PROLOG

2.1K 105 72
                                    

*SELENE*

Odwaga nie występuje wtedy, gdy się nie boisz.
Odwaga cechuje tego, kto mimo strachu zmaga się z własnymi lękami.

Trzysta czterdziestego piątego dnia terapii ponownie weszłam do gabinetu zachowanego w barwach uspokajającej, stonowanej zieleni. Niemal rok uczęszczałam na zajęcia z panią Leston. Sesje z nią niczego nie wnosiły do mojego życia ani nic w nim nie zmieniały, zresztą nie mogły przekształcić przeszłości. Mimo to nie sprzeciwiwszy się rodzicom, wciąż tutaj przychodziłam, udając, że jest mi lepiej. Nie trudno było brnąć w kłamstwo, pomijając w kontaktach z psychoterapeutką prawdziwy powód moich lęków.

– I jak się dziś czujemy, Sel? – zagadnęła przyjaźnie, zwracając się do mnie zdrobnieniem.

Tym razem nie zaczerpnęłam głębokiego oddechu, pilnując samowolnych reakcji ciała. Nie chciałam, by nadinterpretowała poszczególne zachowania. Zwykle wtedy zarzucała mnie banałami, sugerując powrót do tematów poprzednich sesji oraz ponowne rozpracowanie problemu, skoro ten zdawał się nawracać.

– Dobrze – odparłam zdawkowo.

Wyjrzałam przez okno, uwagę skupiając na kolorowych, fikuśnych zasłonach. Terapeutów dziecięcych cechowało to, że w ich gabinetach znajdowało się mnóstwo bibelotów oraz zabawkarskich akcesoriów. Większość tego typu stylówek odstraszała osoby w moim wieku. Jednak czternaście lat to nie siedem.

Podobne akcenty nie wywoływały już na mnie wrażenia. Miałam wprawę. Terapia u pani Leston nie była pierwszą, choć ona zdawała się najmilsza spośród dotychczasowych terapeutów. Z nią najprzyjemniej mi się rozmawiało, a miałam z kim porównywać kobietę. W przeciągu siedmiu lat zdążyłam poznać sporo osób specjalizujących się w leczeniu lęków i innych zaburzeń osobowości.

– A powiesz mi coś więcej? – drążyła przyjaźnie, obserwując mnie zza okularów. W ręce trzymała długopis, zaś na kolanach kajet z niebieską okładką, w którym notowała na bieżąco interesujące ją elementy rozmowy bądź obserwacje. – Jak minął ci dzisiejszy dzień w szkole?

– Na matematyce miałam sprawdzian – oznajmiłam. Musiałam zdradzić co nieco. Mój brak zaangażowania w dyskusję uznałaby za regres, wydłużając kolejny raz długość zalecanej terapii o następne sesje. Ponoć zbliżaliśmy się do linii mety, cokolwiek to znaczyło, więc nie chciałam zaprzepaścić szansy na spokój oraz prywatność, ponieważ normalności już nawet nie oczekiwałam. – Chyba nie poszło mi najgorzej, chociaż... chciało mi się spać.

– Kłopoty ze snem?

– Późno poszłam wczoraj do łóżka. Mama pozwoliła nam z Sarah obejrzeć film do końca – wyjaśniłam, nie wdając się zanadto w szczegóły.

Zlustrowała mnie czujnie piwnym spojrzeniem. Spuściłam głowę, wbijając wzrok w palce, którymi bawiłam się, próbując zamaskować nerwowość, co średnio mi chyba wychodziło. Zdawałam sobie sprawę, że pani Leston usiłowała wydobyć ode mnie informacje o koszmarach. Nie skomentowała jednak mojego zachowania. Rozmawiałam wszak, siląc się na więcej niż po dwa słowa do każdej wypowiedzi.

– A jak zajęcia sportowe? Dziś ponoć mieliście biegać przy lesie – zagadnęła, uderzając w czuły punkt.

Zerknęłam na terapeutkę. Głos ugrzązł mi w gardle. Przed oczami stanęła dawna notatka z pobieżną diagnozą pierwszego lekarza, która rzekomo wyjaśniała rozrywający mnie od środka paraliżujący strach. Hylofobia.

– Pan Preston kazał nam rzucać kulą. Biegać będziemy innym razem – poinformowałam, walcząc z samą sobą, by wyrzec odpowiedź. Nie chciałam dłużej chodzić na terapię, więc musiałam dać z siebie więcej. Ta kobieta i tak nic nie rozumiała. Przecież to nie o las chodziło w tym wszystkim, tylko kryjące się w nim bestie. – Miałam drugi wynik – pochwaliłam się celowo, by zmienić temat.

– Gratuluję – odparła, posyłając mi zadowolony uśmiech. – A gdybyś miała rzucać piłką lekarską w... nieco innym otoczeniu? Sądzisz, że też miałabyś równie dobry wynik?

Wiedziałam, dokąd zmierzała. Do lasu. Chciała spytać, czy ćwicząc w lesie bądź jego pobliżu, zdołałabym się wystarczająco skupić i zapanować nad lękami. Pytała, czy nie poddałabym się panice. Nie.

– Nie wiem – skłamałam, wzruszeniem ramion wskazując brak szczególnych emocji. – To chyba zależy od dnia.

Pokiwała głową, choć nie byłam pewna, czy przyjęła moje tłumaczenie. Cóż, musiałam próbować dalej.

Kochani, kochani ! Tak oto zaczynamy nową opowieść

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kochani, kochani ! 
Tak oto zaczynamy nową opowieść. 

Jak podobał się Wam prolog? 
Co sądzicie o naszej Selene i jej dość nietypowej fobii? 
Kolejny rozdział tuż tuż... bo za godzinkę. 

Pamiętajcie, proszę, o gwiazdkach i komentarzach. 
To Wy motywujecie mnie do pisania. 
Tak samo jak Wy macie wpływ na to czy ta historia utonie zapomniana w odmętach Wattpada, czy jednak ujrzy światło dzienne być może nawet w nieco innym wydaniu ;) 
Dziękuję, że jesteście ze mną! <3 

Klątwa błękitnej pełni | Bracia Shade #1 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz