Rozdział 15 Horda pazurow

10 4 2
                                    

Otorzyłam w panice oczy, ktoś wpatrywał się we mnie zasłaniając mi ręka usta.

Zmarszczyłam brwi w szoku poznając tą twarz. Delikatnie zabrał rękę

— Scott? Co tutaj robisz? — zapytałam szeptem zdezorientowana

— przyszedłem po Ciebie

— sam? — rozejrzałam się dookoła, No cóż spodziwalam się jakiejś ekipy ratunkowej a nie samego wilkołaka

— kapłanka chciała to zrobić bez zbędnego rozlewu krwi — podciągnął mnie za rękę.

Staliśmy teraz na środku pokoju

— jak przekroczyłeś mur?

— z niewielka pomocą elfa, a teraz chodźmy

— skąd mam pewność, że Eliash nie mówił prawdy?

— wiec chcesz zostać tutaj, gdzie zostałaś porwana? — zapytał zaskoczony

— trafne spostrzeżenie, ale może zrobił to by mi pomoc?.

Popatrzył na mnie jakbym postradała rozum

— wiec bedziesz żyła pośród elfów zamknięta w komnacie? Mam Cię tutaj zostawić?.

Widziałam, że muszę wrócić, chciałam pomoc rodzicom, ale już nie wiedziałam kto mówi prawdę i co będzie właściwe.

— czy moi rodzice żyją? Czy wszyscy żyją?

— tak, musimy iść nim się zorientują

Kiwnęłam głowa.

Pociągnął mnie w stronę okna. Popatrzyłam w dół

— skoczymy — odpowiedział jakby czytał mi w myślach.

Na początku pomyślałam ze żartuje, ale jego śmiertelnie poważny wyraz twarzy sprawił, iż zrozumiałam, że nie był to dowcip

— przecież mogę złamać nogę, albo kark.

Przewrócił oczami, jedną ręka chwycił mnie w tali, druga w kolanach i skoczył. Chyba przez zaskoczenie nie wydałam z siebie żadnego dźwięku, a gdy otworzyłam oczy stał na ziemi wpatrując się we mnie

— mogłeś chociaż uprzedzić — szepnęłam, gdy stawiał mnie na ziemi

— miałabyś opory, nie mamy czasu

Znów chwycił mnie za rękę i ciągnął za sobą, chyba tylko cud sprawiał, że nie upadłam, bo niemal biegł.

Zatrzymaliśmy sie przed fioletowych gęstym drzewie, za nim stała zakapturzona postać.

Scott wyciagnal sakiewkę i podał mężczyźnie o siwych wlsoach. On dotknął pajęczych pnączy, a przy ziemi powstała niewielka dziura.

Wilkołak kiwnął do Niego głową i niemal wepchanla mnie na mur.

— już, idę

Przeczołgałam się, brudząc suknie i plącząc włosy, byłam pewna, że kilka nawet straciłam przez gałęzie, w które się zaczepiły, stałam i próbowałam otrzepać swoją suknie z ziemi.

Dwayn popatrzył na mnie, założyłam rękę na biodrze

— chcesz coś powidziec?

— chyba brudna suknia to aktualnie Twój najmniejszy problem.

Zmarszczyłam brwi

— elfy wyślą swoich dragonów żeby Cię znaleźć

— a kapłanka?

RytuałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz