Nickolas Caden

27 10 4
                                    

Zaprosiłam Shein'a do mojego skromnego mieszkania.

Czułam się okropnie więc wolałam nie przeciągać tego zbytnio, szczególnie że dzisiaj znowu miałam nocny dyżur.

Kątem oka dostrzegłam że Shein usiadł wygodnie na kanapie.

Westchnąłem. Podeszłam do szafy i wygrzebałam z niej eleganckie złote pudełko. Ono również było z metalu i idealnie pasowało jako miejsce, do przechowywania broni.

Otworzyłam je sprawnie. W środku pudełka leżał starannie ułożony pistolet. Na jego widok dostałam gęsiej skórki.

Ostrożnie wyjęłam broń z pudełka i obejrzałam ją. Obejrzałam ją. Nie wyglądała na rzadką...ani wyjątkową. Raczej na zwykłą. Przeciętną. I cholernie przerażającą.

- Nie znasz się na broni, prawda? - Zapytał Shein który dostrzegł że przyglądam się jej w milczeniu.

- A po jasną cholerę...miałaby być potrzebna mi ta wiedza? - szybszym krokiem podeszłam do Shein - Szczerze...nie wieże ci. Broń jak broń....

Chłopak wywrócił oczami.

- Opinia osoby, która nie ma najmniejszego pojęcia o pięknie broni...- Mówiąc to wyciągnął po nią rękę....

Wręczyłam mu ją do ręki. On przyglądał jej się przez chwilę po czym wsunął do kieszeni.

- Mogłabym zobaczyć twoją kolekcję? - Zapytałam.

Nie wierzyłam mu. Po prostu. Najpewniej mi odmówi a to będzie idealny dowód na kolejne kłamstwo w wydaniu braci Clark.

Shein zamrugał zaskoczony.

- O...zaskoczyłaś mnie...- Shein podrapał się z tyłu głowy

Skąd ja wiedziałam że tak będzie?

- ...ale w porządku. Możemy nawet teraz - Powiedział w końcu Shein.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Odkaszlnęłam

- Dzisiaj nie mogę....mam pracę....- Zaczęłam

- Jutro? - Zapytał Shein. - Mogę po ciebie podjechać. Zobaczyłabyś gdzie mieszkamy...a i będziesz miała okazję poznać moim rodziców

Byłam w szoku ale skinęłam głową. Naprawdę wątpiłam że ta owa kolekcja naprawdę istnieje...może...może to Shein mówił prawdę...a Jake z jakiegoś nie wyjaśnionego powodu skłamał?

Chłopak w końcu podniósł się z kanapy.

- O której? - Zapytał

- Zadzwonię do ciebie jak wstanę- Zapewniłam.

Gdy Shein wyszedł ja usiadłam przy biurku i wzięłam pamiętnik do ręki....miałam zacząć pisać, ale przerwało mi pukanie do drzwi.

Czyżby to Shein czegoś zapomniał?

Poszłam otworzyć. Gdy otworzyłam drzwi moje oczy delikatnie rozszerzyły się ze zdziwienia.

- Kim pan...- Zaczęłam.

Przed drzwiami stał chłopak mojego wzrostu. Nie był też starszy ode mnie. Włosy miał przemalowane na ciemny niebieski, i musiał mieć soczewki ponieważ jego oczy były zielono-jaskrawe.

- Nickolas Caden. - Przedstawił się. Po chwili, plecak który do tej pory był na jego plecach, teraz znalazł się na podłodze.

Chłopak nachylił się do niego i po chwili grzebania w nim wyjął kopertę.

- To dla pani - Powiedział - Od mojego ojca.

Zmarszczyłam brwi, lekko zdziwiona. Czyżbym znała rodzinę tego chłopaka? Pokiwałam powoli głową i wyciągnęłam rękę po list.

Chłopak przyglądał mi się przez chwilę. Chyba nie zrobiłam na nim wrażenia, bo on sprawiał je takie, jakby naprawdę niechętnie wręczał mi ten list.

- Dziękuję...? - Zapytałam nie pewnie.

Chłopak zacisnął szczękę ale po chwili wzruszył ramionami.

- Dowidzenia, Pani Lockwood. - Powiedział i odwrócił się i odszedł zostawiając mnie samą....z plecakiem.

Chwyciłam jego plecak i pomknęłam za nim. Z pewnością nie chciał go dla mnie zostawić....

Dostrzegłam kątem oka że pojechał windami. Zbiegnąć z klatki schodowej będzię szybciej niż zjechać...

Dobiegłam na parter w momencie kiedy Nickolas dojach windą na pierwsze piętro.

Okej...muszę chwilę poczekać...złapać oddech, takie tam...

Winda zatrzymała się na parterze i z charakterystycznym odgłosem otworzyła drzwi.

Gdy Nick dostrzegł mnie, jego oczy delikatnie się rozszerzyły ze zdziwienia.

- Pani Lockwood....

- Zostawiłeś plecak - Wydusiłam.

Byłam cała czerwona. Nie miałam najlepszej kondycji na świecie i choć przebiegłam zaledwie fragment....dyszałam już ciężko.

Nick przyglądał mi się przez chwilę z uniesionymi brwiami ale po chwili odezwał się

- Dzięki - Rzucił. Założył go sobie na plecy i opuścił klatkę schodową.

***

Praca minęła mi okropnie. Dłużyła się i ludzi było strasznie dużo. Jacyś studenci zrobili sobie tu jakąś pieprzoną imprezę!

Położyłam się na łóżku. Mięśnie bolały mnie po godzinnym wysiłku fizycznym. Na domiar tego, bolała mnie głowa i nie miałam tabletek.

Była jakaś trzecia w nocy, gdy przez otwarte okno słyszałam jakieś śmiechy i "Ciche" szepty.

Przymknęłam powieki. Ból głowy wcale nie ustawał a na domiar złego rozbolał mnie brzuch....czy naprawdę mogło być gorzej? A i jeszcze jutro czeka mnie wizyty w domu rodzinnym Shein'a....

Stuk!

Rozejrzałam się. Przed sekundą usłyszałam jakby....

Uniosłam brwi, ze zdziwienia. Na mojej podłodze leżał kamienień...

Westchnęłam. Pewnie napaleni studenci robili sobie żarty....

Wstałam i podeszłam do okna ale w tym momencie poleciał kolejny kamień...tym razem uderzył mnie w głowę.

Zachwiałam się i złapałam za głowę. Podbiegłam go okna i dostrzegłam...Naomi i jej kolegów.

- Ooo....Lockwood, dychasz jeszcze! - Naomi zaśmiała się z jadem w głosie - Ale chwila...spójrzcie na twarz Michelle. Ubrudziłaś się okresem czy co....?!

Znajomi Naomi wybuchnęli śmiechem. Ja zatrzasnęłam okno z całej siły i pobiegłam do łazienki.

Faktycznie. Nie wyglądało to zbyt dobrze.

Zacisnęłam szczękę. I zaczęłam oczyszczać sobie twarz wodą. Piekło jak cholera a głowa pulsowała żywym bólem.

- Przeklęta suka! - Wrzasnęłam a głowa rozbolała mnie jeszcze bardziej - Niech zdechnie! Niech ją piekło pochłonie! Żmija jebana!

Zaczęłam płakać. Widziała we mnie wroga bo co...? Siedziałam obok Jack'a na wykładzie? Bo Jake to niby mój chłopak? Jezu...jak można było uwierzyć w tą szopkę.....

Zasnęłam na podłodze w łazience. Nie wiem jak długo spałam, czy tak naprawdę nie straciłam po prostu przytomności....i nie wiem dlaczego obok mnie siedziała mama, która nie żyła od czterech lat.

I only want you...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz