2. Przykra niespodzianka

113 51 42
                                    

Zamarłam. Miałam siedemnaście lat, czyli został niecały rok do moich urodzin i dopełnienia umowy, którą miałam z mamą. Liczyłam, że do tego czasu uda mi się powstrzymać ją od jakichkolwiek przeprowadzek. To mieszkanie wcale nie było takie złe. Owszem, wymagało remontu i w trzy osoby było zdecydowanie ciasno, ale leżało w spokojnej, bezpiecznej okolicy. No i sąsiedzi z naprzeciwka nie mieli problemów z tym, żeby nieodpłatnie zaopiekować się Morganem raz na jakiś czas, kiedy chciałam sobie dorobić.

Poza tym, pojęcie „na stałe" oznaczało w słowniku mojej mamy zupełnie co innego, niż w moim. To mieszkanie też miało być na stałe, a nie minęło nawet pół roku, odkąd się tu wprowadziliśmy. Bolało mnie to tym bardziej, że Morgan dopiero niedawno zdążył się na serio zadomowić.

Patrzyłam, jak mama opróżniała kolejne szuflady z ubrań i tym razem nawet zadawała sobie trud, żeby starannie układać je w walizce. Zazwyczaj po prostu wrzucała wszystko do środka jak leciało.

– Dlaczego mamy się przeprowadzać? – zapytałam, nadal oszołomiona. Poczułam, jak Morgan przykleja się do mojej nogi i moja ręka instynktownie wylądowała na jego głowie. – Pilnowałam rachunków, mieszkanie jest opłacone. Nie rozumiem, mamy jakieś kłopoty?

– Dlaczego mielibyśmy mieć kłopoty? – To musiało być pytanie retoryczne, mama często miewała kłopoty z różnymi ludźmi. – Peyton, nie stercz w miejscu, tylko pakuj swoje rzeczy. Na dole czeka na nas kierowca. Nie mamy czasu na bzdury, weźcie się wreszcie za te torby.

Kierowca? Wyjrzałam przez okno. Kilka pięter niżej, na zakazie parkowania, stało czarne volvo z chromowanymi zdobieniami. Samochód wyglądał na absurdalnie drogi. Zresztą, jeśli ktoś nie przejmuje się tym, że może dostać mandat, musi mieć na to pieniądze.

W tamtym momencie mnie oświeciło. Długa nieobecność mamy, a teraz ona wraca w świetnym humorze i oznajmia, że się przeprowadzamy. Już parę razy tak było, choć nigdy tak nagle. I nigdy wcześniej nie udało się jej znaleźć przesadnie bogatego faceta, który pisałby się na mieszkanie z dwójką obcych dzieciaków.

Wzięłam Morgana na ręce, choć od jakiegoś czasu uginałam się pod jego ciężarem. Wyczytałam z jego twarzy, że on też zdążył się domyślić, co się dzieje. Już z dwa razy mama oznajmiała mu, że od tej pory ma nowego tatusia, choć nigdy nie trwało to dłużej niż parę miesięcy. Byłam na nią okropnie zła o to, że robi dzieciakowi wodę z mózgu. Cóż, pierwszy z nich nas olewał, a drugi wręcz przeciwnie. Upijał się i zanim mama od niego uciekła, mogłam tylko chronić młodszego brata, nawet za cenę własnego bezpieczeństwa.

– Mamo, chyba musimy porozmawiać – zaczęłam, starając się nie wybuchnąć. – Możesz mi dokładnie powiedzieć, co się dzieje?

– Mówisz, jakbyś tego nie wiedziała. – Mama dopięła torbę ze swoimi ubraniami i postawiła ją pod drzwiami.

– Wiem, co się dzieje, ale nie rozumiem, dlaczego. Przecież próbowałaś już tyle razy i...

– Teraz jest inaczej – obruszyła się. – Hudson jest inny, poważny i odpowiedzialny. Wie o was i nie może się doczekać, aż was pozna.

– Nie wiem, czy ja i Morgan chcemy go poznać – odparłam, starannie dobierając słowa. – Nie znamy go, ty prawdopodobnie też niezbyt dobrze go znasz. Nie da się poznać drugiego człowieka w trzy tygodnie.

Czasami byłam okropnie zmęczona tym, że w naszej rodzinie to ja byłam tym odpowiedzialnym człowiekiem, który ogarniał życie. Nie z własnego wyboru oczywiście, ale musiałam nim być, bo mama chyba utknęła z rozwojem emocjonalnym na poziomie nastolatki. Jak wytłumaczyć  trzydziestopięcioletniej nastolatce, że przeprowadzanie się z dwójką dzieci do faceta, którego znała trzy tygodnie to raczej kiepski pomysł?

Nie potrafię cię nienawidzićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz