21. Jak przehandlować brata (jeden prosty sposób)

24 13 33
                                    

To miała być krótka książka. Według moich rachunków, jestem w połowie, a mam już przeszło 280k znaków ze spacjami. A przecież muszę jeszcze wprowadzić postać Dereka... Dlaczego ja nie umiem pisać krótko...

___***___

We wtorek rano zmusiłam się, żeby zwlec się z łóżka o bladym świcie. Musiałam podrzucić Morgana do przedszkola i, choć jeszcze nie czułam się całkiem dobrze, naprawdę powinnam pojechać do szkoły. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać karczemnej awantury, którą urządziłaby mi mama, gdyby zastała mnie w domu. W końcu z jakiegoś powodu zależało jej na tym, żeby oddać mnie w ramiona edukacji.

Morgan pochłaniał swój soczek i solidną porcję na poczekaniu pokrojonych owoców, podczas gdy ja obracałam na patelni bekon. Na drugim palniku właśnie ścinała się jajecznica. Zazwyczaj nie miałam potrzeby robienia tak dużych śniadań, ale pomyślałam o Maggie i Carterze. Choć gdy teraz o tym myślałam, zaczynałam się przeklinać za ten pomysł – moja kuchnia pewnie nawet nie umywała się do kuchni Cartera.

– Ile chcesz plastrów bekonu? – zapytałam młodego, kiedy wreszcie zgasiłam ogień pod patelnią.

– Osiem?

Spojrzałam na dzieciaka z góry i zsunęłam na jego talerz dwa plastry i odrobinę jajecznicy.

– Najpierw zjedz to, później zobaczymy.

– Ale ja chciałem...

– Mały brzuch, mała porcja. A teraz zatkaj usta jedzeniem.

Gdyby nie był zajęty operowaniem sztućcami, pewnie skrzyżowałby ręce na piersi, ale musiało mu wystarczyć obrzucenie mnie gniewnym spojrzeniem. Potargałam jego włosy, za co zyskałam pełne obudzenia „no weź!" Chciałam pokazać mu język, ale pewnie odwdzięczyłby się tym samym, prezentując mi zawartość swoich ust, więc zaniechałam zemsty i pochyliłam się nad talerzem.

Podniosłam wzrok, kiedy usłyszałam charakterystyczny ciężki krok Cartera. Przeciął kuchnię, obdarzając mnie pobieżnym spojrzeniem i zatrzymał się koło płyty. Chyba zwabiły go zapachy, po pochylił się nad patelnią i obdarzył moją jajecznicę wzrokiem krytyka kulinarnego.

– Cześć! – przywitał się Morgan. – Tony zrobiła śniadanie.

– Starczy też dla ciebie i Maggie – dopowiedziałam. – Pewnie jajecznica nie jest tak dobra jak twoja kuchnia, ale myślę, że da się ją zjeść.

Carter uniósł brew, ale sięgnął po talerz i nałożył sobie słuszną porcję jajek i kilka plastrów bekonu. Nawet nie usiadł przy stole, jedynie oparł się bokiem o lodówkę. Zapatrzyłam się w niego z oczekiwaniem. Nie powinnam się tym tak stresować, jeśli pogardzi moją kuchnią, to będzie tylko i wyłącznie jego problem, ale nie mogłam oderwać od niego wzroku, gdy szukał w szufladzie sztućców. Poczułam na karku zaciekawione spojrzenie Morgana. Młody uśmiechał się szeroko, bardzo wyraźnie zadowolony z czegoś, o czym wolałam nie myśleć. Sięgnęłam po widelec, żeby stwarzać pozory skupionej na posiłku.

– Jedz, klopsie, przed chwilą byłeś bardzo głodny – upomniałam brata, ale jego uśmiech tylko się poszerzył.

– Sama jedz, zamiast gapić się na Cartera.

Widelec wyślizgnął się z mojej ręki. Oczywiście nie zdążyłam go złapać, zanim spadł na marmurowy blat, robiąc przy tym raban. Momentalnie poczułam uderzenie ciepła na szyi.

– Morgan!

– Oj, no weź.

– Dlaczego w ogóle...

Nie potrafię cię nienawidzićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz