6. Złe drzwi

76 28 70
                                    

Potężny rozdział, z solidnym ładunkiem emocjonalnym. Ależ mi się to dobrze pisało. Jutro biorę się za kolejną część, tym razem z ręką na temblaku. Już nie mogę się doczekać,  głowie milion pomysłów na wprowadzenie kolejnych wątków.

@Narasza24 jak zawsze robi dobrą robotę, wytykając mi wszelkie potknięcia, za co bardzo dziękuję :)

___***___


Kiedy już zaszyłam się w swoim pokoju, od razu uruchomiłam komputer. Prędzej zauważyłam, że okno mojego pokoju wychodziło akurat na ogród. Stanęłam przy nim i przez chwilę patrzyłam, jak mama sadzała Morgana w zabawkowym samochodzie na akumulator. Choć z tej odległości nie umiałam rozszyfrować wyrazu jego twarzy, doskonale widziałam, jak bardzo był spięty. Mimo tego, posłusznie wcisnął pedał gazu i machinalnie pomachał Hudsonowi krążącemu wokół z aparatem w rękach.

Uruchomiłam Messangera. Miałam anonimowe konto, o którym mama nie wiedziała. Zresztą, niczego nawet nie podejrzewała, bo mój archaiczny telefon nie obsługiwał Internetu. Wpatrując się w oko kamerki, wybrałam jedyny kontakt z listy. Na ekranie pojawiła się zdziwiona twarz Pey'a.

– Tony? Kiedy mówiłem, żebyś się do mnie odezwała, nie spodziewałem się, że zadzwonisz.

Poczułam, jak spływał na mnie spokój. Pey był kotwicą, która nawet po tylu latach nadal łączyła mnie z przeszłością. On i tata mieli to samo spojrzenie, pełne ciepła i troski.

– Nie cieszysz się? – zapytałam, napawając się tym rodzicielskim spojrzeniem.

– Cieszę, po prostu mnie zaskoczyłaś. Dzwonisz z biblioteki?

– Nie uwierzysz – mruknęłam, chwytając laptop i okręcając się z nim wokół, żeby mógł zobaczyć otoczenie. – To mój nowy pokój. Trochę pusty, ale mam własną garderobę i łazienkę. No i dostałam komputer. Hudson, nowy facet mamy, ma chyba kasy jak lodu.

Pey zamilkł, po czym zrobił teatralnie urażoną minę.

– Na pewno nie ma jej więcej ode mnie.

– A weź, do ciebie ciężko kogokolwiek porównywać, ty jesteś legendą – zaśmiałam się.

– Chciałaś powiedzieć, że byłem.

– Tak, a paparazzi koczują ci po drugiej stronie fosy tak dla picu.

Jego twarz rozjaśniła się od śmiechu, a w kącikach oczu pojawiły się kurze łapki. Przez krótką chwilę wyglądał na tak młodego, jak przed śmiercią taty.

– Doskonale wiesz, że nie mam żadnej fosy – wytknął mi. – Nie jestem aż tak ekscentryczny.

– Jesteś, jesteś, tylko już dawno przestałeś to zauważać.

Urwał na chwilę, nadal uśmiechnięty, po czym odetchnął głęboko i spoważniał.

– A teraz naprawdę, maleńka, jak wygląda sytuacja?

Poruszyłam się niespokojnie na miejscu, ale starannie utrzymałam uśmiech na twarzy.

– Jest... dobrze – powiedziałam, starannie dobierając słowa. – Ja i Morgan mamy własne pokoje, jedzenie jest jak z restauracji, a Hudson to całkiem miły facet, przynajmniej na razie. Ma córkę mniej więcej w moim wieku, bardzo ciepła i przyjazna dziewczyna. Morgan chyba zaczyna ją lubić, więc na serio, Pey, nie jest źle.

– Jesteś pewna?

Przed oczami pojawił mi się obraz Cartera. Skrzywiłam się mimo woli, a Pey od razu to wyłapał.

Nie potrafię cię nienawidzićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz