5. Przy wspólnym stole

89 35 34
                                    

Rozdział tym razem krótszy, ale całość wyszła na jakieś 23 tys. znaków, więc musiałam to podzielić. Pisanie z kontuzjowaną ręką jest okropne, ale nie mogę zrobić sobie przerwy, bo muszę rozbujać to konto. Ramię rwie, nic się nie poprawia i ketonal praktycznie nie pomaga. Myślę, że najprawdopodobniej skończy się na zastrzyku z blokerem. Będę egoistyczna, ale doceniajcie każdą literę, by rodziła się we łzach. Dosłownie 😅

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za gwiazdki, a @Narasza24 za spam komentarzami i wytknięcie literówek. To była bardzo miła niespodzianka i poprawiła mi wyjątkowo parszywy humor. I jeszcze raz chcę podziękować AlayCollins za nową okładkę. Jest piękna, prawda?

Bez przeciągania, zapraszam do czytania.

___***___


Postanowiłam, że najsensowniejszym wyjściem z sytuacji będzie ignorowanie Cartera. Nie miałam już pięciu lat, żeby skarżyć się jego ojcu. Poza tym, to mogłoby tylko niepotrzebnie eskalować całą sytuację. Miałam przeczucie, że ten palant nie pokazał mi jeszcze wszystkiego, na co go było stać, a jeśli mógł przy tym ucierpieć Morgan, wolałam podkulić ogon.

Maggie zapukała do mojego pokoju po południu i oznajmiła, że mama woła mnie i Morgana na obiad. Cóż, skoro to była bezpośrednia dyspozycja rodzicielki, nie mogłam jej zignorować. Pewnie już wystarczająco denerwowało ją to, że uniknęliśmy śniadania. Młody natychmiast skulił się w sobie, a uśmiech zniknął z jego twarzy. Z ciężkim sercem pociągnęłam go za rękę na parter.

Maggie zniknęła za rogiem, pokazując mi przy tym, w którą stronę miałam się kierować. Przezornie przytrzymałam brata w połowie schodów i nachyliłam się nad nim. Zdawałam sobie sprawę z tego, że według mojej mamy młody nie powinien wyglądać na tak zastraszonego, jeśli miał grać rolę świetnie zaopiekowanego dziecka. Znałam ją, choć to nie napawało mnie dumą – musiało jej cholernie zależeć na tym, żeby jak najlepiej prezentować się przed Hudsonem.

– Nie musisz z nikim rozmawiać, ale może spróbuj nie wyglądać jak zbity pies – szepnęłam Morganowi do ucha. – Myślisz, że dasz radę?

– Mama się zezłości, jeśli nie będę grzeczny?

– To dla niej ważne, żeby Hudson miał o nas dobre zdanie.

– Postaram się być grzeczny – obiecał z całą swoją dziecięcą szczerością.

Aż mnie skręciło na te słowa. W moich oczach nieśmiałość nie świadczyła o złym wychowaniu. Nigdy nie chciałam, żeby Morgan traktował swoje uczucia jako coś niewłaściwego, jednak doskonale wiedziałam, dlaczego zgodził się na tę szopkę w udawanie. Dopadły mnie wyrzuty sumienia, bo to było coś, czego żadne dziecko nigdy nie powinno zostać nauczone.

Mój brat wiele razy doświadczał tego, że jeśli mama nie była zadowolona z jego zachowania, to wyrzucała to mnie. Podział obowiązków w naszej jednostce rodzinnej był prosty to ja zajmowałam się Morganem i za niego odpowiadałam. Zresztą, wolałam brać jej złość na siebie, niż kierować ją na młodego. Ja przynajmniej zdążyłam okrzepnąć i niewiele już mnie to wszystko ruszało. Widziałam, że było mu z tym ciężko, ale jeszcze nigdy nie odważył się przeciwstawić ostrym słowom mamy. Zazwyczaj milczał i spuszczał głowę, a później płakał mi w ramię i przepraszał.

Nigdy nie chciałam, żeby przepraszał mnie za coś takiego.

Droga do jadalni była instynktowna – ten kto projektował ten dom wykonał kawał dobrej roboty. Hudson, Maggie i mama już na nas czekali. Dziwnie było usiąść w pokoju specjalnie przystosowanym do spożywania posiłków, zamiast przy plastikowym stoliku w mikroskopijnej kuchni. W przedostatnim domu nie mieliśmy nawet tego i jadaliśmy na największym kartonie, który został po przeprowadzce.

Nie potrafię cię nienawidzićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz