Rozdział 3 Pan nieznajomy

34 8 3
                                    

Cala trasa minęła bardzo szybko, nawet nie zwróciliśmy uwagi jak byłyśmy na miejscu. Dom  znajdował się po drugiej stronie miasteczka na uboczu. Taksówka wjechała przez zdobioną bramę. Na zewnątrz było mnóstwo zaparkowanych samochodów, a cały domek został przyozdobiony licznymi światłami, co chwila ktoś wchodził i wychodził. Wysiadłyśmy z taksówki i zatrzymałyśmy się na podjeździe.

– nigdy tu nie byłam, nie widziałam, że Jeremy jest..— zaczęłam

– bogaczem? — weszła mi w słowo Lucy, która wpatrywała się w okazały dom.

Spojrzałyśmy na siebie i zaczęłysię śmiać. Nawet bez alkoholu miałyśmy świetny nastrój, co zdecydowanie mnie zaskoczyło, ale próbowałam chwilowo odsunąć swoje zmartwienia na bok i wrócić do nich jutro.

Lucy chwyciła mnie za za rękę i ruszyłyśmy do wejścia, przeciskając się właśnie przez parę całującą się na przejściu. Już od wejścia słychać było głośna muzykę, skierowałyśmy się do jej źródła, którym okazał się duży salon z dwiema kanapami znajdującymi się po lewej stronie. Obok nich stał barek z różnymi alkoholami. W głębi pomieszczenia stał duży stół jadalny, który został przerobiony do gry w piwnego Ping ponga. Właśnie tam odnalazłam wzrokiem swojego chłopaka, który po chwili pomachał do nas i podszedł, był już lekko wstawiony z tego co wywnioskowałam, od razu objął mnie w tali i pocałował w policzek

– cieszę, siee że Ci się udało przyjść, wam się udało — poprawił się , wyglądasz mhmm cudnieee – chłopak przeciągał słowa, co wywołało chichot Lucy.

– przyniosę nam jakieś drinki – zaproponowała dziewczyna i oddaliła się

– chceszzzz zagrać?– zapytał Rob wskazując na stół w części jadalnej.

–poczekam na drink i może później dołączę do was – skłamałam

Robert nachylił się nade mną i pocałował mnie w usta przyciskając do siebie.

– znajdzie pokój !! – krzyknął ktoś śmiejąc się, z nad gry. Osunęłam się od chłopak i przewróciłam oczami.

– złapee Cię później kochanie – odszedł z uśmiechem na ustach, po chwili słychać było salwy śmiechu z kierunku stołu jadalnego.

– wódka z sokiem arbuzowym – rzekła Lucy podając czerwony kubeczek– ej nie narzekaj, spóźnienia maja swoje wady, zostało tylko to i piwo – dodała widząc moje uniesione brwi

– może być – podniosłam kubek i wzięła łyk, od razu skrzywiła się na mocny, palący smak.

Za jednym razem przechyliłam cały napój. Przyjaciółka spojrzała na mnie, ale nic nie odpowiedziała sączyła swojego drinka i zaczęła już lekko bujać się do muzyki, a uśmiech nie wchodził jej z towarzysz.

– zatańczysz? –wysoki blondyn o niesamowicie zielonych oczach uśmiechnął się niepewnie do dziewczyn, wyciągając rękę w stronę Lucy.

–oczywiście – odwzajemniła uśmiech i podała mu swoją dłoń, puszczają do mnie oczko, ukradkiem podniosłam kciuk do góry i rownież się uśmiechnęła. Przechyliła kubek i duszkiem dopił swojego drinka.

Rozejrzałam się po pokoju, kilka osób tańczyło na zewnątrz, na okazałym tarasie, inni śmiali się i głośno rozmawiali. Zrobiło mi się duszno, wiec postanowiłam sięprzewietrzyć.

Poszłam jeszcze chwycić kolejnego drinka, po drodze zatrzymało mnie kilka osób ze szkoły, z którymi zamieniłam kilka słów.

Lucy nigdzie nie dostrzegłam pewnie bawi się jeszcze z blondynem, natomiast mi zaczęło szumieć w głowie, bo z każdą napotkaną osobą piłam kolejnego drinka.

RytuałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz