24. Kompletnie niepotrzebne zakupy

24 13 11
                                    

Na dzień przed świętami obudziło mnie pukanie do drzwi. Morgan spał po drugiej stronie łóżka, mama miała w zwyczaju wchodzić tu jak do siebie, a Carter... Nie wyobrażałam sobie, czego miałby chcieć ode mnie. Pozostawała tylko jedna możliwość. Zarzuciłam na ramiona szlafrok, dokładnie otaczając się jego połami i otworzyłam drzwi. Spojrzałam pytająco na Hudsona, już w pełni ubranego w elegancki garnitur. Zaprosiłam go do środka, ale pokręcił głową, wciąż stojąc w progu.

– Ubierzcie się, zjemy śniadanie na mieście i zabieram was na zakupy.

– Na zakupy? – Przetarłam zaspane oczy. – Dlaczego?

– Kiedy Maggie była mała, zawsze zabierałem ją na świąteczny jarmark. Wasza mama źle spała w nocy, więc pomyślałem, że moglibyśmy zwolnić dla niej dom i przy okazji podtrzymać rodzinną tradycję. Zdążyłaś już kupić coś dla twojego chłopaka?

– Chłopaka? Ale ja...

Wtedy mnie olśniło. Hudson mówił o Willu. Spłonęłam rumieńcem i wlepiłam wzrok w podłogę.

– Will nie jest moim chłopakiem – zaprzeczyłam nieco zbyt gwałtownie. – To tylko kolega. Zwykły przyjaciel.

Tak, bo to przecież normalne, że przyjaciele się całują. Ciepło uderzyło w moją twarz. Chyba nadeszła pora, żebym przeprowadziła poważną rozmowę z Willem. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym.

Hudson zaśmiał się, zerkając na mnie z rozbawieniem. Był jednak na tyle uprzejmy, że nie drążył tematu mojej relacji z Willem.

– Nawet jeśli, to jestem przekonany, że w dobrym tonie byłoby podarować mu coś na święta, jeśli jeszcze o tym nie pomyślałaś.

Oczywiście, że o tym nie pomyślałam. Od lat byłam tylko ja i Morgan, i nigdy wcześniej nie miałam potrzeby, żeby martwić się o prezenty dla kogokolwiek innego. Sporo zmieniło się w ciągu tych kilku miesięcy. Poruszyłam się niespokojnie, gdy dotarło do mnie, że przy moim znikomym budżecie powinnam postarać się również o jakieś upominki dla Maggie, Hudsona, Watsona i swojego chłopaka.

Chryste, już nawet w myślach zaczęłam nazywać Willa swoim chłopakiem. Tony, opanuj się... Wymierzyłam sobie mentalny policzek.

– No i myślę, że ty i Morgan na pewno chcielibyście podarować coś waszej mamie – pociągnął Hudson, uśmiechając się do mnie szczerze. – A ja czułbym się zaszczycony, gdybyście mi towarzyszyli, bo muszę poszukać czegoś dla Jamesa i jego rodziny. I może mogłabyś mi pomóc wybrać coś dla Cartera, bo on chyba dogaduje się ostatnio lepiej z tobą, niż ze mną.

Zamrugałam, niepewna tego, czy z tym ostatnim nie żartował. Oczy mojego przyszłego ojczyma błyszczały. Przypominał podekscytowanego perspektywą spaceru golden retrivera i nie miałam serca mu odmówić. Moje spojrzenie powędrowało w stronę Morgana i pomyślałam o tym, że nawet nie chciałam odmawiać Hudsonowi.

– Jasne, nie ma problemu – odpowiedziałam, choć wybieranie prezentu dla Cartera było ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę. – Obudzę Morgana, ogarniemy się i zaraz zejdziemy na dół.

– Będę czekał w samochodzie. Uważajcie tylko, żeby nie obudzić mamy, dobrze?

O to nie musiał się martwić – mieliśmy w tym lata doświadczenia.

___***___

Choć stanowczo protestowałam, Hudson wcisnął mi do ręki jedną ze swoich kart i zniknął z Morganem w księgarni, w której szukali jakichś książek dla Maggie i mojej mamy. Jeszcze nigdy nie przyłapałam mamy na czytaniu czegokolwiek poza hasztagami w mediach społecznościowych, ale nie zamierzałam interweniować. Wsunęłam kartę do portfela, żeby nie kusić kieszonkowców. Choć nie chciałam z niej korzystać, musiałam kupić jakieś prezenty. Ze stalowym postanowieniem oszczędzania, ruszyłam między stoiska. Nienawidziłam robić zakupów, zwłaszcza tych, bez których mogłam się obyć.

Nie potrafię cię nienawidzićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz