11. Pey(ton) Rusty

69 20 58
                                    

Ale długi mi wyszedł ten rozdział O_o

Powoli dobijamy do 200 gwiazdek, wyobrażacie to sobie? Bo ja nadal nie dowierzam :D Rany, dziękuję wam za to wszystko :)

___***___

– Nie idź.

Nadszedł czwartkowy poranek i Morgan próbował już proszenia i grożenia, a że to nie podziałało, chyba postanowił postawić wszystko na jedną kartę – szantaż emocjonalny. Spojrzałam na niego, gdy stał tam, skulony, z drżącą wargą i szklistymi oczami. Kiedyś to pewnie by mnie pewnie zmiękczyło, ale próbował tej sztuczki już zbyt wiele razy. Poklepałam go po głowie i przesunęłam w bok, torując sobie przejście do garderoby.

Właśnie wsuwałam na siebie bluzkę, gdy jednak zdecydował się wejść do środka. Usiadł na jednej z puf i spojrzał na mnie z ukosa, jakby kalkulował sytuację.

– Przecież nigdy wcześniej nie musiałaś chodzić do szkoły.

Wzruszyłam ramionami.

– To decyzja mamy. Zresztą, to tylko na niecałe osiem miesięcy. Dlaczego tak bardzo ci to przeszkadza? Nie chcesz iść z Maggie na plac zabaw?

– Chcę – zapewnił pośpiesznie. – Tylko wolałbym, żebyś ty też tam była. Lubię Maggie, ale ciebie bardziej.

Taaa, słodzić to on potrafił. Spojrzałam na niego z ukosa. Wyglądał bardzo drobno w odrobinę przydużej bluzie z kapturem i z sennym nieładem na głowie. Przed chwilą wstał i od rana kręcił się wokół mnie, marudząc, żebym nie szła do szkoły. Nie to, żebym ja tego chciała. Gdybym mogła, ogarnęłabym ten ostatni rok z domu, tak jak w przez ostatnie lata, ale do mojej osiemnastki został tylko niecały rok i wolałam się nie wychylać. Tak, to był czas, kiedy musiałam chodzić wokół mamy na palcach. Miałam nadzieję, że kiedy pojawi się nowe dziecko, ja i Morgan wreszcie znikniemy z jej radaru.

Zasznurowałam adidasy i z cichym westchnieniem uklękłam przed bratem. Wciągnęłam go w objęcia i potargałam jego włosy. Lubiłam to robić głównie z tego powodu, że on tego nienawidził.

– Też będę za tobą tęsknić – zaśmiałam się, kiedy z oburzeniem uskoczył przed moją ręką.

– Słowo?

– Słowo. A teraz turlaj się do pokoju Maggie, dropsie.

Już wychodził, ale zatrzymał się w drzwiach i obrzucił mnie podejrzliwym spojrzeniem.

– Dlaczego tak ładnie się ubrałaś?

– Bo idę do szkoły? Jakby na to nie patrzeć, to miejsce publiczne.

Nie musiał wiedzieć, że białą bluzkę z ozdobnym haftem i kloszową spódnicę założyłam nie tylko dlatego, żeby dobrze się zaprezentować przed nauczycielami. Wiedziałam, że na wszystkich zajęciach będzie mi towarzyszył Will i jeśli nasza umowa nadal obowiązywała, mieliśmy trzymać się razem. Nie chciałam wyglądać w jego oczach jak sierota.

Kiedy wreszcie udało mi się pozbyć Morgana, odczekałam stosowną chwilę i sięgnęłam po telefon. Wczoraj rozmawiałam z Pey'em o szkole i wielu innych rzeczach, choć nawet słowem nie przyznałam mu się do sytuacji z parkingu. Nie chciałam go martwić, już i tak wyjątkowo nie podobała mu się ta cała sytuacja z przeprowadzką i Hudsonem. Nie wspominając już o Carterze, o którego zachowanie wypytywał mnie przy każdej możliwej okazji. Chyba postrzegał w nim kogoś w rodzaju chodzącej bomby z opóźnionym zapłonem.

Odblokowałam telefon i weszłam w ikonę z kopertą. Na liście konwersacji niezmiennie widniał tylko jeden wątek.

Tony: Hej.

Nie potrafię cię nienawidzićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz