XVI. Nieokiełznane pragnienia.

292 28 16
                                    

Hej, miłego czytania <3

Wybaczcie, jeśli nie wychwyciłam wszystkich błędów

~*~

Człowiek jest w stanie przetrwać naprawdę wiele, jednak pozbawiając go niektórych czynników, bez których funkcjonować nie potrafi, zaczyna słabnąć. Bez wody przeżyje jedynie kilka dni, bez pokarmu ponad miesiąc. Ile jest w stanie znieść bez miłości? Nie tej romantycznej, lecz tej, której doświadcza w dzieciństwie, tej którą jako pierwszymi obdarza rodziców. Co dzieje się w jego głowie, kiedy bliscy okazują się jego największą zmorą?

Na te pytania nie potrafiła odpowiedzieć Cheryl Cerny, która z załzawioną twarzą słuchała przez jakie piekło przeszła Danielle. Nagle wszystkie jej odruchy, ataki paniki i blizny, które nie raz widziała, ułożyły się w logiczną całość. Nie mogła wydusić z siebie ani słowa, gdyż gardło zaczęło palić ją od szlochu, zbierającego się w niej od dobrych kilkunastu minut. Była roztrzęsiona. Patrzyła na kartkę, która z każdą kolejną jej łzą stawała się coraz bardziej wilgotna. Znaleziona. Czuła, jak z każdym wypowiedzianym przez nia, słowem jej klatkę rozdzierają paskudne szpony, które bezlitośnie dobierają się do jej serca, miażdżąc je w żelaznym uścisku. Świat rządził się prawami, które dalekie były od znaczenia słowa sprawiedliwość. Danielle była najlepszą osobą, jaką poznała w całym swoim życiu. Nie wyobrażała sobie, co musiała czuć, kiedy własna rodzina bezcześciła jej ciało i cholernie dobrą duszę.

Verdaz w końcu zamilkła. Po dwóch godzinach rozmowy wreszcie Cheryl znała prawdę. Powiedziała jej wszystko, nie pomijając żadnego szczegółu i choć czuła, że wspomnienia z Detroit zaczynają w niej odżywać, ulga zastąpiła tkwiący w niej ból. W końcu mogła pozbyć się ciężaru, który przyszło dźwigać jej w pełnej cierpienia samotności.

- Ja... - Cheryl przejechała rękawem bluzy po mokrej twarzy. - Ja... Boże, Danielle - zaniosła się płaczem. Rzuciła się na Verdaz i zamknęła ją w ciasnym uścisku. - Nie zasługiwałaś na to. Byłaś tylko dzieckiem. - Danielle wtuliła się w ciało Cerny. - Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co czułaś przez te wszystkie lata.

- Było... ciężko - wyszeptała. - Bolało - wsunęła nos w ogniste włosy koleżanki. Łzy samoistnie spływały jej po policzkach.

- Wiem. - Głaskała ją po głowie. - Wiem, skarbie - przełknęła głośno ślinę. - Szukali cię? - spięła się lekko.

- Nie wiem. Nie miałam z nimi kontaktu od ponad dwóch lat, ale ta kartka... - wskazała na anonimową wiadomość. - Myślałam, że to głupi żart, jednak potem widziałam tego nieznajomego przed kasynem i... - nabrała głośno powietrza. - ...i teraz te drzwi. Będziemy musiały zapłacić za szkody.

- To nie jest teraz ważne, Dani - oderwała się od niej. - Jeśli ktoś cię śledzi, wie, gdzie mieszkamy. To nie jest bezpieczne miejsce. - Wiedziała o tym, dlatego musiała jej wszystko powiedzieć. Nie chciała, żeby Cerny coś się stało. - Trzeba zgłosić to na policję.

- Wiem. - Otuliła się ciaśniej kocem. Dochodziła już 6:30.

- Riaz wie? - pokręciła głową.

- Nie wie wszystkiego, ale na pewno się domyśla. Jest spostrzegawczy. - Ułożyła brodę na kolanach.

- Widziałam jego samochód czy mi się zdawało?

- Nie, był tutaj. Podwiózł mnie. - Cheryl zmarszczyła brwi. - Nie wiem, dlaczego, ale się uparł. On coś podejrzewa. Dziwnie zareagował na ten telefon. Kazał mi się rozłączyć, a potem mi go zabrał - skinęła na urządzenie, które leżało tuż obok jej stóp. - Dlatego dał mi ten. Twierdzi, że jest zabezpieczony.

Ruthless, FLUSH#1 | 18+ ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz