16. Aleksy Karamazow

32 6 3
                                    

Po powrocie do Valldal Ares czuł się jak w lew złapany do złotej klatki. 

Prawie nic nie jadł, a za do pił duże ilości kawy. Mało spał, bo cały czas albo czytał, albo rysował przeróżne obrazy. W ciągu zaledwie kilku dni narysował ich, tyle że Dante musiał przywyknąć do obserwowania go przez portrety nawet podczas kąpieli. 

Chłopak malował różne rzeczy. Od pejzaży, po krajobrazy do portretów, ale każdy z nich był coraz dziwniejszy od poprzedniego. Ludzie mieli bardzo karykaturalne twarze, wykrzywione pod różnymi kątami, asymetryczne uśmiechające się złowrogo. Potem chłopak przestał rysować twarze, a zamiast nich pojawiła się nabazgrane koło lub całkowita pustka. 

Te rysunki napawały Dantego przerażeniem, w szczególności, że chłopak nie chciał na ich temat nic powiedzieć. Wzruszał jedynie ramionami i powracał do rysowania. 

Wyglądał jakby znajdował się w innej rzeczywistości, z której nie może się ocknąć. Zapytany o to ile to jest dwa dodać dwa rozpisał Dantemu na kartce szereg równań matematycznych, z których wynikało jasno, że to proste działanie wcale nie wynosi cztery, tylko jest bliskie pięciu. 

Dante co godzinę mierzył mu temperaturę. Nie miał gorączki, drgawek, dreszczy, nie miał nawet zwykłego kaszlu, czy pospolitego kataru. Z punktu fizycznego był na tyle zdrowy, na ile w obecnym stanie mógł być.

Za to psychicznie był gdzieś na skraju załamania i derealizacji. 

Ten stan trwał przez trzy dni, choć Dante odczuł to tak, jakby minęły trzy ciężkie i długie lata.

Czwartego dnia, wszystko wróciło do normy. Ares zaczął zachowywać się tak samo jak przed kolacją u Jules. Jadł normalnie, nie rysował już dziwnych obrazów i ani nie wpatrywał się godzinami w okno. Zaczął być tak samo irytująco nieznośny, jak wcześniej. Ale to Dantego nie uspokoiło. Nadal miał w pamięci portrety tych wszystkich ludzi, których chłopak rysował. 

– Co to za ludzie? – zapytał, pokazując mu kilka rysunków – Znasz ich? 

Ares wziął kartki do rąk i zaczął przeglądać. 

– Nie mam pojęcia. Ja to narysowałem? – wydawał się być zdumiony, wręcz zszokowany, dlatego mężczyzna nie nalegał dalej. Po prostu wziął wszystkie rysunki i spalił je w kominku, gdy chłopak poszedł do owczarni. 

Wydawało się, że wszystko już wróciło do normy, ale piątego dnia Ares zniknął. 

Dante przeszukał cały dom. Zajrzał pod łóżko, do szafy, zszedł do piwniczki, aż w końcu pobiegł do owiec z nadzieją, że zastanie tam chłopaka siedzącego na sianie i śmiejącego się radośnie.

Przeliczył się. Tam też go nie było. 

W jednej chwili ogarnął go strach. Strach przed tym, że Ares od niego uciekł.

Strach, stres, rozczarowanie. Uczucia były tak silne, że wstrzymał oddech i przez pół minuty wpatrywał się pusto w przestrzeń. Dopiero gdy jego organizm zaczął domagać się tlenu, wziął głęboki haust powietrza i zaczął analizować. 

Ares nie mógł go zostawić. Nie po tym, co razem przeszli, nie po tym, co mu obiecał. 

Wróci. Zabije Bakkera i wróci. To, że chłopak zniknął akurat po spotkaniu z lekarzem nie mogło być przypadkiem. Planował to przecież od dawna. Spotkanie z tym człowiekiem musiało być jak iskra, która rozprzestrzeniła się do rozmiaru pożaru. A co najdziwniejsze... Bakker zdradził mu szczegółowe informacje o tym, jak dostać się do jego domu. 

Wspomniał nawet, że drzwi są na kod, którego kluczem jest jakaś ważna dla niego data. 

Oskar drwi sobie z niego w najlepsze, a chłopak bez mrugnięcia okiem idzie wprost na zasadzkę. 

Tam, gdzie milczą owceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz