Rozdział 1 Piekielne relacje

60 10 4
                                    

Nigdy nie przypuszczałam, że wszystko w przeciągu chwili ulegnie zmianie. Tym bardziej mnie to zaskoczyło, gdyż nie wyróżniałam się niczym szczególnym. Nie byłam najpiękniejsza dziewczyna w moim miasteczku, nie byłam najmądrzejsza w szkole. Nie byłam również dobra w sporcie, czy sztuce. Byłam zwyczajna jak każda inna dziewczyna. Odróżniało mnie jedynie małe znamię na ramieniu, jak myślałam nic nie znaczące.
Jakże się myliłam!.
Ten jeden szczegół sprawił, że stałam się wyjątkowa.

Aby wszystko zrozumieć musimy wrócić do początku, do dnia w pewien chłodny piątkowy poranek.

Stałam obok niczym duch i mogłam jedynie patrzeć jak mała dziewczynka biegła korytarzem, jej ciemne kucyki falowały w rytm podskoków. Od razu rozpoznałam siebie z przeszłości, w ręku trzymałam szarego królika, którego dostałam na trzecie urodziny.

Dziewczynka zatrzymał się u podnóża schodów, nasłuchując ożywione rozmowy dobiegające z pokoju znajdującego się po lewej stronie. Cichutko, na paluszkach postanowiła skierować się w tamtą stronę, a ja niczym cień podążyłam za nią, wyjrzała zza drzwi, na jej niewinnej buzi pojawiło się zdzienie, gdy dostrzegła fioletowo srebrne światła tańczące w samym środku, z jej ust wydobyło się ciche jęknięcie, które wystarczyło, żeby każdy zwrócił na niąswoją uwagę.

Obudziłam się znówz bólem głowy, od kilku miesięcy męczą mnie dziwne sny. Fioletowy budzik dzwonił już pięć minut, po chwili w końcu nastała upragniona cisza, choć wiedziałam, że nie mogę ukrywać się w łóżku cały czas. Drzwi do pokoju otworzyły się lekkim skrzypnięciem, w których pojawiła się kobieta około sześćdziesięciu lat w idealnie spiętym czarnym koku z kilkoma siwymi pasemkami i dopasowanej zielonej garsonce.

–  Alana wstawaj spóźnisz się

– Już wstaje – odpowiedziałam ziewając

Mozolnie wyszłam z ciepłego łóżka, nie lubiłam tej chwili, gdy bosa stopa dotykała zimnej podłogi, od razu zapragnęłam schować się w dużym łóżku, stojącym na środku pokoju. Szybki prysznic, lekki makijaż, i już byłam gotowa do wyjścia, spojrzała jeszcze w lustro. Włosy zaplotłam w luźny warkocz, jedynie dwa pasemka, które czasem w słońcu wydawały się rude, lekko spoczywające przy twarzy pozostawiłam wolne. Do jasnych jeansów dobrałam biały T-shirt, kraciastą marynarkę i czarny skórzany plecak, taki styl lubiła najbardziej choć matka nieustannie kupowała mi sukienki, których miałam pokaźna szafę.

Zeszłam schodami do salonu i skierowałam się do kuchni znajdującej się na tyłach domu. W jasnym pomieszczeniu z brązowymi szafkami kuchennymi i okrągłym blacie przy którym siedział mężczyzna z widoczna siwizną, w  granatowym garniturze, unosił się zapach świeżo mielonej kawy i grzanek z serem. Mężczyzna odłożył gazetę i podał mi talerz z jedzeniem.

– dziękuje tato –podeszłam do niego chwytając grzankę i całując go w policzek.

– Usiądź kochanie, chcielibyśmy z Tobą porozmawiać – kobieta podeszła z dzwona filiżankami kawy do stołu, jedną kładąc przed mężem.

– jestem już spóźniona, możemy porozmawiać później? – mówiłam błagalnym tonem

– to ważne

– spokojnie kochanie – uśmiechnęła się kobieta i chwyciła rękę mężczyzny gestem go uspakajając – porozmawiamy na spokojnie po szkole, ale to ważne Alana, wróć prosto do domu.

– dobrze, muszę już lecieć – chwyciłam jeszcze jedna grzankę i skierowała siędo wyjścia wkładając czarne trampki – kocham was!

Dzień był pochmurny, jakby solidaryzował się z moim nastrojem, spojrzałam w prawą i lewą stronę, gdzie drzewa zachwycały zielenią, na ziemi było mnóstwo kwiatów. To małe miasteczko w Południowej Carolinie było  wyjątkowo urokliwe, nawet w mglisty dzień.

RytuałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz