Hejka, miłego rozdziału Wam życzę <3
~*~
Dexter śledził wzrokiem ekran laptopa. Westchnął, gdy po korytarzy rozniósł się damski śmiech. Do otwarcia kasyna zostały jeszcze trzy godziny, a on już zdążył zaszyć się w swoim gabinecie. W sumie robił to od miesiąca, gdy Mel przebywała u Hope. Poranny trening, spotkania i wizyty w kasynie. Powrócił do swojej starej rutyny, którą przecież tak bardzo uwielbiał, chociaż tym razem nawet ona zaczynała go irytować.
Opadł na oparcie fotela i zdjął z nosa okulary. Chyba zaczął odczuwać skutki zbyt dużej ilości godzin spędzonych przed laptopem. Przeniósł wzrok na miejsce, w którym jeszcze niedawno stała pewna roślinka. Nie było jej. Kazał Jessie wynieść ją na magazyn. Z kolejnym dniem miesiąca wymazywał każdy pozostawiony przez nią ślad. Wkurzało go, że niemal wszystko przypominało mu o niej. Kasyno, własny dom, park, a nawet każda napotkana roślina. Krzywił się na widok balerin, opasek czy zwiewnych sukienek. Żadna z nich nie przypominała jej nawet w jednej setnej procenta. Żadna z nich nie robiła na nim najmniejszego wrażenia. Najdziwniejszy był jednak fakt, że gdyby to ona szła w balerinach, na głowie miała opaskę lub gdyby założyła jedną z swoich delikatnych sukienek, nie potrafiłby odwrócić wzroku. Nie miał siły rozmyślać nad absurdem, kryjącym się za tego rodzaju tokiem rozumowania.
Westchnął, gdy jego telefon dał o sobie znać.
- Huston... - zaczął, przykładając palce do nasady nosa. - Dzwoniłeś do mnie pół godziny temu. Co tym razem?
- Sprawdzaliśmy z Harperem telefon, który kiedyś dałeś Danielle. - Poruszył się na krześle. Rzeczywiście mu go oddała. Wysłała mu maila z wypowiedzeniem, a dzień później kurier dostarczył mu urządzenie. Miał ochotę je zmiażdżyć. Najwidoczniej i ona pozbywała się najmniejszych oznak jego obecności.
- Do senda, Jake. - Obrócił się na krześle w stronę szafy i wyciągnął z niej rozliczenie za ostatni miesiąc.
- Nadal mamy dostęp do jej danych i... - odchrząknął. - ...lokalizacji. - Przysunął się z powrotem do biurka. Sam chyba próbował sobie udowodnić, że go to nie obchodziło. - Wiedziałeś, że zna Jamesa? - zamarł z teczką w dłoni.
- Jakiego, kurwa, Jamesa? - rzucił papiery na blat. A jednak obchodziło...
- Hardy'ego - zacisnął mocno żuchwę, gdy Huston wypowiedział znajome mu nazwisko. - Spędzili ze sobą ostatnie trzy dni. - Wstał z krzesła i zaczął chodzić obok biurka.
- Przejdź do meritum - wycedził, zahaczając palcami o szlufki spodni.
- Chcieliśmy go przefiltrować, żeby mieć pewność, że nie jest powiązany z tamtym napadem - skinął. - Nie jest.
- Zawracasz mi dupę, Jake.
- Danielle za pół godziny wylatuje do Filadelfii - przystanął. - Podobno babka Jamesa i Beth Verdaz były przyjaciółkami. Obie założyły jej fundusz powierniczy, który miał ją zabezpieczyć. Verdaz została przyjęta na studia w Pensylwanii - zazgrzytał zębami. - 16:34 Lot 5463. Pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć.
- Widzimy się później - zakończył połączenie.
Zgarnął marynarkę i kluczyki do samochodu. Kurwa, przecież wyraziła się jasno, więc dlaczego, do cholery, jego celem stało się pieprzone lotnisko? Kierował się w stronę czarnego Porsche, gdy jego telefon po raz kolejny zadzwonił.
- Czego? - warknął, chwytając za klamkę.
- Pan Dexter Riaz? - zmarszczył brwi. - Dzwonię ze szpitala dziecięcego - zastygł. - Pańska córka została przywieziona do nas z miejsca wypadku. - Słowa kobiety wydawały mu się stłumione. Zaczął oddychać coraz szybciej. - W wyniku uderzenia ucierpiała jej trzustka. Musimy operować ją natychmiast. Potrzebna jest na to pańska zgoda. - Nie odezwał się ani słowem. Miał nadzieję, że to pierdolona pomyłka, że Mel jest na dodatkowych zajęciach i że wszystko z nią w porządku. - Panie Riaz? Każda sekunda się liczy - ocknął się z letargu.
CZYTASZ
Ruthless, FLUSH#1 | 18+ ZAKOŃCZONE
RomanceDanielle Verdaz od dziecka zmagała się z trudną sytuacją rodzinną. Wychowana w domu pełnym przemocy, używek i skromnego funduszu na życie, w końcu ma okazję uciec z, otoczonego zniszczeniem, Detroit. Danielle łapie się wszelkiej okazji, która mogłab...