Pierwszy rozdział pisany na nowym komputerze. Najpierw okazało się, że klawiatura mi inny układ i nie dam rady się do niego przyzwyczaić, a później, kiedy usiadłam do pisania, odkryłam, że gdzieś wcięło Office'a...
Ten rozdział dedykuję @Nikolaa43, która ostatnio odkryła tę książkę :)
___***___
Tak, mogłam się spodziewać, że ten poranek będzie okropny. Ponura atmosfera niepokoju i jakiegoś nienazwanego pośpiechu od rana snuła się po cały, domu. Pocieszające okazało się jedynie to, że Hudsonowi na tyle zależało na Morganie, że postanowił solidnie spóźnić się do pracy, żeby odwieźć młodego do przedszkola. Wiedziałam, że w jego towarzystwie mama będzie się bardzo starała sprawiać pozory kochającej, troskliwej mamusi.
Zarzuciłam plecak na ramię i odetchnęłam głęboko, próbując jakoś uspokoić rozbiegane myśli. Czułam, że powinnam się spieszyć, ale wiedziałam, że to jedynie coś, co próbował mi narzucić mój rozpędzony mózg. Mama zgarnęła młodego do jego pokoju i właśnie próbowała wcisnąć go w jego odświętne ubranko. Nienawidził tego i choć nigdy nie sprzeciwiłby się mamie, pewnie rozwlekał wszystko w czasie. Było mi go okropnie żal, bo choć od obudzenia wydawał się dziwnie odrętwiały, wciąż miałam w pamięci wszystkie łzy, które wypłakał w nocy. Nawet słowa Cartera i niepokój o intencje Willa wydawały mi się teraz odległe i nieistotne.
Usiadłam na łóżku i bezmyślnie zerknęłam na kartony z meblami. Naprawdę nie chciałam niczego skręcać, ale jeszcze bardziej nie chciałam, żeby pomagał mi z tym Carter – nigdy nie wiedziałam, na którą wersję jego osoby akurat trafię, a fakt był taki, że wszystkie niepokoiły mnie w równym stopniu. Powinnam jak najszybciej zrobić wszystko sama, byle tylko nie dać mu powodu do wchodzenia do mojego pokoju.
Nagle coś sobie uświadomiłam i wyciągnęłam z kieszeni telefon. Jeśli nie napiszę do Willa, żeby nie czekał na mnie pod bramą, to miniemy się w drodze. Hudson zaproponował, że skoro on i mama będą odwozić Morgana do przedszkola, to przy okazji mogą podrzucić mnie do szkoły. Przystałam na to, bo dzieciak wbił we mnie tak żądające spojrzenie, że nie miałam prawa odmówić. W sumie nawet tego nie chciałam, bo wciąż ściskało mnie w sercu na myśl, że zostanie na pół dnia sam w obcym budynku, z obcymi dla niego ludźmi.
Tony: Dzisiaj Hudson odwiezie mnie do szkoły. Przykro mi, że mówię ci o tym dopiero teraz, ale sama się o tym przed chwilą dowiedziałam.
Will: Nic się nie stało. Spotkamy się w szkole :)?
Tony: Tak, ale nie czekaj na mnie. Nie wiem, czy dam radę dotrzeć na czas.
Will: Tylko nie rób tym razem wejścia smoka :D
Tony: Nawet mi o tym nie przypominaj...
Było mi trochę szkoda wspólnego czasu z Willem, ale za nic w świecie nie postawiłabym go ponad moim młodszym bratem. Zwłaszcza po tym, jak Carter zasiał we mnie ziarno niepewności. W tamtym momencie moje serce walczyło z mózgiem, ale musiałam spojrzeć prawdzie w oczy – nie miałam żadnych dowodów na to, że Will mógłby stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Poza tym, zdążyłam się w nim już niepodważalnie zadurzyć a to wcale nie poprawiało mojego osądu całej sytuacji.
Zanim schowałam telefon do plecaka, ponownie zawibrował w mojej dłoni. Uśmiechnęłam się na widok nowej wiadomości.
Obcy numer: A co byś powiedziała, gdybyście z Morganem mieli do dyspozycji własny kawałek plaży z pomostem? P
CZYTASZ
Nie potrafię cię nienawidzić
RomancePeyton nie jest zadowolona z pomysłu swojej matki, ale nie na wyboru. Razem z młodszym bratem opuszcza mieszkanie i przeprowadza się do domu przyszłego oczyma, Hudsona. Wbrew jej obawom, ich życie się poprawia, a Hudson okazuje się miłym i rozsądnym...