Epilog

144 15 10
                                    

Miłego czytania <3

~*~

Dwa tygodnie później...

Dexter wszedł wkurwiony do kasyna. Harper poprosił go o pilne spotkanie, mimo, że zdawał sobie sprawę z powagi obecnej sytuacji. Melanie nadal przebywała w szpitalu. Miała wyjść w najbliższy piątek, gdyż jej stan w końcu się ustabilizował. Riaz przesiadywał tam praktycznie cały czas, wyłączając kilka wizyt w domu, do których zmuszał go Vance. Był wyczerpany, jednak nie dawał sobie przetłumaczyć, że on także potrzebuje odpoczynku. Najgorszy był pierwszy tydzień, a powodem tego był utrudniony kontakt z dziewczynką. Mel niezbyt chciała się odzywać. Przeżyła traumatyczny wypadek, który odbił się na jej zdrowiu psychicznym, dlatego dwa razy w tygodniu przychodziła do niej dziecięca pani psycholog. Nie były tą samą dziewczynką, którą Dexter znał od urodzenia. Pierwszym jej pytaniem po obudzeniu było: Gdzie jest mama? Riaz starał jej się wytłumaczyć to co się wydarzył, jak najlepiej potrafił, choć czy istniał jakikolwiek sposób na wytłumaczenie dziecku, że jego matka prawie doprowadziła do tragedii? Wiedział, że Hope przeżyła. Miała połamane żebra, liczne obrażenia wewnętrzne i wstrząśnienie mózgu, które przyczyniło się do powstania krwiaka. Operacja jego usunięcia przebiegła prawidłowo. Wood miał o wiele mniej szczęścia. Siedział od strony pasażera, więc jego san był o wiele poważniejszy. Podobno walczył o życie, jednak lekarze dawali mu jedynie dwadzieścia procent szans.

Miał wpaść jedynie do domu, aby wziąć szybki prysznic i spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Mel była w dobrych rękach, gdyż obecnie towarzystwa dotrzymywali jej Vance i Sofia, którzy siłą wypchnęli Riaza ze szpitala. W sumie to Vance zatrzasnął mu drzwi przed nosem i zabronił wracać, dopóki nie doprowadzi się do przyzwoitego stanu.

Musiał jeszcze zajrzeć do Villaina, który od dwóch tygodni przebywał w hotelu dla psów. Wiedział, że tego nie lubił, ale nie chciał, żeby pies był sam podczas jego pobytów w szpitalu. Tam przynajmniej miał dobrą opiekę, choć nie należał do grzecznych bywalców...

W trakcie wychodzenia z domu zadzwonił do niego Harper, zaburzając tym samym cały jego harmonogram i którego właśnie zamierzał za to opieprzyć.

– Mam nadzieję, że to naprawdę pilne – minął bruneta, kierując się prosto do swojego gabinetu. – Nie mam czasu na wasze durne wymysły.

Harper zamknął za sobą drzwi najdelikatniej jak tylko umiał. Postawił laptop na biurku Dextera i odchrząknął. No, to od czego by tu zacząć?

– Do rzeczy, Harper – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Co jest tak pilnego, że nie możesz poczekać pieprzonych pięciu dni?

– Nie wiem od czego zacząć – Dexter spojrzał na niego spod byka.

– Najlepiej od początku – Harper zaczął wystukiwać coś na ekranie laptopa.

– Zajmowałem się zabezpieczeniem Straight flush, kiedy wyskoczył mi błąd. Potem pojawił się to... – skinął Dexterowi na ekran. Riaz oparł dłonie o blat i wbił wzrok w urządzenie.

– To żart?

– Nie, ktoś wyzerował konto kasyna – Dexter przytkał palce do nasady nosa.

– Jak to ktoś je wyzerował? – zacisnął mocno szczękę. – Swindler...

– Chciałbym, żeby to był on, ale nie maczał w tym palców. Sprawdziłem go i ostatni raz korzystał z konta dwa tygodnie temu –Riaz zmrużył podejrzliwie powieki. – Stoły do blacjaka – sprecyzował. – Wracając... – Dexter zmarszczył brwi, gdy Harper uruchomiał nagranie. – Pamiętasz, jak kazałeś mi je sprawdzić? Wtedy nie mogłem go znaleźć – śledził wzrokiem film z dnia, którego razem z Danielle wylatywali do Las Vegas. Harper wcisnął pauzę. – On – skinął na nieznajomego.

– Co ma z tym wspólnego Meyer? – Nie rozumiał sytuacji.

– I tu zaczyna się poważny problem. – Wszedł w inny plik, ukazujący Dextera na parkingu. Zatrzymał nagranie. – Widzisz? – wskazał palcem róg ulicy. Dexter zmrużył powieki.

– Co, do kurwy? – warknął, gdy ktoś poruszył się za ścianą budynku.

– I tu. – Nagranie z dnia, gdy wiózł Mel do Oceanarium. Kolejne z dnia, kiedy był na mieście. – Kojarzysz ten samochód?

– Nie – przyglądał się srebrnemu Audi, które znajdowało się cały czas tuż za jego Porsche. W drodze do pracy, na spotkania, a nawet do szpitala, w którym przebywała Mel.

– Meyer jest w Tajlandii, w Bang Kwang – Dexter przeniósł gwałtownie spojrzenie na bruneta. – To nagranie jest sprzed chwili. – Widział siebie, wchodzącego do kasyna. Czarny kaptur i usta zakryte czarną chustą. Ktoś go śledził. – Obawiam się, że tamtego dnia Danielle nie wiedziała Oliviera.

– Co chcesz przez to powiedzieć? – zacisnął mocniej palce na krawędzi biurka i wbił wzrok w zakapturzoną postać. Kim jesteś? spytał w myślach.

Harper wystukał coś na klawiaturze laptopa. Po chwili obaj patrzyli na przepołowione zdjęcie. Zbliżenie na dwie czarne bluzy. Niby były takie same, ale jedna...

– Meyer nosił tą po lewej – skinął głową. – Ta druga ma mały znaczek w kształcie liczby 𝜋. – Przybliżył odrobinę zdjęcie i przeniósł wzrok na szefa, który mocno zaciskał szczękę. Miał wrażenie, że swoim spojrzeniem starał się wypalić dziurę w laptopie. – Było ich dwóch, a my tego nie dostrzegliśmy. – Dexter poczuł jakby ktoś dmuchał mu w kark. – On nie czekał wtedy na Danielle, tylko na ciebie.

Drgnęli, gdy po kasynie rozległ się huk, a wszystkie światła zgasły.

– Co jest, do cholery? – Harper uderzył dłonią w laptop. Odsunął się, kiedy ekran urządzenia się podświetlił.

Pięć...

Cztery...

– Co to ma znaczyć? – warknął Riaz, wskazując dłonią na cyfry, których wartość z każdą sekundą się zmniejszała.

– Nie mam pojęcia.

Trzy...

Dwa...

Jeden...

Światło rozbłysnęło nad ich głowami ponownie.

– To wszystko? – Dexter wycedził przez zaciśnięte zęby. W jego oczach narodziła się furia. Ktoś okradł jego kasyno. – Koniec przedstawienia?

Gabinet znowu spowiła ciemność. Dexter przeklął. Ktoś najwyraźniej się nim bawił.

– Dexter... – Harper chwycił go za ramię i skinął na ekran monitora, na którym widniał wielki napis.

La meg nå starte min siste dans...*


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ DYLOGII FLUSH

* La meg nå starte min siste dans [z j. norweskiego] - A teraz pozwól, że rozpocznę swój ostatni taniec...


Marcelina 🖤

Ruthless, FLUSH#1 | 18+ ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz