18

9 0 0
                                    

Pov Alan

Prawie dwa tygodnie temu zabrali ich wszystkich do gabinetu. Podobno z Xavierem nie ma żadnego kontaktu. Musi mieć surowych rodziców. Wolałbym mieć surowych rodziców niż tych z którymi muszę się codziennie użerać.

- Tato wstawaj muszę iść do szkoły - złapałem go za ramię i pociągnąłem do góry, by zszedł mi z drogi. Leżał narazie w progu drzwi. Nie chciałem żeby ktoś go takiego zobaczył - Dominika potrzebuje nowych butów - rzuciłem go na kanapę - Ogarnij się - denerwował mnie coraz bardziej, ale i tak martwiłem się o jego zdrowie.

Właśnie wtedy gdy obiecałem sobie że będziemy szczęśliwą kochającą się rodziną musiał wrócić do alkoholu.

Kopnąłem kanapę myśląc że jest teraz daleko daleko w swoim świecie, ale usłyszałem jak mebel trzeszczy i on się podnosi.
Pod nie moim wpływem głową odwróciła się w innym kierunku a policzek zaczął piec. Zaczerwieniony ślad był dziełem ojca - Co robisz? Zobaczą w szkole!

- Niech widzą - złapał mnie za bluzę i rzucił na stara meblościankę.

- Uspokój się! - wyprostowałem się od razu - jesteś normalny?! Wychodzę! - Zbiegłem szybko z klatki po schodach w dół.

Boże dobrze, że Dominika wyszła wcześniej. Zabije go kiedyś.
Czemu nie mógł zostać taki jak był wcześniej? Raz jest wspaniałym ojcem i wsparciem dla nas, a potem wracają butelki na blacie w kuchni, kasa znika, biały proszek się pojawia i Ten zapach i Ta atmosfera w domu. Wtedy Dominika ulatnia się do ciotki albo do koleżanek. Jest 8 lat młodsza. Łamie mi serce, że mówi do niego po imieniu, że nie ma ojca mimo że fizycznie jest tuż obok.
Jeszcze do tego ta choroba.
Ojciec nawet nie pójdzie do pracy żeby było nas stać na jej leczenie.
Nienawidzę go.

Mieszkam blisko szkoły więc długo nie zajęło mi dojście tam na piechotę. Te zapchlone bloki prowadzą do zrujnowanej szkoły, zniszczonych psychicznie nastolatków.
Przeszedłem już przez bramy budynku i poczułem na sobie setki par oczu. Wpatrywały się w moją duszę i każdy coś szeptał gdy tylko przeszedłem obok. Paru patrzyło na mnie i śmiało się.

Uspokój się! Przecież nie śmieją się z ciebie! Tak tylko mi się wydaje... Tak, tylko...
Czasem zastanawiam się czy mój umysł działa w dobry sposób...

- Alan - odwróciłam głowę a na szyję rękę zarzucił mi Isaac. Nie byłem dziś zbytnio w humorze. Isaac pochylił mi się nad uchem i wyszeptał - Jak u Dominiki? - wyglądał poważnie co rzadko mu się zdarza. Zaskoczył mnie trochę. Zrobiło mi się cieplej na sercu, gdy świadomość, że mam kogoś takiego jako przyjaciela uderzyła. On rozumnie i się przejmuje. Jedyny wie o wszystkim. Nie mogłem dalej tego trzymać w sobie. Zwłaszcza wtedy gdy nie miałem już totalnie nic.
Potrzebowałem kasy i wsparcia. Ciężko było to wyrzucić z siebie, ale gdyby tak zostało zniszczył bym siebie psychicznie i fizycznie.

- Lepiej... Jest u ciotki.

- Biedna. A ojciec co?

- Znowu zaćpał.

Isaac zaproponował - chodź do mnie się pouczyć.

Wiem co chciał zrobić Isaac. Zawsze to robił. Ale ja nie potrzebuję pomocy nie jestem dzieckiem.

- Umiem się sobą zająć. Zajmowałem się mną i Dominiką od zawsze.

- Wiem, ale ja nie rozumiem biologii, pomożesz mi? Jutro kartkówka!

Wiem jak to się skończy, tak jak zawsze. Nic nie będziemy się w ogóle uczyć.

- Pójdziemy po szkołę okej?

Przytaknął i zaczęliśmy iść, ale zatrzymali nas nie daleko od klasy ci z F. Zażenowałem samego siebie gdy zorientowałem się, że w tłumie szukam Samuela.

- Gdzie Samuel ?

Zapytałem, a wszyscy nagle jakby stracili mowę.

Aha? Co to miało być?

- Chyba w szatni? - Olivia przerzuciła włosy na drugie ramię i odwróciła wzrok ode mnie. Zirytowało mnie to. Czemu niby nie chcieli mi powiedzieć?

- To pójdę po niego

- Ta, ta. Idź, idź - odpowiedzieli mi jakoś nie pewni. Isaac wydawał się tak samo zmieszany jak ja. Został z resztą, jak tylko zobaczył tego swojego kochanego Anthonego.

Ja za to poszedłem do szatni koszykarzy.

Czemu miałby być tam tak wcześnie rano?
Przecież nie mają treningów. Gdyby mieli raczej by mi powiedziała, co nie? On ciągle coś mówi ... Napewno by mi powiedział...

Popchnąłem lekko uchylone drzwi słysząc za nimi głosy. Zobaczyłam siedzącą tyłem do mnie wysoką i smukła ale umięśnioną sylwetkę podobną do Samuela i jego loki na tym pustym łbie.

- Debilu! Samuel co ty tu robisz? - podeszłam do niego i oparłem dłonie o jego barki. Gdy odwrócił głowę w moim kierunku myślałem że o mało co nazwał nie zejdę.
To nie był Samuel. Odskoczyłem do tyłu stojąc pod ścianą.

Chłopak zaśmiał się i wstał. Był wyższy niż Samuel. Twarz miał idealną, tak samo jak figurę. Był tak w cholerę przystojny, że ciężko było w to uwierzyć - Czyli to prawda? Ten idiota serio poderwie nawet chłopaka - zaśmiał się cicho a głos to miał taki hot...

- A ty to kto niby? - wyprostowałem się i założyłem dłonie na piersi.

- Ha i ma do tego charakter, jeszcze lepiej - zaczął podchodzić i nie mogę szczerze powiedzieć czy mi się to podobało czy przeraziło. Spiąłem się gdy stał dość blisko - chodzisz z nim?

- Nie - powiedziałam od razu - A co cię to w ogóle interesuje? - uderzyłem do ramieniem i zacząłem wracać do wyjścia

- W szkole rozeszły się plotki, żeeee

- Co? Jakie plotki?

- Domyśl się - pogrywał sobie ze mną i widać było że daje mu to dużo przyjemności

- Pierdol się. Mówisz mi czy nie?

- No dobra dobra. Faktycznie masz słabe nerwy - jeszcze bardziej mnie to zdenerwowało. Oparł dłoń nad moją głową.

I wtedy sobie przypomniałem.
Nie...
Zabiję się
Ten gość...
To jebany, cholerny, starszy brat pieprzonego Samuela.
Boże ta sytuacja zrobiła się trzy razy gorsza niż już była.

Zadarłem nosa i odwróciłem głowę w innym kierunku - Każdy w szkole wie że ze sobą chodzicie. Dziewczyny przechodzą załamanie. Taki gorący koszykarz ma chłopaka?
A wiesz kto zaczął tą plotkę?

Połknąłem ślinę. Zaczęło robić mi się gorąco. Może lepiej mogłem nie kłamać temu gościowi z treningów Samuela...
Przyznam że zacząłem trochę panikować. To moja wina? Samuel jest zły?

- Chyba nie muszę ci mówić, prawda?

- Pierdol się - odepchnąłem go, a wychodząc zdenerwowany wpadłem na nikogo innego jak samego Samuela. Nerwy lekko opadły, gdy go zobaczyłem.

- Alan! - Złapał mnie za oba ramiona. Wystraszył mnie. Myślałem że będzie zły, ale wydawał się bardziej usatysfakcjonowany. Uśmiechnął się i odetchnął z ulgą - Szukałem cię!

- To ja cię szukałem! - złapałem jego dłonie na moich ramionach. Czy on nie wie? Zachowuję się jakby nie był niczego świadomy - Musimy pogadać! - Chciałem uciekać z tąd jak najszybciej, wiedząc że zaraz za mną stoi starszy brat Samuela. Już zacząłem ciągnąć go w innym kierunku, ale usłyszałem za plecami.

- O jak slodko. Gdzie uciekacie?

Kurwa...

- Mike?

Połączenie >< (BL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz