24

6 0 0
                                    

Jak zwykle po szkole rozeszli się na swoje treningi.
Alan nie grając w żaden sport i tak siedział dalej na trybunach czując na sobie wzrok każdego. DOSŁOWNIE KAŻDEGO.

Samuel za każdym razem jak zrobił coś dobrze ukradkiem spoglądał na mnie i łapał mnie za każdym razem na tym, że też na niego patrzyłem.
Mike jego starszy brat ciągle coś do mnie gadał gdy się zmieniali albo robili sobie przerwy i nie mogłem już tego znieść z tego jego wszystkimi pytaniami.
A ten idiota! Kamil? Czy jak mu tam było... Też ciągle coś chce. W sumie to cała ta jego drużyny tak się zachowuje! Jakbym był jakąś pierwsza w życiu dziewczyną Samuela! - Alan wypisywał to wszystko agresywnie do Isaaca.

- Odprowadzę cię - Samuel wybiegł z budynku za nim. Od kąd Xavier wyleciał, a Paul i Carl sprzątają szkole za karę został jedynym towarzystwem, które tolerował Samuel. Wszyscy się tylko kłócili i nie wiadomo co jeszcze.
Jego najlepszy przyjaciel Anthony łaził teraz cięgle ze swoją miłością życia w ogóle nie miał na niego czasu. To samo Alan mógł powiedzieć o isaacu.

- Chyba obaj o nas zapomnieli, więc musimy się trzymać razem.
Prawda? - pomyślał zerkając na boisko piłkarskie nie widząc już nikogo na nim.

- Myślałem, że idziesz z znajomymi na picie.

- Odmówiłem im, wolę cię odprowadzić.

- Nie. - Samuel nie mógł dowiedzieć się w jakim miejscu mieszka. W zapyziałym biednym i patusiarskim bloku w najgorszej i najbiedniejszej części miasta.

- Czemu nie?

- Bo nie, spierdalaj idioto.

- Alan... Znam cię już dość dobrze, wiem co znaczy to twoje wyzywanie i bycie w chuj wrednym. - Złapał Alana najpierw delitaknie nie dwa palce potem za dłoń - Więc nie zapominaj - położył mu drugą dłoń na policzku - Że jesteśmy "razem". - Dał mu szybkiego całują w usta, którego się całkowicie nie spodziewał.

-  Udawanie pary mi się chyba podoba... i to za bardzo, ale jemu chyba tak samo - Pomyślał chłopak w okularach.

-  Możemy sobie ufać. Nie musisz przede mną udawać.

Patrzył na Samuela zaszklonymi błękitnymi oczyma z smutną miną, bo gniew szybko zmienił się w inne emocje. Zaśmiał się jednak delikatnie. - Możemy sobie ufać? Samuel znamy się niecały rok... Nie mogę...

- To nic nie znaczy. Isaac i Anth tak samo i co? Jest okej możesz mi powiedzieć. Nie musisz tego robić sam - Pocałował go znowu. To ich pierwszy taki długi pocałunek. Nie te dziecinne buziaki, którymi Samuel denerwował Alana.

- Samuel przestań tutaj ktoś zobaczy!

- Wszyscy już i tak myślą że jesteśmy razem! W czym problem? Po za tym jest jakaś 21. Wszyscy już sobie poszli - Złapał Alana w talii i pochylił się do mojej twarzy po raz kolejny z wrednym uśmiechem.

- Nieee przestań - Odsunął go - Chodźmy do ciebie. Nigdy u ciebie nie byłem!

- Nie odbiegaj od tematu! Bo cię nie puszczę - Przytrzymał Alana przy sobie jeszcze mocniej.

Już po chwili wyruwania się opadł na jego klatkę piersiową - Okej chodźmy już.

- Chodźmy kupić coś do jedzenia na stacji. Nie jedliśmy nic od 15.

Siedzieli razem na krawężniku koło stacji opierając się o jej ściany. Jedli jakieś losowe drożdżówki i popijali sokiem pomarańczowym, bo tylko na to było ich teraz stać. Samuel nagle wrócił na moment do środka i wrócił trzymając w dłoni puszkę piwa, którą podał Alanowi. Spojrzał na niego jak na idiotę.

- Mi się zawsze po tym lepiej mówi o uczuciach.

Rozumiał jego dobre intencje i doceniał je, ale widząc alkohol w głowie miał tylko swojego ojca i widok sobie gdy w przyszłości skończy tak jak on.

- Nie lubię pić.

- A... Ale nie przeszkadza ci, że ja się napiję, co nie? Już je kupiłem więc...

- Nie krępuj się - Położył głowę na jego ramieniu, a Samuelowi serce zatrzymało się na chwilę. Ta urocza i szczera strona Alana była taka komfortowa. Kochał to. Kochał jak sam z siebie go przytulał, opierał głowę o jego ramię, uśmiechał się do niego, patrzył jak gra na boisku i nawet nie wiedział, że sam uśmiechał się gdy Samuel trafiał do kosza.

Wziął łyka i zerknął na Alana - Możesz zacząć.

- Mówiłem o tym tylko isaacowi...

- W porządku, zrozumiem wszystko

- Moja mama... Zostawiła mnie i moją siostrę z ojcem... - Wciągnął powietrze i wypuścił ciężko - No i on sobie nie radzi - Zacisnął powieki czując jak zaczyna pękać. Emocje, które zawsze trzymał w sobie chciały się teraz wydostać razem z jego słowami, ale zdołał je opanować. Nie mógł obarczyć tym wszystkim Samuela.
Czuł wstyd mówiąc o tym co czuje.

Ciepła dłoń Samuela łapie go za ramię i przytula - Mów dalej. Jestem tu, nie bój się.

W ramionach Samuela nie mógł kłamać. Szybko poczuł jak łzy spływają mu po policzkach.

- Kocha nas. Bardzo. Wiem o tym. Ale jest jebanym alkoholikiem! Czasem go ponosi... - Podwinął rękaw i pokazał mu siniaka na przedramieniu jeszcze z momenty gdy rzucił go na meble w ich salonie.
Co więcej miał zrobić?
Przytulał się do niego i słuchał jak Samuel powtarza że jest tu i może powiedzieć mu co tylko ma w głowie, będzie dobrze i inne cholerstwa. Będąc szczerym Alan tego nie widział, ale podobało mu się marzenie o tym.
Dał się utopić w dobrych słowach Samuela i porwać się nadziei.

Przytulali się długie 5 minut gdy stali już pod blokiem Alana. Potem Samuel pocałował go w usta.
Do około panowała całkowita ciemność oprócz miejsc oświetlanych starymi latarniami. Słychać było tylko samochody na ulicy obok.

- mieszkam w 50, przyjdziesz rano?

- przyjdę

- dzięki - pocałował go w policzek i wszedł szybko na klatkę i pobiegł na górę.

Samuel stał jeszcze chwilę patrząc w stare zniszczone drzwi. Rozwjrzal się po okolicy rozumując już czemu Alan nie chciał go tu wsiąść. Odwrócił się jednak i zaczął iść. Mimo swoich wachań. Nie chciał żeby tam wrócił, ale nie mógł go przecież siła z tam tąd wyjąć. Szedł już w oddali w stronę swojego domu.
Nagle poczuł jak ktoś niższy wleciał mu w plecy i przytulił od tyłu. Zacisnął pięści na jego skórzanej kurtce.

- boje się... - Powiedział do niego znajomy głos.

Samuel odwrócił się i objął Alana. Pochylił się nad jego uchem i wyszeptał - Alan... Gdy to robisz... Ciężko jest mi uwierzyć, że tylko udajemy... Więc przestańmy się okłamywać nawzajem... I powiedz to mi w twarz. Czuję to samo.

Alan wpatrywał się w jego twarz przez moment bez słowa ani ruchu. Do puki nie wyrzucił z siebie tego - Kocham cię Samuel

- Ja ciebie też Alan

Połączenie >< (BL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz