💜🤩Specjał🤩💜

13 3 0
                                    

Specjał, bo któż nie chciałby zobaczyć Zirh'a i Ashley w naszym świecie?😆

***

Uderzam czołem o blat biurka.
Chyba nigdy nie uda mi się skończyć tej głupiej biologii. Nie ogarniam działania żołądka jaszczurek, a i tak nie jest mi to konieczne do życia.
Obracam się na obrotowym krześle. Wakacje już za dwa dni, a ja nadal zakuwam ostatki.

Pragnę już zamknąć podręcznik, wybiec z pomieszczenia do parku, pojeździć na rowerze lub... LUB ZROBIĆ COKOLWIEK CIEKAWEGO.
Nie mogę. Wendi napewno dałaby mi szlaban na całe dwa miesiące gdybym zrobiła taki wybryk. Hriven też nie byłby szczęśliwy, bo choć nic go nie obchodzi i tak uwierzyłby swojej „wspaniałej" żonie. Ostatnio ta jego prawnicza działalność bardzo się rozrosła. Wciąż otrzymuje zlecenia od kolejnych osób, a potem nie ma go w domu godzinami, bo pisze jakieś skomplikowane dokumenty. Ja tam nie zatrudniałabym potwora żeby mi pomagał. Hriven nie potrafi zrobić niczego porządnego, a tym bardziej udzielać przysługi. Ale co ja mogę wiedzieć. Jestem tylko głupią licealistką, nie wiem niczego...

Zatrzymuję stopami kręcące się krzesło. Mój wzrok pada na worek bokserski w rogu pomieszczenia. A może biologia powinna poczekać?

***

Jakaś skoczna piosenka wciąż leci na słuchawkach. Zupełnie zagłusza dźwięki głośnego otoczenia. Mimo, że okna są otwarte, nie słyszę ruchu ulicznego czy huku dźwigów po drugiej stronie miasta.
Uderzenia i kopnięcia wychodzą mi coraz lepiej. Jak to mówią, trening czyni mistrza, a przecież trenuję już dość długi czas.

Nagle piosenka zostaje przerwana przez głośne piknięcie wiadomości. Ściągam rękawice i wyciągam z kieszeni smartfon.

Zirh: Hejka:) Wpadnę na chwilę.

Ash: A może jakieś pytanie typu „jesteś w domu?".

Zirh: Zawsze jesteś :I W każdym razie za chwilę będę.

Ash: Ok.

Zawsze jestem? Co to ma w ogóle znaczyć? Przecież właśnie zazwyczaj mnie nie ma.

Odrzucam telefon na łóżko i próbuję jeszcze raz napisać wypracowanie o trawieniu pokarmu przez jaszczurki. Nawet w internecie nic o tym nie piszą. Nie chcę wiedzieć ile żołądków ma krowa, JA POTRZEBUJĘ JASZCZUREK.

Drzwi pokoju otwierają się. Do pomieszczenia wchodzi Aroel. Truchta w tych swoich pudrowych szpileczkach tak drobniutko, że mam ochotę podłożyć jej nogę.
- Pożyczysz mi trochę kaski, kochana siostrzyczko? - Pochyla się nad moim zeszytem.
- A co zrobiłaś z tym, co dostałaś wczoraj? - Nie odrywam się od zadania domowego.
- Oj, no weź. - Aroel uśmiecha się słodziutko. - Założę się, że nikt nie ma zamiaru robić tego zadania, więc nie będzie z tego żadnego pożytku, a ja idę na być może najlepszą imprezę życia, więc jakiś mały grosik by się przydał.
- Zapytaj mamy. - Rzucam jej zimne spojrzenie. - Nie dam Ci ani jednej monety.
- Zawsze byłaś sztywna. - Odburkuje siostra wychodząc z pokoju.
Nie ma to jak odwiedzić siostrę na kilka sekund tylko po to, by prosić o pieniądze.

Nawet nie mam żadnej gotówki, bo całe moje kieszonkowe albo mi zabrała, albo wydałam. Niech poszuka u kochanej mamusi.

Do moich uszu dobiega dzwonek do drzwi. Nie zajmuje mi nawet dziesięciu sekund zejście z krzesła i pognanie do drzwi. Chwytam za klamkę i pociągam ją w dół.
- Mam bilety do kina. - Macha mi Zirh przed oczami. - Na 18.30, idziesz?
- A ja mam nerwy ze stali, bo jeszcze cię nie ochrzaniłam za wchodzenie do mojego mieszkania w butach. - Rzucam mu rozśmieszone, ale wściekłe spojrzenie.
- Oj, no dobra. - Przewraca oczami. - Myłem dzisiaj rano żebyś się nie czepiała, ale jak widzę to zrobisz to mimo wszystko. To idziesz czy nie?

Chłopak wkłada kosmyk blond włosów za ucho. Opiera się o ścianę i czeka na moje kolejne słowo.
Mam szczerą ochotę wywalić go za drzwi z tymi brudnymi, czarnymi Nike'ami, ale on uprze się, że je mył. Zapewne faktycznie je mył (jak to czyni co rano), ale założę się o milion złotych, że ich spody już są brudne. To nie tak, że myślę, iż o nie nie dba. Myśli o nich więcej niż o mnie. Po prostu Wendi zatłucze mnie za błoto na wejściu.
- No dobrze. - Przewracam oczami. - A na jaki film?
- Nie wiem. - Zirh podciąga rękawy fioletowej bluzy. - Wziąłem takie jakie były.

Film „niespodzianka" z Zirh'em? To naprawdę coś, co uwielbiam, a on to doskonale wie.

- Czekaj, skoczę tylko po bluzę.
- Ha! Nie ma mowy! - Chwyta mnie za nadgarstek. - Jak zaczniesz wybierać to nie wyjdziemy stąd do 18.29, a przecież jeszcze trzeba kupić popcorn!
- Wieczorem będzie zimno. - Marszczę brwi. - A ja jeszcze jutro muszę być zdrowa.
- Dobra, dobra. Nie marudź tyle. Jeśli będzie zimno to weźmiesz moją.
I tym argumentem wiedział, że uda mu się mnie przekonać.

Szybko wkładam buty i nie żegnając się z absolutnie nikim, wychodzę do kina.

***

- Tak więc... którą bierzemy? - Pyta przeglądając jeszcze raz kartę.
- Nie wiem! - Rzucam mu poirytowana. - Mówiłam ci już, że mi to obojętne i masz zdecydować.
- Tylko problem jest taki, droga pani obrażalska, że mi też jest ABSOLUTNIE WSZYSTKO JEDNO. - Chłopak śmieje się dziwacznie.

- Mogę już przyjąć zamówienie? - Kelnerka podchodzi do nas szybciej niż sądziłam.
- Oczywiście. - Mówi Zirh bardzo poważnym tonem. - Prosimy jedną pizzę z łososiem i oliwkami, a do tego... hmm... dwie cole.
- Jedną colę. - Poprawiam go. - I kawę mrożoną z czekoladą.
- Co? Kawę? - Chłopak odkłada kartę na stół. - O jedenastej w nocy?
- Tak, a dlaczego nie?
- No, będę musiał łazić z tobą po parku, bo nie będziesz chciała wracać do domu.
- A nie chcesz „łazić" ze mną?
- Chcę.
- Dobrze, czyli: pizza, cola i kawa mrożona? - Pyta rozbawionym tonem kelnerka.
- Dokładnie. - Zirh znów patrzy pewny siebie na kobietę.

- Czyli spacer do pierwszej w nocy... - Opieram głowę na jego ramieniu.
- A potem?
- A potem zobaczymy, improwizujmy, hm?
- Dobrze, Liliowczyku.

Beneath the MoonlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz