*SELENE*
Kiedy sądziłam już, że serce lada moment nie wytrzyma, ktoś wszedł do domu. Nie byłam wilkołakiem, ale zmysły miałam wybitnie wyostrzone. Gdy tylko ujrzałam Therona, w mgnieniu oka pokonałam dzielącą nas odległość i rzuciłam mu się w ramiona.
– Wróciłeś!
– Chyba w to nie wątpiłaś, kochanie.
Odsunęłam się nieznacznie, ale nadal mnie tulił. Spojrzałam mu w oczy, szukałam objawów niepowodzenia, lecz nie był smutny. Powiedziałabym raczej, że coś go rozbawiło. Ścisnęłam palce obejmujące jego bicepsy.
– A Sarah? – spytałam zniecierpliwiona. – Co z nią? Gdzie jest? Wszystko dobrze?
– Spokojnie, lusia – uciął, gdy zarzuciłam go serią pytań. – Wszystko jest dobrze, a Sarah bezpieczna.
– Więc? Gdzie ona jest?
– Powiedzmy, że...
Nie dokończył. Drzwi wejściowe otworzyły się. Zamrugałam niedowierzająco, gdy Theron przesunął się ze mną i zrobił miejsce Argonowi niosącemu na ramieniu moją waleczną wariatkę.
– Puść mnie wreszcie! – rozkazała stanowczo niezadowolona Sarah.
– Proszę, kochanie. – Argon ostrożnie zsunął ją z ramienia, a choć wierciła się, nie pozwolił, by straciła równowagę. Zerknęłam na Therona. Szczerzył się jak głupi do sera, a grunt chyba umknął mi spod nóg. – Życzysz sobie czegoś jeszcze?
– Nigdy więcej mnie nie rusz! – nakazała, po czym odwróciła się. Jej czarne włosy przesłoniły częściowo twarz, ale i tak mnie dostrzegła. – Sel!
– Sarah!
Nie pamiętałam, żebyśmy kiedyś tak wpadały sobie w ramiona. Nawet Theron musiał się przesunąć i zrobić nam miejsce, ale nie protestował. Chyba. Pewna nie byłam, do kogo należało warknięcie, ale nie dbałam o to.
– Rany, jesteś cała – oznajmiła, choć to ona była w opałach. – Tak się bałam.
– Ty o mnie? To ja o ciebie się bałam, wariatko – wyznałam szczerze. – Co oni ci zrobili?
– Nie kpij sobie ze mnie – prychnęła i ponownie zamknęła w objęciach. – Mnie nikt nie tknie.
Spojrzałam na Argona. Zerknęłabym też na Therona, ale siostra trzymała mnie tak mocno, że miałam problem obrócić głową. Cieszyłam się, bo to znaczyło, że naprawdę nie ucierpiała. Puściła mnie po chwili, choć nie odsunęła się ode mnie. Dalej nie umiałam odwrócić wzroku od starszego z braci Shade.
– Dobrze się czujesz? – spytałam go. – Ostro cię poturbowali, ale... dziękuję, że ją uratowałeś.
– Poturbowali? – zdziwił się. – Żaden skurwiel z Glassdell mnie nie ruszył.
Nie wiedziałam, czemu Theron warknął na słowa brata. Byłam wystarczająco zdziwiona wyglądem Argona.
– A... No wiesz. – Palcem wskazałam na twarz. – To?
– To akurat...
– Trzeba mnie było nie ruszać – obruszyła się Sarah, patrząc na niego bojowo. Mina Argona wyrażała otępione zadowolenie. – A jak jeszcze raz mnie dotkniesz, połamię ci ręce – zagroziła. – Znam krav magę i podstawy jujitsu.
– To akurat prawda – poparłam skonsternowana.
Śmiech Argona rozniósł się w powietrzu. Sarah patrzyła na niego jak na wariata. Sama tak patrzyłam. Księżyc, jeśli to faktycznie on maczał w tym wszystkim palce, miał ostro nie po kolei.
CZYTASZ
Klątwa błękitnej pełni | Bracia Shade #1 [ZAKOŃCZONE]
Hombres LoboSelene jest domatorką w pełnym znaczeniu tego słowa. Niechętnie wyściubia nos z domu, nie posiada grona znajomych, a nawet pracę wykonuje zdalnie. I wszystko szłoby jak z płatka, gdyby nie starsza siostra, która przymusza ją do udziału w domówce zor...