20

108 9 1
                                    

Po śniadaniu Harry zjawił się w gabinecie swojego opiekuna. Severus Snape stał przy kominku, ubrany w zwykłe mugolskie ciuchy zachowując przy tym swój image.

– Dzień dobry – przywitał się chłopak, wciąż trochę zaspany.

– Dzień dobry, Potter. Wskakuj do kominka i czekaj na mnie w Dziurawym Kotle – polecił Snape, podsuwając mu woreczek z proszkiem Fiuu.

Harry spojrzał na profesora z lekkim zakłopotaniem.

– Nigdy wcześniej nie korzystałem z podróży kominkiem – przyznał niepewnie.

Snape westchnął, jakby spodziewał się tej odpowiedzi.

– To proste. Nabierz proszek Fiuu w dłoń, wrzuć go do kominka i poczekaj, aż płomienie zmienią kolor na zielony. Następnie wyraźnie powiedz „Dziurawy Kocioł” i wejdź w ogień. Kiedy dotrzesz na miejsce, wyjdź z kominka od razu – wyjaśnił, kładąc nacisk na ostatnie zdanie.

Harry skinął głową, wrzucił proszek do płomieni i obserwował, jak zmieniają barwę. Kiedy zielone światło rozbłysło, wziął głęboki oddech, wypowiedział cel podróży i zniknął w wirujących płomieniach.

Po krótkiej chwili znalazł się w Dziurawym Kotle. Rozglądał się po pubie, pełnym porannego gwaru zapominając, że wciąż stoi w kominku.

Snape pojawił się chwilę później, choć nie obyło się bez zamieszania. Zniecierpliwiony Mistrz Eliksirów wrzucił proszek Fiuu do kominka i wypowiedział cel podróży. Niestety, na miejscu zastał Harry'ego, który stał tuż przed wylotem z kominka, całkowicie pochłonięty rozglądaniem się po pubie.

– Potter, rusz się! – warknął Snape, wychodząc z płomieni z impetem wpadając na chłopaka.

Harry prawie upadłby na podłogę gdyby nie ramiona profesora przytrzymujące go w ostatnim momencie.

– Przepraszam! – wykrzyknął.

Snape otrzepał szaty z popiołu, posyłając chłopakowi pełne irytacji spojrzenie.

– Kiedy mówiłem, żeby od razu wyjść z kominka, to nie była sugestia – powiedział chłodno.

Harry uśmiechnął się przepraszająco, a Snape, choć zirytowany, powstrzymał się od dalszego komentarza.

– Chodź, mamy wiele do zrobienia – rzucił sucho i ruszył w stronę wyjścia, a Harry pospiesznie podążył za nim.

Mugolski Londyn mimo wczesnej pory tętnił życiem i był pełen zakupowiczów. Harry szedł obok Snape'a, próbując nie zgubić się w tłumie. Do tej pory nie miał okazji bywać w sercu Londynu, patrzył więc z fascynacją na witryny sklepowe i gwar codziennego życia mugoli.

– Czy naprawdę musimy kupować ubrania tutaj? – spytał w końcu, zerkając na mijany sklep z elegancką odzieżą.

– Nie zamierzam oglądać cię całe lato w tych workach, które nazywasz ubraniami – odparł Snape chłodno, skręcając w boczną uliczkę. – A sklep Madame Malkin, choć niezrównany w sprawach szat czarodziejskich, nie specjalizuje się w odzieży codziennej.

Harry wzruszył ramionami i podążył za nim. Snape zatrzymał się przed dużym, nowoczesnym domem towarowym i ruchem głowy wskazał drzwi.

– Wchodzimy – polecił.

Gdy przekroczyli próg, Harry poczuł się trochę przytłoczony. Sklep był ogromny, pełen półek z ubraniami, manekinów i klientów. Snape, niewzruszony, skierował się do działu młodzieżowego.

– Wybierz kilka rzeczy – polecił. – Koszulki, spodnie, buty... Cokolwiek, co nie wygląda, jakby przeżyło wojnę.

Harry rozejrzał się, początkowo niepewnie, ale potem z entuzjazmem zaczął przeglądać ubrania. Po chwili wrócił z kilkoma rzeczami – prostymi, ale w jego opinii wygodnymi.

Mój ojciec - Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz