Rozdział 4 Światło w tunelu

31 7 4
                                    

Wzięłam wdech, gdy przekroczyłam próg. Od razu w korytarzu pojawili się rodzice i uścisnęli mnie.

— to niczego nie zmienia, nie dla mnie — powiedziałam

— tak się cieszę skarbie, że nie jesteś zła — Gissel dotknęła mojego policzka

— co jeszcze chcieliście mi przekazać? — zapytałam pełna obaw

— jutro skarbie — dodał ojciec — dziś spędźmy rodzinny wieczor

Kiwnęłam głowa, zgadzając się i choć miałam masę pytań i byłam ciekawa co jeszcze maja mi do powiedzenia, postanowiłam poczekać. W końcu nawet nie zdając sobie z tego sprawy, na prawdę czekałam siedemnaście lat, wiec mogę poczekać kilka godzin.

Długo rozmawiałam z rodzicami, opowiadali mi o swoim synu. Nie mieli za dużo informacji, ale każda chłonęłam z wielka ciekawością. Niestety od czasu oddania mnie, nie mieli z nim kontaktu, wiec nie miałam szans na poznanie go. Nawet nie byłam pewna czy tego chciałam, choć miałam do niego masę pytań.

Leżąc w łóżku próbowałam oswoić się z wszystkimi nowościami i o dziwo stwierdziłam, że tak naprawdę ta informacja nic nie zmieniła, choć zastanawia mnie po kim odziedziczyłam piegi czy niebieskie oczy. Moi rodzice mieli ciemne, tak jak ich syn wiec musiały pochodzić od strony mojej biologicznej matki.

Przekręciłam się na drugi bok, zegar wskazywał drugą trzydzieści. Wszędzie panował mrok choć oczy szybko przyzwyczaiły się do ciemności. Postanowiłam pójść po szklankę wody.

Gdy przekroczyłam próg slyszałam stłumione głosy, od razu rozpoznałam rodziców i nieco mnie to zaskoczyło, zważywszy na porę.

Weszłam na schody, gdzie miałam doskonały widok na korytarz i cześć salonu. Przed nim ujrzałam ich w dziwnych płaszczach z dużym kapturem. Nie uprzedzili mnie, że gdzieś wychodzą.

— powinnismy jej powiedzieć — odezwał się Johnathan

— co to zmieni? Nie przejawia żadnych umiejętności.

Te słowa dość mnie zaskoczyły, nie miałam żadnych wrodzonych talentów, ale wcześniej mamie to nie przeszkadzało. Już chciałam się odezwać, gdy zniknęli w salonie, a z nikąd zerwał się wiatr. Pewnie okno jest otwarte.

Wtedy ujrzałam fioletowo srebrne światła tańczące w korytarzu.

Nie wiem skąd oni wytrzasnęli taką lampę, ale zdecydowanie robiła wrażenie.

Szybszy krokiem przemierzyłam schody i pewnie weszłam do salony. Stanęłam zszokowana tym co ujrzałam. Na samym środku był okrąg, który wyglądał jak lustro, ale wokół niego tańczyły fioletowo srebrne światła.

Podeszłam bliżej wpatrując się w swoje odbicie. Co to jest?. Wyciągnęłam rękę nie mogąc pozbyć się chęci dotknięcia struktury szła, który wyglądał jakby przechodziły przez niego liczne małe pęknięcia.

Moje palce zbliżyły się do niego, a wtedy poczułam szarpnięcie i upadłam wprost na kolana. Przez chwile zapanowała ciemność, otworzyłam oczy słysząc zaskoczone okrzyki, odgarnęłam włosy i spojrzałam przed siebie.
To zdecydowanie był dziwaczny sen.

Rodzice stali przede mną w dziwnych strojach, tak samo jak inni ludzie dookoła. Przez głowę wprawdzie przeszła mi myśl, że należą do sekty, ale szybko to odrzuciłam.

— Ktoś Ty? — zapytał mężczyzna o kasztanowych włosach

Spojrzałam na rodziców, matka od razu stanęła przede mną.

— kto to? — zapytała kobieta o lekko siwych włosach wychodząc na środek

— nikt, kim można zaprzątać sobie głowę — odpowiedział ojciec — odeślemy ja

RytuałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz