III. Bezwzględna dusza Dextera Riaza.

217 19 10
                                    

Hejka, życzę miłego czytania <3

~*~

Dexter nie miał dziś dobrego nastroju, choć, raczej można byłoby policzyć na palcach u dłoni dni, w których go miał. Brakowało mu w dochodach ponad stu pięćdziesięciu dolarów euro i chyba wiedział, gdzie ma ich szukać. Zwiózł Melanie do szkoły, mieszczącej się niedaleko kasyna, do którego zajrzał tego poranka. Jego wizyta miała dwa powody, które jedynie podsycały żar płynącej w jego żyłach złości. Po pierwsze miał zamiar złożyć komuś niemiłą wizytę, a po drugie ta pieprzona rekrutacja.

Chciał spędzić ten dzień tylko z córką, ale nie mógł zabrać jej ze sobą do Royal Flush. Obiecał sobie, że jej noga nigdy tu nie postanie. To dziecko było dla niego skarbem, a skarby trzyma się z dala od przeklętej ciemności, mieszającej się ze zgnilizną ludzkich dusz.

Wpadł wściekły do budynku, ignorując wszystkich pracowników oraz ewentualnie pojedynczych klientów. Nawet Margot nie odważyła się powiedzieć mu zwykłego ,,Dzień dobry".

Przeszedł przez korytarz i chwycił za klamkę drzwi. Wszedł do środka pomieszczenia, w którym przesiadywał nikt inny jak Chain Swindler. Podszedł do biurka i rzucił na balat wykaz wyciągów z konta, które nadzorował właśnie, siedzący przed nim szatyn, który nie szczędził mu chytrego uśmiechu.

Swindler uniósł zaintrygowany brew, po czym opadł na oparcie fotela i założył nogę na nogę. Riaz płonął z furii, jednak nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Chain był chyba jedynym człowiekiem, który nie bał się Dextera.

- Co to? - Chwycił plik kartek, oblizał palce i zaczął przekręcać stronę po stronie. - Och, jesteś na minusie.

- Nie wkurwiaj mnie nawet. - Cisnął w niego gromami. - Gdzie jest pieprzone sto pięćdziesiąt trzy tysiące? - Jezu, aż musiał poluzować krawat. Był bliski uduszenia Chaina.

- Potrzebowałem ich. - powiedział niewzruszony.

- Powtórz, bo udam, że się przesłyszałem. - Szatyn zaśmiał się pod nosem. - Czy ty się zaśmiałeś? - zacisnął mocniej szczękę.

- Wolny kraj. - mruknął, wbijając w Riaza rozbawione spojrzenie.

- Nie zapominaj kim jestem. - Dał krok w przód. - I z kim, do kurwy, rozmawiasz. Jesteś cwany. - zacmokał. - Jednak nie można ukryć wszystkiego. - Swindler zmrużył powieki. - Masz czas do jutra. - Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. - Jeśli nie zobaczę ich z powrotem na koncie, postaram się o najbardziej obskurną celę.

- Och, w takim razie z chęcią się nią z tobą podzielę, panie Riaz. - przystanął.

- Masz czelność mi jeszcze grozić? - założył dłonie na piersi i zwrócił się w jego stronę.

- Nie śmiałbym. - położył rękę na piersi. - Jednak najgorsze, co może zdarzyć się człowiekowi to przegrać własną grę, czyż nie? - potarł dolną wargę, dostrzegając jak Dexter zbliża się do biurka i kładzie na nim dłonie.

- Przegranie własnej gry jest niemożliwe, gdy każdy pionek wie, gdzie jego miejsce. - zmierzyli się znaczącymi spojrzeniami. - Masz czas do jutra. Z chęcią będę obserwował jak znikasz za kratami.

Odepchnął się od biurka i ruszył w stronę wyjścia, zatrzaskując za sobą drzwi. Wszedł do swojego gabinetu i zasiadł od razu przy masywnym biurku. Wybrał odpowiedni guzik na panelu, a następnie usłyszał znajomy głos Ridley.

- Tak, panie Riaz?

- Przyprowadź je do mnie. - mruknął, nie czekając a odpowiedź.

Margot wybrała spośród zgłoszonych dziesięć kobiet, które aplikowały na stanowisko barmanki. Wpuszczała je kolejno do gabinetu Dextera, jednak każda z nich opuszczała go albo zapłakana, albo skwaszona. Westchnęła, kiedy ostatnia z nich wyszła pięć sekund po tym jak przekroczyła próg pomieszczenia.

Ruthless, FLUSH#1 | 18+ ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz