Kiedy Jungkook ponownie dochodzi do siebie, czuje delikatną dłoń poklepującą go po ramieniu.
- Proszę pana? - miękki kobiecy głos odbija się echem w jego uszach. - Proszę pana? Musi się Pan obudzić, samolot wylądował.
Otwiera oczy i widzi ładną młodą kobietę w mundurze stewardessy, która stoi nad nim z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Przepraszam, że przeszkadzam, proszę pana, ale samolot wylądował i musi pan wysiąść.
- Wylądował? - Jungkook siada i rozgląda się. Siedzi w pierwszej klasie, ale wydaje się, że w samolocie nie ma nikogo poza nim, stewardessą i jednym z pilotów stojących przy drzwiach, który marszczy brwi. - Um... gdzie dokładnie wylądowaliśmy?
Kobieta mruga do niego.
- W Seulu. Wylądowaliśmy na międzynarodowym lotnisku Incheon.
- Och. Dobrze, dziękuję.
Kiedy wstaje ze swojego siedzenia, prawie znów upada z powrotem, czując zawroty głowy i mdłości - najprawdopodobniej jest to skutek leku, którym SungWon go nafaszerował. Opiera się na chwilę o ścianę, po czym drżąco wzdycha i czuje dłoń kobiety na swoim ramieniu.
- Proszę pana? Czy wszystko w...
- Nic mi nie jest - przerywa jej, podchodząc do drzwi. - Dziękuję za troskę, ale nic mi nie będzie, ja po prostu... niezbyt dobrze czuję się, kiedy latam samolotem.
Przechyla głowę w niezgrabnym ukłonie, przez co prawie przewraca się, a potem potyka się obok pilota, ale wciąż wysiada z samolotu do hali przylotów lotniska.
Pewnie myślą, że jestem naćpany czy coś.... No cóż, nie są daleko od prawdy... Jak, do chuja pana, wsadzili mnie do samolotu?... Czy oni, kurwa, mnie przenieśli?
Udaje mu się wślizgnąć do najbliższej łazienki i idzie sprawdzić się w lustrze, oceniając szkody. Na jego policzku jest mały czerwony ślad w miejscu, w którym mężczyzna w samochodzie go uderzył, ale poza tym wydaje się w porządku. Podejrzliwy, zdejmuje marynarkę i koszulę, upewniając się, że nie wyryli mu żadnych wiadomości na jego skórze ani nie wypalili tatuażu. Ale nie, jego tatuaż pozostał nienaruszony i nie ma na nim żadnego śladu. To niesamowite. Niemal czuje się tak, jakby SungWon pozwolił mu zbyt łatwo uciec, nawet nie okaleczył go w jakikolwiek sposób. Przychodzi mu do głowy niepokojąca myśl i chwyta się przez spodnie, upewniając się, że wszystko tam jest na swoim miejscu, przez co oddycha z ulgą, gdy potwierdza, że wszystkie jego części wydają się sprawne. Dokładnie w tym momencie do łazienki wchodzi mężczyzna, i kiedy zauważa Jungkooka, który dotyka się po przyrodzeniu, od razu z powrotem wychodzi.
Jeon wzdycha, odsuwając rękę od krocza i ponownie zakłada koszulę. Cóż, bez względu na powody, dla których SungWon zostawił go w większości bez szwanku, jest dziwnie wdzięczny za to. Ale mimo to całe spotkanie z nim sprawiło, że poczuł się... nieswojo. Niespokojny.
I wtedy zauważa, że jego telefon zniknął.
- Ja pierdole - mówi głośno, klepiąc się po kieszeniach. - Kurwa mać.
Oczywiście SungWon mu go zabrał. Przeżywa krótką chwilę paniki, gdy przypomina sobie teksty, które przysłał mu Taehyung, ale potem przypomina sobie, że wszystkie je usunął. Jego telefon jest chroniony hasłem i dzięki Namjoonowi, mocno zaszyfrowany, ale nadal... jest pewien, że SungWon ma kontakty w Rio, które mogą mu pomóc złamać hasło. Musi porozmawiać z Namjoonem, aby zmusić go do zdalnego zablokowania telefonu... i musi porozmawiać z Yoongim....
Kupując butelkę wody w kiosku, Jungkook kieruje się w stronę jednego z automatów telefonicznych, dzwoniąc do przyjaciela.
- Hmm? - Yoongi odbiera telefon chrząknięciem, a jego głos jest wypełniony snem. - Kim, kurwa, jesteś i dlaczego, kurwa, dzwonisz o trzeciej nad ranem?
CZYTASZ
Kill to Kiss You | taekook
FanfictionJeon Jungkook, świeżo upieczony przywódca gangu Yong Jegug, nosi na ramionach ciężar swojego kruchego imperium. Zdesperowany, aby odwrócić czymś swoje myśli, idzie do cieszącego się sławą, w świecie przestępczym, burdelu, gdzie Kim Taehyung, ubrany...