Rozdział 7 Sen czy jawa?

23 8 0
                                    

Biegłam ciemnym korytarzem przed siebie, czułam zbliżające się zagrożenie. Oddech miałam przyspieszony, biegłam ile sił w nogach, słyszałam za sobą szepty, to pewnie magowie próbują zatrzymać mnie swoją mocą.

Korytarz był ciemny i tajemniczy, z każdej
ściany oświetlony słabym światłem świec, nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, słyszałam bicie swojego serca. Stukot obcasów słyszany z oddali przypominał mi, że nie mogę się zatrzymać, zobaczyłam jasno niebieskie światło. Stanęłam na rozwidleniu, czy powinna posłuchać intuicji i biec w tamtym kierunku, czy rozumu, który mówił mi żeby unikać wszelkiej magii.

Nie mogłam dłużej się nad tym zastanawiać wybrałam intuicję, zbliżając się do światła zdałam sobie sprawę, że w jasnym świetle stoi postać. Zatrzymałam się na wyciągnięcie rękę przed nią, a za nami powstał szklany mur, który oddzielił nas od reszty osób próbujących mnie złapać. Kobieta przede mną w swojej staroświeckiej fryzurze i sukni wyglądała jak z innej epoki.

– nie bój się – wyciągnęła do mnie rękę, a jej głos brzmiał spokojnie i melodyjnie, niczym matka tulące dziecko do snu.

– Kim jesteś? – zapytałam i dostrzegłam na jej szyi naszyjnik, był to okrąg z trzeam równymi liniami dokładnie taki sam jak moje znamię.
Dziewczyna podała mi rękę

– Nawet nie wiesz jaka jesteś wyjątkowa – kobieta pociągnęła mnie do siebie i objęła, a światło zaczęło latać w około nas, mur runął, a oni wszyscy rzucili się na nas.

Krzyk który usłyszałam wydawał mi się znajomy, po chwili zorientowałam się, że wydobywa się z mojego gardła. Usiadłam na dużym łóżku w komnacie, to był tylko sen, wydawał się taki realistyczny. Spojrzałam na zegarek było rano, ze względu na brak okien ciężko było rozróżnić pory dnia.

Rozejrzałam się, wciąż byłam w komnacie, miałam nadziej, że wydarzenia dnia poprzedniego również były snem. Niestety to była jej rzeczywistość, wstałam z łóżka i skierowała się do łazienki wziąć ciepły prysznic na ukojenie nerwów. Gdy wróciłam zobaczyłam idealnie złożone ubranie na łóżku, rozłożyłam je i dostrzegłam, że to jest moje ubranie.

Dokładnie pamiętałam tą biała bluzkę z wyszytym z prawej stronie makiem, był to prezent od Lucy. Wyhaftowała go własnoręcznie gdy próbowała zajęć z haftu.

Ktoś był w moim pokoju, grzebał w moich osobistych rzeczach, a teraz był tutaj?. A może użył magii?. Czy są jakieś zasady obowiązujące?. Czy ktoś w końcu mi wszytko wyjaśni?. Poczułam ogarniający gniew, znów to przeklęte ciepło, czułam jakby oczy płonęły mi żywym ogniem. Spojrzałam w lustro, tęczówki przybrały kolor zieleni. Wzięłam kilka wdechów, wszystko minęło.

Ubrałam się i usiadłam na łóżku czekając, aż ktoś się zjawi. Patrzyła na biegnące wskazówki zegara i zdała sobie sprawę jak bardzo jestem głodna. Jeśli zaraz ktoś nie przyjdzie to skonam z głodu, a może taki jest ich cel, nie byłaby już problemem.

Po chwili drzwi otworzyły się, a do Komnaty weszła kapłanka, jej szara garsonka i idealnie spięte włosy, przypomniały mi moją nauczycielkę biologii.

– gdzie są moi rodzice? Kiedy ich zobaczę?.

–Dzień dobry Alana  – kobieta założyła ręce do tylu – musisz być głodna

– Chce wiedzieć co z nimi będzie?

– Porozmawiamy po śniadaniu

Kobieta, machnęła ręka, rysując okrąg, a znane już światło stworzyło przejście Czy kiedyś ten widok przestanie mnie szokować, to takie nieprawdopodobne.

RytuałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz