Wywiad

37 15 8
                                    

- Hejka - Obok mnie jak zwykle spóźniona usiadła Emily Campbell.

Uśmiechnęłam się i skinęłam głową nie odwracając wzroku od Zeszytu z notatkami.

- Wiesz że aresztowali Jak'a? - Zapytała nagle.

Przez swobodny ton jej głosu, załapanie sensu wypowiedzianych przez nią słów zajęło mi chwilę.

- Za co niby? - Chciałam wrzasnąć, albo zerwać się z krzesła ale musiałam panować nad emocjami.

Emily spojrzała na mnie, zgadując chyba jak bardzo walczę z narastającymi emocjami i wzruszyła ramionami.

- Pamiętaj...tylko spokój może cię uratować...- Campbell starała się mówić poważnym i ściszonym głosem ale średnio jej to wychodziło. Przynajmniej z tym pierwszym - ...Został oskarżony o popełnienie morderstwa.

Zakrztusiłam się na tyle głośno, że pani prowadząca wykład urwała, i spojrzała na mnie z upomnieniem.

Oddychać. Spokój. Zachowaj zimną krew Michelle - Powtarzałam sobie ciągle w myślach. Chyba przyniosło efekt i zaczęłam się uspokajać.

Jake? Young Prince? Czy ona naprawdę o nim mówiła...? - Pokręciłam głową.

- Nie...n-nie on...on by nikogo nie zabił - Wydusiłam. Wiem wyglądał na takiego, dla którego to nie byłby jakiś szczególny problem...ale...nie. Nie zrobił tego....

- Hej, wyluzuj - Zaczęła Emily....

- Kogo? Kiedy? Gdzie? - Mój głos drżał i nie potrafiłam temu zaradzić.

- Dzisiaj. Po północy.... - Zaczęła Emily ale zawahała się - Tak właściwie....to zaczęło się od tego że jakiś kapuś wydał Jak'a psom. Powiedział że Jake handluje dragami. No i policja zatrzymała go. Zaczęła przeszukiwać rzeczy...no i znaleźli pistolet. A dziś po północy został zastrzelony mężczyzna....w sumie....nikt nie wierzy że to przypadek.

Zrobiło mi się słabo. Byłam tam...widziałam śmierć tego mężczyzny...to dlatego cała trójka była taka spokojna? Bo to oni go zabili...? Dlaczego...? Przecież nie musieli. Nie działali w obronie własnej. Ten facet chciał jedynie gwizdnąć nie wartościową torebkę...nie musiał umierać....

- Pano Lockwood? - Głos wykładowczyni teraz przesiąkał zmartwieniem- Jest pani cała blada....dobrze się pani czuje?

Czy dobrze się czułam? Nie, nie dobrze się czułam. Okropnie. Serce waliło mi jak oszalałe...jeżeli to naprawdę była Jake....

- Pano Lockwood? - Głos wykładowczyni stał się donośniejszy i coraz bardziej przerażony. - Niech ją ktoś zaniesie do pielęgniarki....

Tyle emocji kłębiło się w moim ciele. Zrobiło mi się nie dobrze....próbowałam wstać ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa i osunęłam się na podłogę ledwie przytomna.

Słyszałam czyjeś krzyki....chyba nauczycielki...i Emily... i w tedy poczułam jak ktoś mnie podnosi...jakby moja waga nie różniła się od ciężaru piórka...

Zobaczyłam jego twarzy. Shein. Trzymał mnie tak jak dziś o północy, kiedy Jake....

Głosy umilkły i dopiero teraz zorientowałam się że idziemy pustym korytarzem.

- Shein...- Wydusiłam z trudem - Shein....proszę...nie do pielęgniarki...nie chce. Potrzebuje chwili ciszy i spokoju...- Mówiłam cicho i nie wyraźnie ale mimo to chłopak zrozumiał.

Położył mnie w pozycji siedzącej na podłodze, tak że moje plecy opierały się ściany.

- Co się stało? - Zapytał przyglądając mi się uważnie.

I only want you...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz