Rozdział 29 -Alkoholik, Lan Zhan i banda młodzików-

59 12 6
                                    


     Juniorzy grzecznie mnie posłuchali i zaraz pospieszyli podchodzić do mieszkańców, ale ludzie, których wybierali byli absolutnie okropnymi wyborami i w końcu musiałem się wtrącić.

   - Lan Zhan, zaczepmy tego handlarza.- Powiedziałem po cichu i powoli zacząłem iść w jego stronę.

   - Mn.

     Na środku ulicy stał handlarz, którego wyroby były tanie, a stanowisko ulokowane na stałe. Było oczywiste, że to właśnie on przebywał w mieście najdłużej, a przekupienie go nie będzie nas wiele kosztować.

   - Kupię dwie perfumowane saszetki- powiedziałem do sprzedawcy i uśmiechnąłem się przyjaźnie.

   - Oczywiście, Paniczu! Polecam również jadeitowe grzebienie...

   - Z pewnością wiesz, jak prowadzić swój interes- zaśmiałem się.- Czy jeśli wezmę dodatkowo grzebień, powtórzysz mi może jakieś tutejsze plotki?

   - Ah, oczywiście, Paniczu!- Odpowiedział szybko, zapakował moje zakupy i chwilę się zastanowił.- To nudne miasto, ale ostatnio dokuczało nam tu trochę trupów. Powiadają, że nagromadziły się one niedaleko spalonego domu publicznego, ale to niepewne pogłoski. Być może kłopoty, które nas spotykają, pojawiły się tutaj przez jednego wisielca w lesie...

   - Kim był samobójca?- Wtrącił się Lan Zhan, od razu zakładając, że druga sprawa jest bardziej wiarygodna.

     Ponieważ to ja prowadziłem rozmowę do tej pory, a Lan Zhan nie został zauważony przez handlarza- rozmówca trochę się przestraszył masywnej i bogato ubranej nowej sylwetki. Szybko jednak zapanował nad sobą i spokojnie odpowiedział.

   - Chyba miejscowym pijakiem. Nie miał rodziny, a okoliczni znali go tylko z baru. Ustanowił pijacki rekord uważany za nie do pobicia w naszym mieście.

   - Szkoda człowieka- wtrąciłem ze szczerym żalem.- Wciąż szukam wytrwałego kolegi do picia.

   - Paniczu, nie miałbyś z nim szans!

   - Dzisiaj wieczorem w tamtym barze!- Wskazałem ręką na najbliższą gospodę, a wewnątrz mnie zrodziła się ekscytacja spowodowana nowym wyzwaniem.- Pobiję jego rekord! Jeszcze mnie docenisz!

   - Jeżeli faktycznie ustanowisz nowy rekord, stawię ci i twojemu towarzyszowi kolację!

   - Stoi! Do zobaczenia!- Wykrzyknąłem i oddaliłem się od niego zadowolony, ciągnąc za sobą mojego Lan Zhan'a.

   - Alkoholik- mruknął Lan Zhan pod nosem obrażony.

   - Ale twój kochanie!- powiedziałem mu na ucho i ugryzłem go w płatek jego rumianego ucha.

   - Mn. Mój.

     Stanęliśmy we dwójkę na środku placu i odczekaliśmy chwilkę, zanim głośno wrzasnąłem:

   - Dobra młodziaki! Zbiórka!

     Spodziewałem się, że będę musiał poczekać przynajmniej dziesięć minut, zanim się zbiorą, ponieważ przyzwyczaiłem się do standardów Yunmeng Jiang, ale uczniowie sekty Lan naprawdę godni byli swojej reputacji i zanim zdążyłem mrugnąć jednym okiem- stali już przede mną.

   - Ale się słuchają! Lan Zhan, jak każę im pić wino, jako ich senior, to będą pić?- Zapytałem go na ucho.

   - A-Ying- przywrócił mnie do porządku, wymawiając moje imię i ściskając mnie za biodro.

   - Lan Zhan!- Zmieszałem się, zupełnie nieprzyzwyczajony do takich gestów z jego strony i odskoczyłem na bezpieczną odległość od jego dłoni.

     Szybko jednak opanowałem swoje zażenowanie i zwróciłem się do młodszych, których twarze były całe czerwone od bezwstydności sceny, która przed chwilą rozegrała się na ich oczach.

   - Nowożeńców nie widzieliście?- Burknąłem.- Czego się dowiedzieliście?

   - ...- Usłyszałem jakiś mamrot z lewej, ale nie mogłem zrozumieć ani słowa.

   - Co powiedziałeś?

   - Że tutejszy klan to straszne, zapatrzone w siebie gbury!

     Wybuchnąłem głośnym śmiechem na odpowiedź ucznia i gdyby Lan Zhan nie przytrzymał mnie w pionie- z pewnością już turlałbym się po ziemi. Jakim cudem wpadli na pomysł, żeby iść do tych najwyżej postawionych?! Do bandy bogaczy, która nic nie wie, nic nie słyszy i niczym się nie interesuje? Są zbyt zabawni!

   - Pssst, co się teraz właściwie dzieje?

   - Senior Lan właśnie nas wyśmiewa.

   - Lan Zhan, ciesz się, że to ja zajmę się szkoleniem waszej nowej generacji! Nie mogłeś znaleźć lepszego nauczyciela ode mnie!- Rzuciłem głośno, kiedy skończył się mój napad śmiechu.

   - Zapoznaliście się chociaż z mapą miasta?

     Uczniowie skinęli głowami.

   - W takim razie, prowadźcie do domu publicznego!

     Nie miałem pojęcia, o czym pomyśleli, ale młodsi popatrzyli na mnie z taką wściekłością, że poczułem się wielce niezrozumiany...

   - Jak mógł powiedzieć coś takiego przy Hanguang-Jun'ie?!

   - Za kogo on się uważa?! Co on robi z naszą sektą Lan!?

   - Biedny Hanguang-Jun!

   - Co wy sobie pomyśleliście w tych pustych łbach!- Wrzasnąłem, kiedy wreszcie dotarł do mnie bieg ich myśli.- Mam na myśli spalony dom publiczny! Spalony! Źródło kłopotów miasta! 

Zostańcie ze mną, zostańmy razem /MDZS/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz