Sen

23 10 2
                                    


Nie wiem jak dawno opuściłam łazienkę. Czy w ogóle to zrobiłam...

Siedziałam pod dużym drzewem, pod którym ja i mama często zasiadaliśmy by odpocząć albo porozmawiać.

Dziwnie się czułam, znowu siedząc pod drzewem. Nie byłam tu od śmierci mamy....

Uniosłam głowę i dostrzegłam ją. Nie była otulona anielim blaskiem. Nie była też w jakieś pięknej białej sukni...tylko...

Krótkiej, poniszczonej już przez długość użytkowania bluzce, którą zawsze ubierała do ogrodu, oraz w spodniach, granatowych do kolan, z dwiema dużymi kieszeniami. Miała w kieszeni narzędzia ogrodnicze, które zawsze wsadzała do tych szerokich kieszeń. Miała również swoje ulubione japonki, które choć były markowe i super drogie...w rzeczywistości kupiła w sklepie zużywaną odzieżą za 6 zł. W ręku trzymała kubek z batmanem który jej kupiłam na 35 urodziny...

Camila Lockwood była bardzo pogodną, rozsądna ale też prostą kobietą bez wygórowanych oczekiwań. I taką też ją zapamiętałam. Uśmiechniętą, pogodną i kochającą kobietę.

Ta kochająca kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło, a ja na chwilę zapomniałam o wszelkich troskach które na codzień osaczają mnie w moim życiu....tak dawno się tak dobrze nie czułam....

- Mamo...- Szepnęłam.

Mama przyglądała mi się przez chwilę. Jej sylwetka zaczęła powoli znikać...aż ten przepiękny sen...zniknął na zawsze sprzed moich oczu.

***

Obudziłam się w łazience. Głowa nadal bolała mnie nie miłosiernie. Dostrzegłam że umywalkę jak i podłogę ujebałam krwią.

Kręciło mi się w głowie i czułam się słabo. Bardzo słabo. Opierając się na umywalce wstałam na nogi.

Dziewczyna, którą ujrzałam w lustrze wyglądała paskudnie. Była blada, miała zaplątane włosy, zapadnięte powieki oraz pół czoła w zaschniętej krwi.

Jęknęłam. Doprowadzenie się do ładu zajmie mi naprawdę sporo czasu...

Wyszłam z łazienki i podeszłam do telefonu który leżał na biurku.

Była godzina 12:01...i miałam 31 nie odebranych połączeń.

O cholera...

Dzwoniły do mnie trzy numery. Były to oczywiście numery braci Clark. Nie zdążyłam sobie zapisać w telefonie który numer należał do którego....i nie miałam pojęcia który numer należał do którego....

Dobra. I tak trzeba oddzwonić. Co za różnica do którego?

Wcisnęłam powiadomienie z ostatnim nieodebranym numerem telefonu o czekałam.

Pierwszy sygnał...

Drugi sygnał....

- Michelle?! - Jake wrzasnął mi( dosłownie) do ucha a ja skrzywiłam się.

- Coś się stało? - Zapytałam.

- Już jedziemy. Jesteśmy pod blokiem. Możesz mi powiedzieć do cholery czemu nie odbierasz?

Ja zamilkłam. Nie mam obowiązku chyba oddzwaniać od każdego...przecież mam własne życie...

- Wracajcie, serio....

I only want you...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz