Rozdział 21 Ratunek ciała, duszy

11 5 0
                                    

las wydawał się niesamowicie piękny, podczas świtu. Światło wpadało przez korony drzew. Spojrzałam do góry, gdzie szybowały żółto czerwone stworzenia przypominały papugi, choć ich długie ogony falowała jakby płynęły. Szliśmy przed siebie, uważając, aby nie potknąć się na licznych konarach, w krzewach niedaleko coś zaszeleściło. Scott zatrzymał mnie łapiąc za ramie, i położył palec na ustach dając znak ciszy. Wyprzedził mnie i wpatrywał się bacznie w tamto miejsce

– wszystko wporządku – rzekł do mnie, a z krzewów wyskoczyło małe niebieskie stworzenie, wyglądał jak puchata piłka z dużymi błyszczącymi czarnymi oczami i sterczącymi uszami.

– Jaki słodki – zrobiłam krok w jego kierunku

– Radzę uważaj, zęby ma jak brzytwy, zaatakuje jak wyczuje zagrożenie, magowie kiedyś używali ich sierści do wywarów.

– Poza innymi rasami, ten świat ma wiele niebezpieczeństw

– mój tez posiada groźnie zwierzęta i ludzi — odpowiedziałam.

Przed nami wyrosło wzgórze ze stromym zboczem.

– pomogę Ci wejść

Chwycił mnie za rękę i pomagał wdrapać się na sam szczyt, ręka zapiekła mnie włokciu. Zobaczyłam czerwoną plamę i rozdarcie na bluzce, zignorowałam pieczenie i szłam dalej.

Na gorze był ociemniej, drzewa stały gęściej i panowała tutaj idealna cisza, powietrze było ciężkie i wilgotne.

– czuje krew – chłopak odwrócił się do mnie

– Skaleczyłam się – pokazałam mu ranę przy łokciu

Jednym ruchem zdjął swoją bluzę, patrzyłam na jego umięśnione ciało zawstydzona, gdy koszulka podwinęła mu się do góry. Oderwał spory kawałek dołu, podszedł do mnie i zerwał mój rękaw, zrobił opatrunek z urwanego kawałka.

– zdejmij górę – nakazał

– Słucham?– zdziwiłam się

– Wiranie wyczuwają krew z dużej odległości. Ich legowiska są na północ, ale jeśli poczują krew zejdą tutaj, a tęgo spróbujemy uniknąć, założysz moja bluzę.

– A ty?

– nie jest mi zimno, dodatkowo na mnie szybko się goi wszystko, wiec skaleczenia mi nie straszne – podał mi bluzkę i odwrócił się

Pośpiesznie zmieniłam bluzkę.

– już, co teraz idziemy dalej?

– kwiaty powinny zaczynać się tutaj, rozejrzyj się, ale nie odchodź nigdzie daleko, ja z zakrwawioną bluzką, spróbuje zwabić Wiranie w drugastronę. Wtedy szybko przejedziemy ich legowiska. Atakują w stadzie wiec może się udać

– Uważaj na siebie – dodałam i patrzyłam jak znika wśród gęstych drzew.

– Ruszyłam, rozglądając się za jasno niebieskim kwiatem, po chwili zauważyłam lekką mgłę zmierzająca w moją stronę. W pierwszej chwili cofnęłam się o krok.

– Alano –usłyszała swoje imię dochodzące jakby z środka mgły. Poczułasię całkowicie bezpiecznie i pewnie weszłam do środka. Nic nie widziałam a jednak się nie bałam, mgła sięgała koron drzew. W oddali dostrzegłam postać, która zbliżała się do mnie.

– Kim jesteś?!– głośno zapytałam

– Nic dziwnego z mnie nie poznajesz ostatnio trzymałem cię w ramionach jak  miałaś trzy miesiące

– Connor?

Przez chwilę zastanawiałam się czy to sen, chciałam dotknąć go by się przekonać, lecz powstrzymałam ten odruch.

RytuałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz