieli na krzesłach które zazwyczaj zajmowali oni a prokurator Andrzej Wrzosek chodził w kółko.
- Stres przed lunchem ? - spytał sarkastycznie Jaskólski
- Już jest po lunchu- odpowiedziała Agata. Jaskólski założył ręce na piersi, spojrzał wymownie na prokuratora i czekał aż ten się zatrzyma i opowie przebieg spotkania. Andrzej Wrzosek przystanął - Na początku wszystkiego się wypierał a gdy dałem mu do zrozumienia że bardzo chętnie się zabawie powiedział że się odezwie. Powiedział że napoczatku trzeba przelać  10 tysięcy później 5tysiecy co miesiąc i można wchodzić na taką ilość imprez ile się chce. Można być nawet w męskiej jaskini codziennie. Przecież to obrzydliwe ! - wykrzyknął prokurator.
- Nawet bardzo, dlatego ważne jest byśmy jak najszybciej ich zamknęli. - Marczak spojrzał na podwładnych - Idźcie do operacyjnego. My zaraz tam przyjdziemy. - Agata z Bartkiem wyszli z pomieszczenia a gdy czwórka mężczyzn została sama Jaskólski rzucił do pozostałych- No to teraz musimy czekać aż się Mecenas Piątek odezwie - usiadł na krześle.
- A co jak się nie odezwie ? - spytał Witold Puszczyński
- Odezwie się, zobaczycie.- Szymon miał przeczucie że tak właśnie będzie.
- A co jeśli mnie sprawdzą i dowiedzą się że to ja jestem prokuratorem prowadzącym tą sprawę.
- Musieli by mieć kreta w Policji a ja ufam ludziom z którymi pracuje - Jaskólski zaufał swojej intuicji. Mógł mieć tylko nadzieję że się na tym nie przejedzie. - proszę zaufać też nam.
Prokurator pokiwał głową i również usiadł na krześle.
- To nie jedyna komenda którą Pan odwiedza i nie jedyna sprawa jaką Pan prowadzi - odezwał się spokojnie Marczak - proszę żyć tak jak dalej, mogą Pana śledzić więc proszę dziś się pokręcić po innych komendach nawet tylko po to żeby wypić sobie herbatkę.
- Dobrze, dam wam znać jak odezwie się Mecenas Piątek.
Szymon z Marczakiem wyszli z gabinetu zostawiając mężczyzn samych. Udali się prosto do sali operacyjnej w której czekali już na nich Agata, Aleksandra, Piotr, Bartek oraz Oskar.
- Słuchajcie, czekamy aż Mecenas Piątek odezwie się do Wrzoska ale musimy zacząć już teraz przygotowania.
- Czy mamy wracać na obserwacje jaskini do chłopaków ? - spytał Piotr
- Nie. To bez sensu, jest dzień nikt tam się teraz i tak nie kręci- machnął ręką Marczak.
- Oskar powiedz mi czy jest jakiś sposób by Wrzosek miał ze sobą podsłuch, kamerę coś co nie zostanie wykryte? Coś mi mówi że przeszukują każdego przed wejściem i zabierają telefony żeby nikt nie zbierał żadnych dowodów.
- Hmm muszę pomyśleć ale może być ciężko moglibyśmy coś ukryć w zegarku ale go też mogliby zabrać- Oskar zastanowił się - dajcie mi chwilę- najmłodszy z drużyny wyszedł z pomieszczenia.
- To co robimy ? - spytał Bartek.
- Ja jadę zmienić Darka - powiedział Jaskólski, chwilowo przemilczał przed ludźmi że zamierza dziś wypuścić Kociaka- razem z Marczakiem przestudiujecie plany budynku, ilość wejść oraz nakreślicie wstępny plan.
- Mam tylko nadzieję że Oskar coś wymyśli z tym podsłuchem- szepnął Marczak.
Szymon wyszedł z pomieszczenia i poszedł prosto do informatyka.
- Oskar masz telefon Kociaka ? - spytał.
- Tak- odpowiedział i otworzył szafkę w biurku z której wyciągnął starego smartfona z pęknięta szybką i podał Jasķóle.
- Dzięki. Postaraj się do jutra coś wykompinowac z tym podsłuchem.

Zaparkował auto obok policyjnego radiowozu którym przyjechał Darek. Wszedł do środka i zobaczył dwójkę mężczyzn siedzących przy stole I grających w karty.
- Darek możesz jechać do domu.
- Tak jest już się zwijam. Narazie chłopaki.
Adrian popatrzył na zmęczona twarz policjanta.
- Jesteś zmęczony powinieneś się położyć spać. Chcesz coś zjeść?
- Nie. Zbieraj swoje żeczy.
- Co ? - spytał zdziwiony Kociak.
- Możesz wrócić do swojego życia, odwiozę Cię- odpowiedział brunet.
- Złapaliście Go ?
- Nie ale nie ma sensu dłużej Cię tu trzymać. Nadal będziesz miał za sobą ogon ale uznaliśmy że i tak namieszalismy Ci już wystarczająco w prywatnych sprawach. - Adrian pospiesznie zaczął zbierać swoje żeczy do torby którą przywieźli mu policjanci. Spakowali ją przeszukując jego mieszkanie. Na koniec opróżnili lodówkę i zabrali ze sobą wszystkie śmieci by niczego nie zostawiać. Opuścili chatkę i wsiedli do auta Jaskóły. Przez większość drogi jechali w milczeniu a gdy byli już w stolicy Kotkiewicz odezwał się pierwszy.
- Jeśli chcesz mnie odwieść powinieneś raczej jechać w drugą stronę.
- Jedziemy do mnie, chyba że niechcesz. - Adrian nie odpowiedział. Chciał, chciał jechać do Szymona i zobaczyć ja ten mieszka. Wejść choć częściowo do jego życia.
Jaskólski zaparkował auto na podziemnym parkingu. Z bagażnika wyją torbę Adriana z jego żeczami. Windą wjechali na szóste piętro gdzie znajdowało się mieszkanie Szymona. Otworzył zamek i wpuścił młodszego przed sobą. Mieszkanie było ładne i minimalistyczne. Na pierwszy żut oka widać było że nie mieszkała tu żadna kobieta. Ściany w każdym pomieszczeniu były pomalowane białą farbą. Mieszkanie nie było duże dwa pokoje, łazienka i salon połączony z kuchnią. Szymon odłożył torbę z żeczami na kanapie w salonie.
- Tam jest łazienka, możesz iść się porządnie wykompac a ja zrobię kolację. - Adrian pokiwał głową i zniknął za drzwiami łazienki.
Jaskólski otworzył lodówkę i pomyślał o tym że mógł to bardziej przemyśleć i zrobić jakieś zakupy. Wyciągnął kilka jajek, masło i dwa nie pierwszej świerzosci pomidory.
- Chyba wszyscy lubią jajecznicę- powiedział sam do siebie. Usłyszał dźwięk telefonu który odebrał odrazu.
- Piątek przysłał smsa z danymi do przelewu - usłyszał w słuchawce głos Marczaka.
- Wrzosek zrobił go odrazu mam nadzieję?
- Tak. Przelew poszedł. Mecenas napisał jeszcze że jak przelew dojdzie, będzie mógł prokuratora jutro wprowadzić.
- Świetnie. Jutro z samego rana wszystko zaczniemy planować.  Niech Wrzosek pojawi się na komendzie koło południa. - powiedział i rozłączył się odrazu bez żadnych słów porzegnania. Szymon przysłuchiwał się szumowi lejącej się wody za drzwiami łazienki
- Pieprzyć kolację- powiedział i ruszył do łazienki. Wszedł pocichu ale odrazu został zauważony przez gościa którego zaprosił do swojego domu. Adrian zakręcił kran. Po jego nagim ciele skapywały krople wody gdy przyglądał się jak Jaskólski pospiesznie ściąga z siebie ubrania. Szymon otworzył drzwi kabiny i dołączył do blondyna - Uznałem że kolacja może poczekać, a sam mam ochotę na prysznic więc po co marnować wodę.
- Ah tak ? - uniósł brwi Adrian - ja myślałem przyszedłeś żeby mnie przelecieć.
- Madz racje, po to głównie przyszedłem- potwierdził Szymon - odwróć się.

Siedzieli na kanapie. Adrian miał na sobie dwa rozmiary zadużą koszulkę Szymona którą założył gdy wyszli z pod prysznica.
- Możesz ponownie otworzyć bar i zacząć przyjmować klientów. Oskar dał mi twój telefon, podłączyłem go do ładowarki. Będziesz mógł zadzwonić później do siostry i współpracowników.
- Dziękuję. Później zadzwonię. A jeśli chodzi o bar to jutro tam pojadę. Pewnie nazbierało się trochę kurzu, będę musiał w pierwszej kolejności wysprzątać. Mam tylko nadzieję że klienci nie przestraszyli się tego aresztowania I będą chcieli wrócić.
- Również mam taką nadzieję.
- Panie podkomisarzu czyżbym słyszał troskę w Pana głosie? - spytał z przekąsem Kotkiewicz i uśmiechnął się zadziornie.
- To nie troska tylko strach że jednak zmienisz zdanie i złożysz na mnie skargę- obaj zaśmiali się z odpowiedzi.
- No dobra- Adrian położył rękę na ramieniu Szymona- widziałem że tatuaż już się wygoił. Co chcesz żebym namalował by go zakryć?
- Nie chce go zakrywać- odpowiedział Szymon patrząc głęboko w oczy młodszemu. Adrian przełknął ślinę nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Nie rozumiał co to tak naprawdę znaczy dla nich obu.
- Czemu skróciłeś włosy? - spytał Jaskólski po chwili ciszy.
- Wymóg więzienia. Wiesz wszy i te sprawy- zaśmiał się- jak wyszedłem jakoś tak już się przyzwyczaiłem do krótszych więc obcinam. Ty za to nie zmieniłeś się wcale. - uśmiechnął się i przysunął by pocałować usta bruneta.

Kociak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz