Przeklęci bracia Clark.

112 30 36
                                    

Drogi pamiętniku....

Ten dzień jest dla mnie...ważny. Bardzo ważny. Dziś zaczynam moje studenckie życie. Poznam ludzi z którymi będę chodzić na wykłady, nauczycieli oraz możliwe że przyszłych przyjaciół...
Rozpoczynam również pracę...będę dorabiać jako kelnerka w niewielkiej restauracji. Jestem trochę spięta...chociaż nie. Bardziej przerażona tu pasuje. - Uśmiecham się lekko. - Muszę już kończyć...do zobaczenia.

Odkładam zeszyt na szafkę w moim nowym, malutkim mieszkaniu za które zapłaciłam majątek. Plus jest taki że Oxford, na którym zacznę naukę znajduje się 10 min spacerem.

Zerkam na zegar wiszący na ścianie, który wskazywał godzinę 6:30. Westchnęłam. Za godzinę pierwszy wykład.

Kucnęłam przy walizce. Jeszcze nie zdążyłam się wypakować. Fakt....wprowadziłam się tu już tydzień temu, ale nie wyleczyłam się jeszcze z lenistwa...na które musiałam zachorować 10 lat temu - w wieku 11 lat.

Wstałam z krzesła i rzuciłam spojrzenie na pamiętnik. Zastanawiałam się czyby nie dopisać jednego zdania czy dwóch ale zrezygnowałam. Z jednego zdania zrobiłoby się dziesięć.

Stanęłam przed lustrem i skrzywiłam się lekko. Moje odrosty były już za bardzo widoczne. Naturalnie mam jasnobrązowe włosy ale już od dłuższego czasu malowałam na blond. Pasował mi i szybko polubiłam mój nowy kolor włosów.

W miarę szybko ogarnęłam siebie i mój żołądek. Wyjęłam z szafy czarną skórzaną torbę i wrzuciłam do niej zeszyt, jakieś zakreślacze i długopis.

Wybiegłam z domu i szybkim krokiem kierowałam się na uczelnię. Zerknęłam na ekran telefonu...7:10. Mam 20 min...na spokojnie....

Doszłam w 8 min, co zawdzięczam szybkiemu tempu które sobie narzuciłam.

Przed wejściem zatrzymałam się i spojrzałam na uczelnię. Odkąd pamiętam, moim największym marzeniem była nauka na Oxfordzie....spojrzałam zachwycona. Chyba się trochę zapatrzyłam i z zamyślenia wyrwał mnie męski głos.

- Hmm....hmm....jestem pewien że widok musi być zajmujący ale czy mogłabyś się troszkę przesunąć...wystarczy dwa kroki w lewo i możesz nadal patrzeć.

Odwróciłam się zaskoczona i dostrzegłam chłopaka. Zaschło mi w gardle na jego widok. Miał ponad dwa metry, czarne włosy, ciemnobrązowe oczy oraz mnóstwo tatuaży, a ten najbardziej imponujący zaczynał się na szyi i prawdopodobnie kończył gdzieś na jego klatce piersiowej.

- O nie! - Zaśmiał się chłopak - Teraz zamiast na uczelnie będziesz lampić się na mnie?

Jedno było pewne. Był przerażający. Przynajmniej z wyglądu...chociaż charakter również miał chyba paskudny...przynajmniej takie odebrałam wrażenie.

Odkaszlnęłam.

- Wybacz...- Nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć. Cokolwiek bym nie powiedziała, i tak wyszłam na idiotkę - Przepraszam....rozkojarzona jestem. Nie wyspałam się...ogólnie wcześnie dziś dzień zaczęłam....

Urwałam bo dostrzegłem cień rozbawienia na jego twarzy.  Przesunęłam się i spuściłam głowę błagając niebiosa by ten dzień...a przede wszystkim ta rozmowa - Dobiegła końca.

- Ej wyluzuj. Jak coś to żartowałem...nie chcę być wredny ale taki jestem....- Urwał chyba dostrzegając mój dyskomfort. - Czy pani nie wyspana ma imię?

Jezu...czy on naprawdę nie może przestać? Będzie mnie pewnie tak torturować aż nie zacznie się wykład.

- Pani nie wyspana ma na imię Michelle Lockwood. - Odparłam unosząc głowę. Nie mogłam mu dać tej satysfakcji- A pan złośliwy? Ma imię?

Zaśmiał się, ewidentnie rozbawiony moją głupotą i pokiwał głową

- Pan złośliwy ma imię Jake Clarke. - Przedstawia się kontynuując naszą głupią grę. - I z przykrością informuję że pan złośliwy musi już lecieć na wykład. Do zobaczenia Michelle.

Taa...jasne. Mam nadzieję że nigdy nie przyjdzie mi oglądać tego wielkiego, mega podejrzanego i okropnie wrednego Jak'a Clark'a.

Mój nastrój jednak się poprawił gdy weszłam do Sali.

Pierwszy wykład. Socjologia.

Usiadłam w jednych z najwyższych miejsc w sali i poczułam delikatną a właściwie sporą satysfakcję oraz radość...zdecydowanie będę musiała napisać o tym w pamiętniku.

- Wiatam pięknej pani...za pozwoleniem dosiądę się. - Obok mnie usiadł kolejny olbrzym. On miał brązowe włosy, jasny brąz. Oczy miał ciemnobrązowe i na jego ramieniu był wytatuowany chiński smok, trzymający w pysku czaszkę. Albo ja miałam paranoje...albo ten tutaj był cholernie podobny do tego przed szkołą. Czemu wszyscy się na mnie uwzięli? - Mam na imię Jack Clarke. A pani?

Nie. To był jakiś nie śmieszny żart. Jaka była szansa że to zwyczajny przypadek? Zerowa....

- Jesteś tak samo wredny i okropny jak twój brat czy bardziej? - Zapytałam.

Dobra. Teraz to ja byłam wredna ale miałam dość nachodzenia mnie w biały dzień. No ludzie! Niech rodzina Clark'ów da mi spokój!

Gdy dostrzegłam jego zaskoczenie, zmieszanie oraz....złość? Od razu pożałowałam tego pytania. Przełknęłam ślinę.

Wstałam chcąc jak najszybciej przesiąść się na drugi koniec sali i a po lekcjach zakopać się pod ziemię ale chłopak uniemożliwił mi to.

Złapał mnie delikatnie acz stanowczo z łokieć a ja nie miałam ani odwagi ani siły protestować.

- Przepraszam, jestem okropna...wybacz jestem nie wyspana i w ogóle i.....- Gdy już ponownie usiadłam zaczęłam się tłumaczyć jakbym była na przesłuchaniu i oskarżono mnie właśnie o morderstwo....

- Nic się nie stało - Przerwał mi. - Spokojnie. To nie twoja wina. To że Jake okazał się dupkiem i cię zdenerwował to nie twoja wina i masz prawo wyciągać pochopne wnioski ale...ale mogę cię zapewnić że nie jestem jak mój brat. Okej?

Mówił tak łagodnie...tak spokojnie. Aż nie mogłam uwierzyć że są braćmi. Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się przepraszająco.

- Michelle Lockwood. Jeszcze raz przepraszam. Może mogłabym ci to jakoś wynagrodzić....

Miał mi chyba odpowiedzieć ale nagle usłyszałam dźwięk powiadomienia jego komórki. Wyjął ją i odpisałam szybko. Gdy ją schował na sale wszedł wykładowca a ja...skupiłam się na tym co on mówi i zapisywałam szczegółowo notatki.

I only want you...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz