12. Błękitna farba

50 18 43
                                    

Czwartek solidnie mnie wymęczył. Dołączanie w środku roku do ostatniej klasy wyglądało dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałam. Większość uczniów kompletnie mnie ignorowała, a ci którzy tego nie robili, wypytywali, czy naprawdę nazywam się tak, jak ten były bokser. Słyszałam szepty za moimi plecami, który milkły, gdy tylko się odwracałam. Górowała w tym Shannon, ciemnowłosa dziewczyna z lekcji chemii. Ilekroć jej spojrzenie lądowało na mnie, przygniatało mnie nieskrywaną nienawiścią. Chyba uważała, że w jakiś zawiły sposób zawłaszczyłam sobie Willa.

Szybko zauważyłam bardzo wyraźne rozgraniczenie na poszczególne kasty. Siedząc z Willem na stołówce, rozglądałam się ukradkowo po innych stolikach. Młodzież zdawała się dzielić na trzy główne grupy – przebojowe dzieciaki, zapewne z dobrych domów, randomowe osoby, które starały się nie wychylać i snujący się we własnym towarzystwie młodzi ludzie, których wszyscy unikali, a nauczyciele zupełnie ignorowali. Trafiały się oczywiście również „indywidualności", czyli najzwyczajniej w świecie dziwacy, do których teraz i ja miałam nieszczęście się zaliczać. Trzymaliśmy się z Willem blisko siebie, ale o ile ja byłam niewidzialna, on nie miał problemu z brylowaniem w towarzystwie. Dziewczyny posyłały mu przyjazne spojrzenia i uśmiechy, co, biorąc pod uwagę jego ogólną prezencję, niezbyt mnie dziwiło. Pozytywnie zaskoczyło mnie jednak to, że nawet lawirując wśród tych kokieteryjnych rozmów, przez cały czas jego uwaga zdawała się skupiać tylko na mnie. Serce puchło mi w piersi, bo jeszcze nigdy żaden chłopak w moim wieku nie patrzył na mnie w ten sposób.

– Myślisz, że tym razem twój ojczym nie będzie miał nic przeciwko, jeśli odwiozę cię do domu? – zapytał Will, gdy po zajęciach wyszliśmy ze szkoły.

– Uświadomiłam mamę, że istniejesz, więc raczej nie.

W jego oczach pojawiły się iskierki, gdy zaoferował mi ramię i poprowadził mnie w stronę swojego samochodu. Jeździł dwudrzwiowym mercedesem, który już na pierwszy rzut oka zdradzał, że kosztował małą fortunę. W tamtym momencie dotarło do mnie, że tak po prawdzie, nie wiem zbyt wiele o Willu. Chłopak, nie zdając sobie sprawy z moich rozmyślań, otworzył przede mną drzwi i pomógł mi wsiąść do środka, zupełnie jakbym była damą, a nie zwykłą dziewczyną z plastikowym plecakiem przerzuconym przez ramię.

– Hej, Will, jak to się właściwie stało, że zmieniłeś szkołę? – zapytałam, gdy usiadł za kierownicą.

Jego uśmiech przygasł, a spojrzenie odrobinę się zamgliło.

– Jakiś czas temu musiałem się przeprowadzić do Cambry, żeby zamieszkać z ciocią, stąd ta nagła zmiana szkoły. Nie mam taty, a moja mama... – Przełknął ciężko ślinę, a mi automatycznie zrobiło się głupio, że w ogóle ruszyłam ten temat. – Moja mama niedawno zmarła. Dosyć długo walczyła z glejakiem, ale w końcu przegrała.

– Boże, Will, tak mi przykro...

– Nie ma sprawy, nie wiedziałaś. Czasem myślę, że już się z tym pogodziłem, ale czasami po prostu jest ciężko. Pocieszam się myślą, że mama już nie cierpi, ale to...

Położyłam swoją dłoń na jego kolanie, gdy głos mu się złamał. Miałam ponure wrażenie, że Will nie pojawił się w moim życiu przez przypadek. Może oboje tego potrzebowaliśmy.

– Po prostu za nią tęsknisz. Mój tata zginął w wypadku, gdy miałam osiem lat. Nadal mi go brakuje, najbardziej chyba wtedy, gdy rano budzę się z myślą, że on śpi w pokoju obok i w tej samej chwili uświadamiam sobie, że jego już nie ma.

– Musiał być świetnym tatą. – Will przykrył moją dłoń swoją i ścisnął ją lekko.

– Był. Pewnie tak, jak twoja mama.

Nie potrafię cię nienawidzićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz