II. Nie bój się marzyć.

225 17 10
                                    

Hej, miłego czytania i dobrej nocy <3

Śpijcie dobrze.

~*~

Zerknął na zegarek, dostrzegając, że dochodzi już 8. rano. Zamknął laptopa i przeszedł przez korytarz, słysząc za sobą obijające się o panele pazury. Spojrzał przez ramię, wychwytując podążającego za nim Villaina. Zeszedł na parter i wyjął z lodówki karmę, po czym wsypał ją do srebrnej miski i poklepał psa po głowie.

Nasunął na nos czarne oprawki okularów i zajął się przeglądaniem porannej korespondencji. Cóż, bycie właścicielem jednego z najbardziej obleganych kasyn w Bostonie niosło za sobą pewne obowiązki. W wieku dwudziestu pięciu lat otworzył Straight Flush w Nowym Jorku, niespełna rok później przy pomocy wspólnika - Chaina Swindlera powstało Four of a kind w Nowym Orleanie. W kolejnych latach jego biznes jedynie się rozwijał - Full house w Las Vegas, High card w Tokio oraz najcenniejsze dla niego Royal Flush, znajdujące się w Bostonie.

Miał pod sobą wielu ludzi, którzy prowadzili kasyna w pięciu różnych miastach. Sam jednak przejął nadzór nad przedsiębiorstwem umiejscowionym właśnie w Bostonie. Nie mógł wyjechać do innego miasta, gdyż to tutaj urodziła się i wychowywała jego pięcioletnia córka. Po tym jak Hope zaszła z nim w ciążę, zdecydowali się na ślub, jednak nigdy nie łączyło ich nic więcej niż dziecko. Melanie nie była planowana, lecz zarówno on, jak i Hope postanowili zapewnić jej pełną rodzinę. Nie udało się. Rok po ślubie podjęli decyzję o rozwodzie. Ciągłe kłótnie, sprzeczność poglądów oraz brak umiejętności rozmowy spowodowały, że ich związek zakończył się szybciej niż powstał.

Uniósł wzrok znad ekranu telefonu, gdy po jego domu rozniósł się dzwonek do drzwi. Odbił się lędźwiami od szafki, wyciągając dłoń do najeżonego Cane corso.

- Leż. - wydał komendę, którą pies wykonał od razu. - Dobry pies.

Przeszedł przez salon i korytarz, aby dotrzeć do drzwi. Pociągnął klamkę, a małe ręce od razu chwyciły go za uda. Zerknął w dół, dostrzegając dwa czarne kucyki, które podskakiwały przy każdym ruchu.

- Tatuś. - pogładził dziewczynkę po głowie i przeniósł wzrok na, stojącą w drzwiach, brunetkę. Zlustrował jej sylwetkę od stóp aż po oczy w odcieniu brązu. - Tęskniłam.

- Ja za tobą również. - Melanie posłała mu uroczy uśmiech. - Leć do Villaina. Czeka na ciebie w kuchni. - musnął jej policzki. - Ja zamienię z mamą dwa zdania i zaraz do ciebie przyjdę.

- Okej. - Miała ruszyć w głąb mieszkania, jednak usłyszała głos matki.

- Hej, a może buziak na pożegnanie, moja mała panno? - przykucnęła, a dziewczynka wpadła w jej ramiona. Hope pocałowała ją czule w czoło. - Widzimy się za trzy dni. - poprawiła jej kucyki. - Nie rozrabiaj za bardzo. Kocham cię.

- Ja ciebie też! - cmoknęła mamę w policzek i rzuciła się biegiem w stronę kuchni.

- Ostrożnie! - krzyknęła za nią Hope. Pokręciła głową i wyprostowała sylwetkę. - Cześć. - skinął jej głową. - Masz. - Wyciągnęła w stronę Dextera różowy plecaczek. - Tutaj ma wszystkie potrzebne rzeczy. Większość jest u ciebie, ale pomyślałam, że może się przydadzą. Wracam w poniedziałek. Odbiorę ją wieczorem.

- Powiozę ją do ciebie. - zacisnęła usta w wąską linię. - Chcesz coś dodać?

- Tak. - poprawiła kucyk. - Spotykam się z kimś. - uciekła spojrzeniem w bok. - To świeża sprawa, jednak wolałam ci o tym powiedzieć. Mel go nie zna. - zacisnął mocno szczękę. - Nie będę robić żadnych kroków bez konsultacji z tobą.

Ruthless, FLUSH#1 | 18+ ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz