Pov.Macaque
Obudził mnie budzik. Sięgnąłem po niego i go wyłączyłem . Przetarłem oczy starając się przypomnieć jakie plany miałem mieć na dzisiaj.
~Lekarz.~Dziasiaj .
-Wstajemy wstajemy. -Żeby obudzić Wukong'a trzeba się dość mocno napracować. -Ugh czyli taki jesteś no ok.
Poszłem do kuchni złapałem za patelnie i drewnianą łyżkę. Wróciłem do pokoju. Zacząłm uderzać łyżką w patelnie. Dzwięk był tragiczny o wiele z głośny. Nie wiem jakim cudem Wukong się nie obudził mnie aż łeb zaczął boleć. Łyżka nic nie dawała wię ją wywaliłem po czym przywałiłem mu z całej siły patelnią w głowę. Dzwięk był taki pusty jakby rzucić kamień w wodę.
-Co? -Masował swoją obolałą głowę.
-G... -Nie powiem mu tego teraz.-Wstawaj bo nie ma czasu trzeba się do lekarz ruszyć.Wywrócił tylko oczami i poszedł się przebrać. Zabrałem łyżkę którą wcześniej rzuciłem gdzieś. Tak samo patelnie i uderzył się do kuchni w celu zrobienia śniadania. Zrobiłem płatki na mleku. Ważne żeby zjeść to szybko bo nam się czas kończy.
-Wukong dawaj szybciej!! -Boże ile można się przebierać.
-Sam jesteś nie ubrany a mi prawisz że wolno to robię.
-Dobra sklej się i jec a ja się ubrać idę.Zniknołem przez portal a wydostałem się w łazience gdzie odrazu się przebrałem w inne ciuchy bo spaliśmy w ubraniach. Wróciłem do niego i zacząłem jeść z nim płatki. Były dobre taki czekoladowe.
Gdy zjedliśmy po biegłem z Wukong'iem żeby umyć zęby. Po wyścigu kto pierwszy umyje zęby po biegłem z nim do przedpokoju gdzie nawet butów dobrze nie dałem mu założyć. Wyżóciłem go a potem jego buty żeby ubrał je tam. Ja z resztą też wywaliłem buty zabrałem klucze i w pośpiech zamknąłem drzwi. Ubrałem buty po czym złapałem go i wywaliłem nas portalem pod przychodnie.
Babka była w niezłym szoku jak nas zobaczył. Aż jej kiwi z widelca spadło.
-My byliśmy umówieni na 6.30 do lekarza.
-B...Baśka sprawd dzisiej czy ktoś był na 6.30 . -Obmierzyła nas wzrokiem jak byśmy nie wiem kim byli.
-No jakieś dwie małyp były umówione.-Nie no dyskretnie się nie da.-A co?
-Wariatko oni tu stoją. -Uśmiechneła się do nas. -Hehe Pod dwójkę tam o jest.
-Upsik . Nie mogłaś powiedzcie.Wskazał nam drzei.
-Trochę nie miło.
-Wiem.Usiedziliśmy w poczekalni czekając aż zostaniemy zwołani . Standardowo wizyty umówion 6.30 a wejdziemy 6.45 bo doktor mu się sobie kawusie popić.
-Następny. -Rozległ się głos za drzwi.
-O dawaj teraz nasza kolej. -Złapałem go za ręke i pociągłem za sobą.Dziwne uczucie. Bo jak taki głupi debil się ramienię.
-Dobry.
-Dzień dobry. -Sztyrchłem go łokciem żeby coś powiedział.
-Uh um a ten dzień dobry .Czego on patrzy na nas tak dziwnie.
-Co dolega? -Spojrzałem na Wukong'a.
-No co ci jest?-Znowu się zwiesza.Popatrzył na mnie a potem na lekarz i dopiero coś powiedział.
-Jestem chory. -Boże wstyd mu za niego.
-Tego się obawiałem .Ale może powiesz mi jaki masz objawy. -Jak dobrze że umie rozmowie z takimi ludźmi jak on. To już chyba jest wymagane do zdani studiów medycznych.-Aa to tak miałem gorączke ostatnio , jest mi nie dobrze cały czas , boli mnie gardło i mam katar.
-Przepiszę antybiotyk i jakieś lęki na gardło. -Spojrzał na nas. -Proszę.Podał mi recepta a Wukong'owi naklejkę z napisem "Dzielny Pacjęt".Oczy mu się swieciły jakby widział najpiękniejszy widok w swoim życiu. Pomogłem mu przykleić ją jak tylko wyszliśmy . Zadowolony poszedł bez jęczenia do apteki a potem do domu gdzie dostał jednodniowy antybiotyk i jakieś trzydniowe tabletki.
Co prawda antybiotyk musiałem w niego wciskać na siłe be on nie chciał ale w końcu dał się namówić. Popił go z wodą bez większej trudności.
Jutro mam zamiar się go o coś spytać.
___________________
Hi
Zaraz zrobię jakiś love story z dramatem .Bonus
Mimo że ten rozdział jest długi będzie jeszcze jeden bo tak.
CZYTASZ
Nadzieja zawsze umiera ostatnia ~pamiętaj Liu'er Mihou
RomancePo pokonaniu Azure Lion'a wszystko wróciło do normy. Jednak był jeden wyjątek tym wyjątkiem był Macaque. Czarna małpa bardzo tęskniła za Wukong'iem i tym co zostało nieodwracalnie zniszczone. Jednak nasz główny bohater postanawia dać staremu przyjac...