13.Choroba mózgu

23 3 3
                                    

Pov. Macaque

Wróciłem do siebie. Poczułem się tam trochę nie chciany zresztą przywykłem do tego w diyu  lepsi nie byli. Odstawiłem potrawy na stół i poszłem sprawdzić co z moim gościem. Wszedłem do pokoju i nikogo nie zastałem.

Zaniepokojony że zniknął zacząłem go szukać. Znalazłem go dopiero w łazience. Leżał podtrzymują się rękami o podłogę.

-Wukong? -Podszedłem do niego a on zwymiotował wprost do toalety.

Usiadłem koło niego chcąc chociaż trochę dodać mu otuch. Nie wiem ile tak siedział ale nie zapowiadałk się żeby szybko wyszedł. Głaskałem jego głowę. Rude futerko było mięke.

★★★

Dopiero po dwóch godzinach Wukong zwrócił całą zawartość żołądka. Teraz leżał na moim łóżku. Potrzebował pomocy w wstaniu a tym bardziej żeby dostać się tu. Przyniosłem mu miskę taką specjalną w swięta była tam sałatka . Postawiłem koło niego żeby w razie wypadku mógł ją szybko chwycić.

Zrobiłem mu rumianku i trochę brzoskwiń pokojowych w kostkę. Za to jego porcję klusek schowałem do lodówki na później. Wukong wyglądał jakby zaraz miał się przekręcić mimo swojej nieśmiertelności.

-Co ci się dokładnie dziej?
-Głupi jesteś ja ledwo żyje.
-Dramatyzujesz. -Moje ulubione słowo w ostatnim czasie.

On tylko podniusł brew.

-Ja dramatyzuje ja się tu zaraz przekręce a ty się mnie pytasz co dokładnie mi jest? -Kiwnołem mu głową wciągając kluski.
-No dowiem się w końcu? -On się jak idiota zachowuje. -Wtedy dam radę ci pomóc.

Za mrugał dwa razy patrząc mi w oczy z niedowierzaniem.

-A więc. Mam gorączke, jest mi nie dobrze, boli mnie gardło, mam katar. -Zaczął kaszłeć jakby zaraz miał wypluć płuca przez usta.
-Nie jestem specjalistą. Nie studiowałem też medycyny bo za wcześnie zdechłem.-Obrzuciłem go pogardliwym spojrzeniem. -Alę myślę że jesteś chory i potrzebujesz pomocy lekarza.
-Nie no Macaque naprawdę. Tyle to ja też wiem.

Podszedłem do salonu gdzie leżał telefon który tam zostałem. Wróciłam z nim rzucając go mojemu wielce choremu koledze.

-Masz zarejestruj się do lekarza.
-Co? -Spojrzał na mnie jakbym do niego po arabsku mówił. -Ja nie umiem.
-Daj to!

★★★

Po zarejstrowaniu go na drugiego maja. No czyli jutro.

-Nie przekręć się do jutra.
-Nic nie obiecuje. -Uśmiechnął się .-Pójdziesz że mną.

Teraz to mnie zatkało.

-Po co ci ja u lekarza? -Czemu ja się cieszę jak głupi do sera.
-Ja nawet nie wiem gdzie on jest.
-Zdrowy jesteś jak masz siłę się drzeć.-Obraził się.

Dwa pytani i nic więcej.
Pierwsze :Jak on nie wie gdzie jest przychodnia.
Drugie :Dlaczego on się tam często obraża.

-Dobrze wygrałeś pójdę tam z tobą.-Odrazu się rozweselił. -A teraz kto się tak ładnie uśmiechnie.

Uśmiechnął się do mnie. Białe długie kły zresztą jak reszta jest piękna tak samo jak ten uśmiech.

Położyłem się koło niego i przytuliłem go do mojej klatki piersiowej. On złapał za moją talię i się wtulił.

-Zapomniałem ci powiedzieć odrazu przepadają ci mózg bo mózg też masz chory.
-Nienawidzę cię.
-Ja też cię kochał słoneczko.-Pocałowałem go w czoło.-A teraz śpij bo na 6.30 mamy wizytę.

___________________
Hej!
Czuję się że to będzie najbardziej cringowy rozdział z tej całej książce.

Miłego dnia /nocy.

~500 słów

Nadzieja zawsze umiera ostatnia ~pamiętaj Liu'er Mihou Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz